poniedziałek, 31 marca 2014

▪21

☆ MUZYKA ☆

          Poczułam pode mną coś miękkiego. Jak trawa na wiosnę, albo... Dywan. Różowy, puszysty dywan, rozłożony w całym pomieszczeniu. Było tu na tyle jasno, aby wyróżnić poszczególne elementy.
   Znajdowaliśmy się w kuchni. Przestronnej i nowoczesnej kuchni. W jednym z rogów znajdował się zlew, po prawej lodówka, na beżowych ścianach zawieszone były szafki.
   Ale coś mi tu nie pasowało. Nie dość, że było tu cicho, to jeszcze zbyt idealnie.
   - Lodówka!- Emil zerwał się z podłogi i podbiegł z radością do wspomnianego przedmiotu. Przytulił ją ciepło.- A teraz, zgadnijmy kotku, co masz w środku.- Dobrał się do drzwiczek i otworzył je z siłą olbrzyma.
   Rozłożyłam się na dywanie, z uczuciem błogiego spokoju. Zostaję tu.
   - Tylko kotlety.- Mruknął chłopak.- Mrożone i w dodatku prawie przeterminowane.- Westchnął ciężko, szperając jeszcze.- Czekaj, chyba coś mam!
   Usiadłam, aby zobaczyć co robi mój wspólnik.
   - Masło.- Powiedział bez uczucia, nawet nie pokazując mi go.- Ojoj.- Na posadzkę rozlało się mleko, tworząc  wielką, białą plamę.
   - Jest coś jeszcze?- spytałam.
   - Masz ci babo placek.- Pokazał mi ciasto z truskawkami, uśmiechając się pobłażliwie.
   Usłyszałam za sobą dźwięk tłukących się słoików, a nastolatek natychmiast spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
   - Przypomina mi się taki horror, o zmutowanej krowie, która napadała na ludzi i wysysała z nich krew, zastępując ją mlekiem. Tworzyła takie mleczne zombie,  które...
   - Weź bądź cicho- skarciłam go.
   Dźwięk był coraz głośniejszy.
   - Miała na imię Mućka.- Rzekł cicho, obracając w rękach kotlety.
   Spojrzałam na niego z wyrzutem, po czym zaczęłam wodzić wzrokiem po półkach w poszukiwaniu wroga.
   Czyżby to dla nas przygotowali?
   Nagle wszystko ucichło. Przestaliśmy nawet oddychać.
   - Chyba chcieli nas...- Zaczął Emil, ale zapiszczał niczym kotlet pieczony na gorącym oleju.
   - Co?- Zerwałam się z ziemi.- Kto tu jest?
   Obróciłam się, słysząc ciche szemranie.
   - Cing ciang ciong- odrzekły trzy ziarnka ryżu na posadzce. Miały na sobie kowbojskie kapelusze, a do tego wąsy jak szeryf. Co gorsza, były uzbrojone. W paluszki z sezamem.- Majtki ściong*.
   Otworzyłam szeroko oczy, a po chwili także buzię. Ukradkiem ujrzałam minę Emi'ego. Wykrzywiona w grymasie twarz, z cieniem uśmiechu, a w oczach paraliżujący strach.
   - Chyba chcą twoje majteczki w kotleciki- szepnęłam do niego.
   - A skąd ta pewność?- Zapytał drżącym głosem.
   - Bo znam ryżowy?- Odpowiedziałam z wyrzutami.
   W odpowiedzi chłopak zanurkował do lodówki.
   Już widzę ten napis na jego nagrobku: "Oddany lodówce. Był z nią nawet w ostatnich minutach życia".
   Później wszystko działo się szybko. Towarzysz rzucił się na ryż, atakując je czymś, a potem usiadł na podłodze z zadowoleniem wypisanym na twarzy.
   - Co. To. Było.- Wysapałam.
   - Zaatakowałem te mordercze ziarnka tym- pokazał mi wałek do ubrań.
