-Jak to: więcej niż amatorzy? Mówiłaś, że byli tylko profesjonaliści.-Opadłam na krzesło przed biurkiem.
- Lucy, nawet nie wiesz, ile rzeczy mówiłam, żeby cię ochronić.- Potarła dłońmi o skronie.- Jesteś dla mnie jak wnuczka.
- Tak, babciu. Wiem to- mruknęłam po raz setny.- A teraz powiedz mi o co chodzi.
- Ośrodek Szkoleniowy Zabójców Śmierci to najlepszy ze wszystkich organizacji wyłapujących duchy. Zawdzięczają tą przede wszystkim temu, że wiedzą, że duchów, czyli jak dobrze wiesz, dusz z zaświatów, nie można wyłapywać. To dało im dużą przewagę. Wiedzieli, czym różnimy się od nich, gdzie przebywamy, skąd jesteśmy, jaką funkcję pełnimy. I mimo że czytałaś historię Salidie, nie wspomniano w niej o masowych zniknięciach duszyczek i mieszkańców. Jak myślisz, kogo to wina?- Nie odpowiedziałam, bo było to pytanie retoryczne.-Ale organizacja ta nie powstałaby i nie odnosiłaby sukcesów, gdyby nie ich wódz i przywódca, Gabriel. Z tego co pamiętam, zginął podczas z jednej bitw, wykrwawiając się. To dzięki niemu nas lokalizowali. To wszystko przez niego.- Babcia westchnęła ciężko.
- Ale jak nas lokalizowali, skoro jesteśmy niewidzialni?
- Sęk w tym, że Gabriel był kiedyś Śmiercią.
- Myślałam, że to posada żeńska- podkreśliłam ostatnie słowo.
- Ja też.- Staruszka się uśmiechnęła.- Gdyby się przyjrzeć, to on faktycznie wygląda jak baba .Standardowa baba po pięćdziesiątce.
Zaśmiałyśmy się obie.
- Stąd czerpał informacje- powiedziała już poważnie.-Dodatkowo, wykradł z tajnych laboratoriów specjalistyczne sprzęty.
- Co robił ze złapanymi duszami?
- Zazwyczaj zmuszał je do opętań. Prosił o zabicie kogoś. Lub po prostu więził dla satysfakcji.
- Babciu?
- Tak?- Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Ta organizacja istnieje nadal.
- Dziecko.- Staruszka pobladła.- Skąd ty to wiesz?
- Złapali mnie.
- Co?!- Kobieta wbiła paznokcie w twarde drewno biurka.
- Kiedy byłaś na delegacji, odwiedziło mnie dwóch niezmiernie miłych młodzieńców. Jeden z nich to pan od księgowości, którego zamroziłam, a drugi to mój wspólnik Emilka.- Babci szczęka opadła, dosłownie. Podniosła ją z podłogi i zanurzyła w szklance z wodą, kiwając głową na znak kontynuacji.-Otóż, Emil nie był zbyt rozmowny. Ale kiedy zjadł kawałek zatrutego jadem Ally kotleta...
- Otrułaś go?- Zapytała babcia, już ze szczęką we właściwym miejscu.
- Sam się o to prosił.- Wzruszyłam ramionami.- Kiedy się ocknął, wrobił mnie na oczy słodkiego psiaka...
- Dałaś mu się nabrać?- Staruszka uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Możesz nie przerywać? I wtedy coś mnie dziabnęło. To musiała być strzykawka z trucizną, bo kiedy uciekał, kręciło mi się w głowie. Dorwałam go w windzie i... zemdlałam.- Dokończyłam historię, jednocześnue zaczynając jej drugą część.- Obudziłam się w tym właśnie ośrodku. Nie powiem, nazwa zabrzmiała mi podejrzanie. Przygwoździłam mojego koleżkę do ściany i wyszłam, mrożąc ochronę.
- Pamiętasz ich lokalizację?- Zapytała, wyjmując kartkę i długopis.