   - Już lepiej byłoby je zdzielić kotletem. Wypadłbyś bardziej heroicznie- mruknęłam.
   - Ważne, że już ich nie ma, tak?- Popatrzył na mnie z wyrzutem.
   Tym razem usłyszałam stukot kopyt.
   - Czy oni nie mogą dać nam spokoju?- Westchnęłam.
   Z mroku wyłaniała się postać. Emil schował się w objęcia swojej kochanki lodówki.
   Zarysy stały się coraz bardziej wyraźne. Była to...
   - Weź ją! Weeeź!- Zaczął znowu piszczeć Emi, rzucając w zwierzę masłem.
   - Daj spokój- zachichotałam.- To tylko krowa.
   - Tak. A życie to tylko gra. To zło wcielone, nie krowa!
   Podeszłam do stworzenia i pogłaskałam je delikatnie po grzbiecie.
   - Patrz, jaka słodka. Kto jest moją słodką krówką?- Zaczęłam się bawić z podopieczną, ale ona w odpowiedzi podeszła do plamy mleka i mucząc donośnie, piła je.
   - Słodka? Będziesz mówić inaczej, gdy wyssie z ciebie krew. Już gromadzi mleko na podmiankę, hę?- Myślałam, że do tej lodówki wejdzie. On jest jakiś nienormalny.
   - Kotlety, domestos i krowy. Czego ty jeszcze się boisz?- Mruknęłam, siadając na jednym z blatów.
   - Ryb. Ale to tylko sporadycznie.- Oświadczył.
   - Założę się, że boisz się jeszcze czegoś.
   - Odezwała się panna waleczna. A ty? Czego się boisz?
   Ciemności. Straty. Zdrady. Ryżu. Zguby. Kary. Zapomnienia. Tego, że cię stracę.
   - Boję się pająków.
   Chłopak zaśmiał się głośno.
   - Czyli typowa panienka.- Zadrwił.
   - Odezwał się gościu, który boi się kotletów.- Parsknęłam.- Co zrobimy z tą krową?- Zapytałam.
   Nastolatek poszperał w kieszeni spodni i wyciągnął z niej coś różowego.
   - Vanish! Zaufaj różowej sile!- Udarł się na całe gardło.
   - Nosisz w kieszni Vanish?- Otworzyłam szeroko oczy.
   - A ty nie?- Spojrzał na mnie jak na głupią.
   - Ja jestem normalna. W kieszeni noszę Calgon.- Wyciągnęłam proszek.
   - Dusza, życie każdej pralki to Calgon!- Zaśpiewaliśmy jednocześnie, po czym zachichotaliśmy.
   Emil dolał do mleka na podłodze kilka kropel cudownego płynu z jego kieszeni.
   - Co ty robisz, głupi mielony kotleciku?- Krzyknęłam na niego.
   - Vanish. Zaufaj różowej sile...
   - Zapomnij o plamach- dokończyłam szeptem.
   Faktycznie, plama zniknęła. A wraz z nią krowa. Poszła sobie. Tak po prostu.
   - Dzisiaj już chyba nic mnie nie zdziwi- mruknął Emi.
   Po kuchni rozległ się stukot obcasów.
   - Chyba jednak nie- zauważyłam.
   Kroki zbliżały się, a my tylko patrzyliśmy z trwogą w otchłań.
   - Podaj mi patelnię z piekarnika- rzuciłam do niego półgębkiem, podejmując decyzję.
   Przedmiot spoczął w mojej dłoni, a ja poczułam się bezpieczniej.
   Uderzyłam wroga zaraz po przekroczeniu linii mroku.
   Postać upadła na dywan jak długa.
   Emil zapiszczał z zachwytu, upuszczając swój wspaniały Vanish.
   - Nie! To nie może być on!- Zachwycał się.
   Ja tam nie wiem, co wspaniałego widzi w gościu w garniturze.
   Mężczyzna podniósł się, otrzepując z kurzu. Spojrzał na mnie i podał rękę w geście powitania.
   - Bond. James Bond.- Powiedział tym swoim słynnym głosem.
   Otworzyłam szeroko oczy. Właśnie zdzieliłam Jamesa Bonda patelnią!
   - Logax. Lucy Logax. Lucy Agnieszka Logax. Lucy Agnieszka Emilia Logax. Lucy Agnieszka Emilia 'Mlaskacz' Logax. Lucy Agnieszka Emilia...
   - Wystarczy- przerwał mi Emi.- Nie będziemy tu siedzieć do rana.
   - Mów mi Lucy.- Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Wydawał mi się tak jakby... młodszy? Jakby był w moim wieku.
   - Co wy tu robicie?- Rozejrzał się po kuchni.
   Przypomniałam sobie o jednym szczególe.
   - Dlaczego ma pan na sobie szpilki?- Zapytałam go.
   Speszony spojrzał na swoje neonowo różowe obcasy.
   - Ostatnio taka moda.- Wykręcił się
   - Ooo, muszę spróbować.- Odezwał się mój wspólnik.
   - A co pan tu robi?- Zaczęłam przesłuchanie.
   - Biorę udział w konkursie. Najwyraźniej zabłądziłem.- Ruszył do lodówki, ale Emil nie pozwolił mu jej otworzyć, szepcząc pod nosem jak Gollum "Mój skarb...".
   - Na liście nie było żadnego Jamesa Bonda- zdziwiłam się, biorąc z misy z owocami jabłko i gryząc kawałek.
   - Ale był Wiesiek spod mostu.
   Kawałek ugrzązł mi w gardle. Zakrztusiłam się nim, a kiedy odzyskałam dar mowy, odłożyłam jedzenie.
   - Wiesiek... Most... To pan?- Wyszeptałam, niedowierzając.
   - No a jakże!- Ucieszył się.-Nie wiecie co z pozostałymi?
   - Nie. A czy pana spotkały jakieś, hmmm, potwory?- Zapytał chłopak.
   - Spotkałem tylko uciekającą krowę. Swoją drogą, dobry tytuł na film. "Uciekająca krowa", albo "James Bond i uciekająca krowa", albo...
   - "James, uciekająca krowa". O, to byłoby idealne- syknęłam z pogardą.
   - Faktycznie.- Popatrzył na mnie z uśmiechem.-Muszę cię zatrudnić.- Schował ręce do kieszeni.
   - Długo nas tu jeszcze będę trzymać? Umieeeram z głodu.- Emil zaczął krążyć po kątach z miną udręczonego wielbłąda.
   - Przecież w lodówce są kotlety- westchnęłam.
   Spojrzał na mnie, jak gepard na kotleta.
   W tym samym momencie coś wessało mój Calgon, leżący na dywanie.
   - Nie!- Krzyknęłam i rzuciłam się za nim.
   - To pewnie ta krowa! Ratuj się kto może!- Emi zaczął panikować i biegać po kuchni, wymachując rękoma.
   Jamie wziął ode mnie patelnię i przywalił nią chłopakowi prosto w łeb. I tak ujęłam to zbyt łagodnie.
   - Karm go kotletami, zabierz Vanisha i myj szczotką od kibla.- Tak dziwne instrukcje od tak poważnego gościa. Niesamowite.
   W podłodze utworzyła się wielka dziura, która wessała nas do środka.
   -Coś jak spłuczka od kibla!- Wydarł się do mnie Bond.- Zawsze wiedziałem, że ci od WKnś są kreatywni!
          Wylądowaliśmy na wielkim polu poduszek, gdzie na środku znajdował się już piedestał dla Halinki.
   - Nareszcie. Czekaliśmy na was.- Rozległ się jej przesłodzony głos.