- Sklep Kotleciki Babci Emilki. Wiem tylko tyle.- Kobieta zapisała dane na kartce, podkreślając je.
- Lucy, sytuacja uległa zmianie. Od dziś masz kategoryczny zakaz wychodzenia z tego budynku, tym bardziej z Salidie.
- Ale na jutro byłam umówiona z Michałem...- burknęłam niezadowolona.
- To będzie jeden wyjątek. I ostatnie twoje spotkanie z nim. Teraz skupisz się na Emilu.
- Mam go zabić?- Zapytałam z szerokim jak nigdy uśmiechem na twarzy.
- Nie. Masz się z nim zaprzyjaźnić- odparła babcia.
- Chwilunia, czy ty mówisz jakimś językiem, w którym "zaprzyjaźnić się" oznacza "zabić"?
- Lucy Logax, masz w jak najszybszym tempie zaprzyjaźnić się z nim!- Krzyknęła staruszka, a ja aż podskoczyłam ze zdziwienia.- Teraz liczy się każdy zwiadowca, każdy żołnierz.
- Ale nie możesz zaniedbywać posady Śmierci!
- Tak. Dlatego konkurs przyspieszymy- powiedziała staruszka ze stoickim spokojem.
- Ale...- zaczęłam.
- Nie ma żadnego ale! Wyjdziesz stąd i natychmiast udasz się do swojego najlepszego przyjaciela Emilki, a stamtąd prosto do swojego pokoju, gdzie urządzicie piżama party, żeby się lepiej poznać!- Jej głos odbijał się echem od ścian, co dodawało jej spektularności.
- Dobrze- mruknęłam.- Ale przypadkowo mogę go zabić.- Ruszyłam do drzwi.
- Lucy!
- Przypadki się zdarzają- dokończyłam i powoli podeszłam do dębowych drzwi pokoju Emila.
Trzy krótkie puknięcia i brak odpowiedzi.
Zmartwiło mnie to.
- Albo mi łaskawie otworzysz, albo...- zawołałam.
Kiedy nikt się nie odezwał, cofnęłam się o parę kroków.
Jeden... Dwa... Trzy...
Wzięłam rozbieg i wystawiłam nogę w pozycji idealnej do wywarzenia drzwi.
Akurat wtedy, gdy stanął w nich Emil.
Pech chciał, że jego głowa (a dokładniej oczy) znajdowały się na poziomie mojej stopy.
Kiedy już został zaatakowany, runął na podłogę jak długi, a ja za nim.
Usłyszałam potok przekleństw, których nie będę wspominać, bo aż uszy więdną.
- Co ty tu, do diabła, robisz?!- Krzyknął, masując obolałe miejsce.- I dlaczego na mnie siedzisz?!
Wypadło trochę niezręcznie.
Wstałam powoli i czekałam, aż chłopak też wstanie. Natychmiast udał się na łóżko.
I żeby było jeszcze ciekawiej, nie miał na sobie koszulki.
Miał opaloną i umięśnioną klatkę piersiową.
Ugh.
- Co ty tu robisz, pytałem?- Popatrzył na mnie krzywo.- Hej, czemu się na mnie gapisz?- Cały czas wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana.
Potrząsnęłam głową.
- Przyszłam cię odwiedzić- oznajmiłam krótko.
- Wiesz, jakoś ci nie wierzę.- Zdjął rękę ze swojego lewego oka, na którym gościła przed chwilą moja stopa.
Skrzywiłam się, widząc wielkiego siniaka i nie mniejszą opuchliznę.
- Aż tak źle?- jęknął.
- Tak.
- Mogę wiedzieć, gdzie jest lód?- Zapytał.
- Tutaj!- Zamroziłam go. Ups.- Ojć, sorry, przyzwyczajenie.- Odmroziłam chłopaka. Wyciągłam do niego dłoń, na której pojawiłysię kostki lodu.
- Dzięki- mruknął niechętnie, zawijając go w jakąś szmatkę leżącą na łóżku.- A czy teraz powiesz mi, dlaczego tu jesteś?
Czy on zawsze był taki upierdliwy?
- Przyszłam cię odwiedzić- syknęłam.
- Normalni ludzie nie odwiedzają innych kopniakiem w twarz- burknął.
- Nie odpowiadałeś, kiedy pukałam.- Usiadłam po turecku przed nastolatkiem, na podłodze.
- Brałem brysznic, nie widać?- Ponownie odsłonił swojego siniaka i wskazał na siebie.
- Okej, okej, nie bulwersuj się.- Prychnął na te słowa.- Ale musisz przyznać, że kopniak był niezły.
-Yhm.- Wyciągnął ścierkę po nowy zapas lodu, a kiedy dostał już to, co chciał, zapytał:- Babcia ci kazała, tak?
- Tak-mruknęłam.- Ostatnio dość dużo zmienia w moim życiu.
Po co ja mu to mówiłam?
- Słyszałem, że byłaś na randce.- Wyszczerzył się, ukazując szereg w miarę prostych, białych zębów.
- Więc chyba źle słyszałeś.- Zaczęłam się bawić frędzlami od koca okrywającego łóżko chłopaka.
- Jestem pewien, że dobrze słyszałem. Cały budynek o tym trąbił. Jak było?
- A coś ty się tak nagle zainteresował, hm?- zapytałam podejrzliwie.
Przejechał wolną dłonią po włosach, przeczesując je i układając w jeszcze większym nieładzie niż przedtem.
- Słuchaj. Po prostu zrozumiałem, że nie ma sensu z tobą walczyć, skoro jesteśmy wspólnikami. Przynajmniej do czasu, kiedy tak jest, możemy zawiesić broń.
Zatkało mnie, szczerze mówiąc. Nie wiedziałam, że jest taki mądry (bo nie jest).
- To jak? Chwilowy rozejm?- Wyciągnął w moją stronę wyciągniętą dłoń na znak pokoju.
Powoli uniosłam swoją i przypieczętowałam naszą umowę.
Nadal wpatrywałam się w Emila i jego bliznę na policzku.
- Lucy, proszę cię, nie gap się na mnie. Zaczynam się bać.- Nastolatek ponownie zmienił okład. Opuchlizna się zmniejszała.
- Kiedy byłam u ciebie, że tak się wyrażę, przejechałam ci po policzku nożem.- Nadal wpatrywałam się w jego twarz, zamyślona.- Nie leciała z niej krew. Dlaczego więc blizna jest czerwona?
- Zawsze jesteś taka ciekawska?- Mruknął.- Nie chciałbym ci tego mówić teraz.
- Więc powiesz mi to na piżama party- powiedziałam cicho, nadal maltretując frędzle.
Chłopak zachichotał.
- Czy ty przypadkiem nie uszkodziłaśmi też słuchu? Bo usłyszałem "piżama party".- Wybuchnął śmiechem i odłożył szmatkę z lodem na półkę, sam tarzając się po łóżku.
Czekałam aż się uspokoi. Trochę to trwało.
- Nie, głuchy jeszcze nie jesteś- powiedziałam, a mina momentalnie mu zrzedła.
- Nie, proszę, powiedz, że się przesłyszałem.
- Przesłyszałeś się- odrzekłam spokojnie.
- Serio?- Zapytał z nadzieją.
- Nie.
Emi westchnął i usiadł na krawędzi łóżka, myśląc.
- Babcia znów w akcji?
- Nie, to był mój pomysł.-Uśmiechnęłam się słodko.-Nie podoba się?- Dodałam z udawanym żalem.
- Promieniuję radością- mruknął.
- Będę za pół godziny. W międzyczasie sprzątnij tu trochę.- Wskazałam na bałagan, którego sama mu narobiłam; nitki z frędzli kocu.
Jakaż ja jestem zła.
Wróciłam do biura, które nie było daleko, bo aż pięć kroków od drzwi pokoju Emila. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w szare spodnie od piżamy i pierwszą lepszą czarną podkoszulkę, która wpadł mi w ręce. Włosy zaplotłam w warkocza. Nałożyłam na siebie jeszcze sweter do kolan, aby moje srebrne znaki i tatuaże nie były widoczne.
Srebrne linie pokrywały moje ciało od ramion aż do dłoni. Nie miałam ich zawsze, kiedy przebywałam w Salidie, pojawiły się, kiedy umarłam po raz trzeci.
Tatuaże także powinnam nazwać znamieniami, albo czymś w tym rodzaju, bo pojawiły się znikąd jakiś miesiąc temu.
Oplatały mnie od szyi, rozchodziły się na plecy i ramiona, ale nie przechodziły na ręce. Były to czarne esy-floresy.
Do wszystkiego dochodziły jeszcze trzy białe śnieżynki, znajdujące się na lewym obojczyku.
Emil stałby się podejrzliwy i ciekawski, gdyby je zobaczył.
Z łazienki porwałam grzebień, szczoteczkę do zębów i pastę, a z szuflady mojego biurka mój notatnik oprawiony w czarną skórę i skradziony niedawno zeszycik nastolatka, który upadł mi na ziemię.
Podniosłam go i spojrzałam na rysunek, na którym się otwarł. Przedstawiał młodego mężczyznę, kropla w kroplę Mike'a. Wolałam nie wnikać, co on tam robi, zwłaszcza, jeśli naszkicowano wokół niego co najmniej piętnaście serduszek. Westchnęłam ciężko i wróciłam do Emila. Miejmy nadzieję, że ten wieczór nie będzie do bani.
Zapukałam do drzwi i odczekałam chwilę. Nie chciałam powtórzyć sytuacji sprzed godziny. Wejście lekko się uchyliło, a kiedy otworzyłam je szerzej, zobaczyłam skulonego na ziemi Emila.
-Proszę, nie bij mnie!- Zasłonił twarz rękoma.
-Nie bój się, ćwiczyłam dziś rano- mruknęłam, kładąc przyniesione rzeczy ma stoliku pod oknem.
Chłopak wstał (nadal nie ubrał koszulki, Panie, dlaczego?) i podszedł do mnie, wertrując przedmioty.
-Hej, to chyba moje!- Oburzył się na widok swojego notatnika.-Miałaś mi to oddać!
- Ale zemdlałeś. Jaka szkoda- powiedziałam bez emocji.
Nastolatek zamilkł i przeglądał dalej.
- Prysznic jest tam.- Wskazał ręką drzwi po prawej, nie odrywając wzroku od zdobyczy.
- Przykro mi, ale dziś nie mnie nie podglądniesz. Myłam się u siebie.
- Jaka szkoda- rzucił.
Porwałam poduszkę z łóżka i rzuciłam nią w Emila.
- Hej!- Odwrócił się i oberwał po raz drugi.
Zachichotałam.
- Zostaw mnie!- Krzyczał, przedzierając się przez deszcz poduszek, ale na jego twarzy dostrzegłam uśmiech.
Kiedy już skończyła mi się amunicja, a wróg był już u wrót, zostałam przerzucona przez ramię chłopaka.
Zaczęłam tłuc go pięsciami po łopatkach, śmiejąc się razem z nim.
- Mówiłam, że piżama party to świetny pomysł.- Usłyszeliśmy głos.
Gwałtownie odwróciłam głowę i zobaczyłam babcię w drzwiach z całą jej świtą, uśmiechającą się.
-...I właśnie tak bym cię pokonał.- Nastolatek przerzucił całe moje ciało przez ramię, a ja wylądowałam na podłodze.
Pocierając bolącą głowę dostrzegłam, że staruszki już nie ma. Tak to już jest: raz jest, a raz jej nie ma.
- Poszła?- Szepnął.
- Tak. Zamknij te durne drzwi, okej?
Wykonał rozkaz i rozsiadł się na łóżku, a ja chwyciłam leżącą najbliżej mnie poduszkę i na niej usiadłam.
-To co, prawda czy wyzwanie?- Spytałam.
Emil popatrzył na mnie.
-Ta durna gra dla nastolatek?
-Emilko, nie kłóć się. Wspomę tylko jeszcze, że gramy w prawda-wyzwanie na rozbieranie. Zaczynamy od młodszej. Kiedy się urodziłeś?
- Czwarty styczeń.
- Czyli ja zaczynam.- Uśmiechnęłam się.- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie- burknął.
- Mój wujek ma kota. Bardzo uroczego kota. Pójdziesz do niego i przytulisz go.- Uśmiechnęłam się ponownie.
- Okej, gdzie mam iść?- Wstał, okazując gotowość.
- Do Piekła.
- Ha. Ha- powiedział.- Bardzo śmieszne- mruknął z sarkazmem.
- Nie żartuję- odrzekłam całkiem poważnie.- Słyszałeś kiedyś o kotku diabła? Hello Kitty? Hell o' Kitty?
- Ona naprawdę istnieje?- Zrobił wielkie oczy.
- Oczywiście, że tak.
- Prawda.- Zmienił zdanie.- Nie chce mi się iść do piekła.
Zaleciało tchórzem.
- Dlaczego zamiast krwi z blizny na policzku leciała jakaś dziwna substancja?
- Odpowiem na to później, obiecuję- mruknął.-Teraz coś innego.
- Hmmm.- Zastanowiłam się.- Dlaczego boisz się kotletów?
- Dzieło Szatana i tyle!- Machnął ręką.- Tak jak domestos.- Dodał.- Teraz moja kolej.
- Obojętne mi to, wybierz, co chcesz- uprzedziłam jego pytanie.
- Dlaczego nie masz serca?
Taaa, gdybym je akurat miała, trafiłbyś w jego sedno.
- Nie odpowiem.- Skrzyżowałam ręce na piersi. Nie zniżę się do poziomu mówienia mu o tym.
- No to rozbieraj się.- Fajnie to zabrzmiało, nie powiem.- Co dajesz jako fanta?
- Wybierz.- Wskazałam na siebie.
- Sweter.
Wszystko tylko nie to, w s z y s t k o.
Niechętnie ściągnęłam z siebie ubranie, starając się jakoś zakryć znaki. Rzuciłam materiał na fotel.
- Zadowolony?- Skluliłam się, obejmując rękami.
Emil wpatrywał się we mnie, ale nie protestowałam. Mógł mnie znienawidzić, a mnie to rybka (jakby to powiedziała moja babcia). Ciekawa byłam, co w tej chwili chłopak sobie myśli."To psychopatka!"
Trwało to chwilę.
- Co?- Rozłożyłam ręce, ujawniając kolejne partie.- Mowę ci odjęło?
To już było denerwujące, no!
- Teraz moja kolej- szepnęłam, ignorując dziwne zachowanie nastolatka.- Kim jesteś? Naprawdę? I dlaczego należysz do Organizacji Zabójców Śmierci?
Brak odpowiedzi, bo towarzysz nadal się we mnie wpatrywał. Miałam ochotę przykryć się tym mięciutkim kocem z łóżka.
- Hej? Ziemia do Kotleta, Huston!- Dźgnęłam go w kolano.- Hej? Kim jesteś?
Jego spojrzenie było nieobecne. Nad czymś myślał.
- Do jasnego gromu, kim jesteś!- Krzyknęłam na całe gardło.
Chłopak opuścił głowę i odpowiedział, również krzycząc:
-Rany boskie, jestem Kioskiem!
_______________________
Długościowo na Dzień Kobiet dla wszystkich pań ♥
Mam nadzieję, że się podoba ^_^
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ-NOWY, LEPSZY ROZDZIAŁ :)
Pytacie mnie, co biorę. Otóż nic.
Co prawda nawdychałam się pieprzu na fizyce (środa, doświadczenie) i środków czyszczących na polskim (czwartek, nie wnikajcie XD) ale tak ogólnikowo jestem całkiem normalna >złowieszczy śmiech< XDDD
A teraz sprawa z kioskiem: czekajcie na następny rozdział.
Jaka ja jestem zuaaaaaa!
Teraz dla Naff'a XD
Tak, zaczęłam oglądać anime. Zaczęłam od Lucky Star, chociaż nie myślałam, że to fajne :D (zauważyłam po kotletach w czołówce)
Masz jakieś inne ciekawe? XD
Wszystkiego najlepszego również tobie.
OdpowiedzUsuńRozdział, wydaje mi się, jeden z weselszych w całej serii. Emil bez koszulki? Mrr... no co? Rozmarzyłam się! Piżama party chyba najlepsze o jakim czytałam. A babcia jak zawsze musiała obaczyć co nastolatkowie robią... eh taki ich urok.
Pozdrawiam i czekam na kolejny ^^
Elfik Elen
PS. Koniec taki troche dziwny. O co kaman? Dlaczego Emil jest kioskiem?? Da fuk is dis?
UsuńIdealne !
OdpowiedzUsuńAle o co chodzi z tym kioskiem ?
I szkoda, że nie rozbierali sie dalej ;/
Hahahaha uwielbiam tego bloga. Tylko właśnie nie mam pomysłu o co chodzi z tym kioskiem... Mam nadzieję, że nam to wyjaśnisz w nn. A więc czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPS. Wyczuwam, że ona się z nim zaprzyjaźni na prawdę i bd problem xD
Całkiem fajny blog, długie rozdziały, jednym słowem przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na prolog be-my-mystery.blogspot.com
Tekst z szczęką wywołał u mnie falę śmiechu XD buahaha. Aż mój chłopak się przybliżył i przeczytał to XD mwahahha.
OdpowiedzUsuńLucy partyzant XD mwhaha. Przywaliła ze stopy Emilowi, który ma świetną, gołą klatę *___* och, brałabym, brała!
Domestos dziełem szatana, a raczej... dziełem przeciwko Szatanowi XD mwahhah! A kotlety rządzą! Nie wiem co Emil do nich ma, no, cholera!
I na koniec wybuchnęłam śmiechem. "Jestem kioskiem!" O matko, aż lecę pisać swoje opowiadanie. Normalnie mnie zainspirowałaś BUAHAHAH XDDDDD. *leży ze śmiechu na podłodze*
Co do anime - zapraszam na fejsa, chętnie coś polecę <3
Ach, cóż tu dużo mówić. Po prostu się zakochałam w fabule, Twoim stylu pisania *.*! Nie wiem co mam powiedzieć ! Pisz dalej, więcej bo naprawdę masz talent. I przy okazji zapraszam dla swojego bloga.
OdpowiedzUsuńhttp://law-of-death.blogspot.com/ już niedługo V rozdział :)
Och no co ja mogę powiedzieć
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział
Strasznie nie mogę doczekać się kolejnego
I jak się uśmiałam w tym rozdziale
Świetne
pozdrawiam
Aqua
To jest boskie *.* nie mogę się doczekać następnej! Dodaj niedługo proszę!
OdpowiedzUsuńhttp://katevallery4.blogspot.com/
Super ♥ Czekamm na kolejny ;DD Dawaj dalej ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://powrotdoprzeslosci.blogspot.com/
super ;3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://ideprzezswiatzrozwiazanymisznurowkami.blogspot.com/
Nominuję cię do LBA, więcej szczegółów u mnie. xoxo
OdpowiedzUsuń~ NATT
Super :)
OdpowiedzUsuń