   Wszyscy zgromadzeni patrzyli na siebie zagubionym wzrokiem, w których widziałam strach. Było nas co najmniej połowę mniej.
   - Pierwszego dnia wyeliminowaliśmi tchórzy i słabeuszy. Jak widać, było ich dość dużo. Do następnego etapu przechodzi dziewiętnaście osób.- Zaszczebiotała.
   Wodziłam wzrokiem po tłumie.
   Ognistowłosi, Pomarańcze, Teletubisie... Wszyscy tu byli. Oj, nie będzie łatwo.
   - A teraz każda z drużyn opowie o swoim wyzwaniu.- Ustąpiła miejsca dla drużyn.
   Jak się okazało, każdy miał na sobie jakieś siniaki lub zadrapania. W porównaniu z nimi wyglądaliśmy komicznie.
   Uczestnicy dzielili się na cztery grupy; zaatakowani przez niedźwiedzia, zamknięci w szklanej kopule, umieszczeni w wielkim basenie pełnym rekinów i tym podobnych oraz na zatruwanych gazami typu domestos. Do tego dochodziliśmy my.
   Powoli ruszyłam w stronę piedestału, razem z Emilem i Jamesem.
   - A wy? Jaka katastrofa was dotknęła?- Zapytała Halina.
   - Zaatakował nas-wskazałam na mnie i Emi'ego- morderczy ryż.- Usłyszałam chichoty.- Uzbrojony!- Podkreśliłam.- Do tego krowa. I spotkaliśmy Jamie'ego- wskazałam tym razem na koleżkę.
   - Niemożliwe.- Zaśmiała się prowadząca.- Przejrzymy kamery.
   Na wielkim płótnie za nami wyświetlono film z naszej ryżowej bitwy. Wszyscy patrzyli na to z minami godnymi popularnych memów internetowych, a Hali po prostu stała, wykonując tak zwanego facepalm'a.
   Po skończonej projekcji rozległy się głośne oklaski.
   Prowadząca westchnęła, odprowadzając nas na miejsce.
   - A miał was zaatakować zmutowany królik...

*celowy zabieg. Inaczej by się nie rymowało, prawda? :D
__________
Dziś gościnnie James Bond ♥
Ale chyba zagości na dłużej ;3
Wracając; u góry widać skutki:
A. Wdychania tygodniowego octu* B. Wdychania domestosu C. Wdychania żelu pod prysznic z dove o zapachu ogórka i mięty *wtf?* D. Oglądania Pamiętników... *krowaaa, aua!* E. Wdychania amola, ziołowego płynu
I tak dalej.
Mam nadzieje, że nie ma błędów, bo sprawdzałam *wooow, pierwszy raz w życiu, uszanowanko*.
+ podoba się muzyka? Dziś testowo, a jeśli się spodoba zostanie na stałe ^^
Ahoj :*
(\_/)
(=','=)
(")_(") 
*Dzięki, Martyna ^^ Jest świetny ♡*
*doświadczenie z biologi. Seriously. Dziewczyny mi to podkładały pod nos!

10 komentarzy:

  1. Ha! Jestem pierwsza!!! Chyb, że ktoś wstawi zanim zdążę napisać, a wierz mi to zdarza się często :D
    Rozdział genialny i komiczny!!! Z krzesła spadłam i niemal turlałam się po podłodze (czytaj: pozrzucałam rzeczy z biurka śmiejąc się histerycznie i obudziłam mojego kota, który spojrzał na mnie z wyrzutem, prychnął i zwiał :D)
    Vanish, Calgon i Domestos żądzą ;P Szkoda, że jestem uczulona na chlor, który znajduje się w każdym z nich i nie mogę wdychać *płaczę*...
    Emilka boi się ryb? Biedny... Ryby są wszędzie :D Chociaż to raczej w okresie św. Bożego Narodzenia, a nie Wielkanocy, ale jednak... ;P
    Wiesiek przeszedł metamorfozę!!! Wow!!! Kocham bonda (ale chyba wolałam oryginalnego Wieśka :D)!!!
    Nich ten komentarz będzie kotletem dla Emila w opakowaniu w ryby i paczka ryżu dla Lucy!!! Buahahahahaha!!! Okrutna ja!!!!(mam nadzieję, że jest wystarczająco długi by były to dwie rzeczy... :D ;P)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cing, ciang, ciong majtki ściong. Hahahaha rozjebałaś system! I akcja z Vanishem i Calgonem... Co ty bierzesz?? Daj namiary na dilera! :p
    Kuffa i jeszcze Bonda w to wmieszałaś... śmiechłam tak donoście że mama zdzieliła mnie ręcznikiem po dupie :D
    Rozdział genialny i przekomiczny.
    Już czekam na kolejny.
    Pozdrawiam,
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaaaaa pierdziele.... Skisłam xD I tyle mam do powiedzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednak nie jestem normalna :/ Ja w kieszeni noszę domestos... Wiesiek spod Mostu już nie jest tą samą osobą co wcześniej *chlip* Lucy ma rację; Bonda się nie zamraża! Bonda zdziela się patelnią! Bo tak w ogóle to ona dawno nie robiła nic z lodem ... Czyżby Emilka rozmroziła jej serduszko x3 "[...]Że cię stracę" soł romantik. Cing Ciang Ciong Majtki Ściąg xD Byłoby ciekawie... Domestos, ryby, krowy i kotlety wygrywają internety. Muzyka ok, ale mi tu nie pasuje :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejkuu ale świetne ♥
    Kocham Twojego bloga :D
    Cudowny rozdział ;33
    Zapraszam do mnie:
    http://powrotdoprzeslosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany, za każdym razem się śmieję, kiedy sobie przypomnę to, co napisałaś w tym rozdziale. Taki zaczepisty polepszacz humoru, naprawdę. :D I za to cię kocham, Kotletowy Króliczku! <3
    James Bond wymiata, chociaż Wiesio spod mostu wydawał się bardziej seksowny. :C Dobra, nawdychałam się dzisiaj oparów z domestosa - to uzależnia!
    No i jest patelnia! <3 Ona pozostanie z nami na zawsze. :D
    A co do muzyki to i tak tego nie słucham - mam swoją. :D
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mleczne zombie D: ryżowy język! Emil i lodówka - miłość doskonała XD.
    Vanish i Calgon XD. MATKO. Co to za rozdział?! Ryjesz mi czachę!
    JAMES BOND! Buahahhaah XD. A jednak! Widzę, że cię zainspirowałam swoim ostatnim komentarzem XD hahaha. Dobrzeeee! Wiesiek spod mostu rlz!
    Domestos mimo wszystko jest MÓJ XD! Nie zabierzesz mi go! Ohoho!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku :D świetnie piszesz i bardzo fajnym językiem :) Blog bardzo mi się podoba i zazdroszczę weny :D
    Zapraszam też do mnie :D http://loszawszesprzyjaludziomaleniemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej :o to ja tego nie komentowałam?! Foch forever na mnie!! :oo
    WEŹ TEN ROZDZIAŁ JEST TAKI ZAJEBISTY!!!!!!!!!
    Z krzesła spadłam jak to czytałam!! Akcja z vanishem i calgonem - mistrzostwo świata!!!!
    HAHAH CIEKAWA JESTEM CO WYMYŚLISZ W NASTĘPNYM BO NADAL LEŻE I NIE WSTAJE ZE SMIECHU!! HAHAHHA!!!!! :DDD
    Wiesio spod mostu jest mój!! Kocham !! Ubustwiam *.*
    Chce next! :oo bardzo chce next!! :oo

    OdpowiedzUsuń
  10. kocham Twoje opowiadanie! *.* jest świetne ♡
    zapraszam :) http://jazdakonnaiwiatr.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila