Zaczęłam się śmiać. A jako że robiłam to po raz pierwszy od jakichś... piętnastu lat, zabrzmiało to jak warczenie piły łańcuchowej. Emil odsunął się gwałtownie i popatrzył na mnie ze strachem.
-Co to jest?!- Przywarł do ściany jak spalony kotlet do patelni (chyba oficjalnie mam fioła na punkcie kotletów).
Tarzałam się po podłodze i chichotałam jak psychopata jeszcze przez jakiś czas. Kiedy wreszcie byłam zdolna coś z siebie wykrztusić, odezwałam się:
- Ty... Ty serio myślałeś, że mnie zabijesz?- Zaśmiałam się ponownie, tym razem bardziej melodyjnie.
- Każdego można zabić- mruknął.
- Gościu.- Wstałam z podłogi i otrzepałam spodnie. Z rany na lewej piersi wydostała się prawie niewidoczna mgiełka z kryształków lodu. Wiedziałam. że za jakiś czas zasklepi ona ranę.- Czy ty w ogóle
myślisz? Jakieś trzy sekundy przed tym, jak wbiłeś we mnie sztylet- pokazałam mu dowód rzeczowy- mówię ci, że nie mam serca,a ty atakujesz mnie właśnie w nie!- Uśmiechnęłam się drwiąco.- A teraz może powiesz mi, kim jest ta miła panienka?- podeszłam do posągu.
-Odczep się od niej- warknął.
-Może to twoja ukochana?- Okrążyłam dziewczynkę.-Albo córeczka?- Zadrwiłam.
-Zostaw ją!- Krzyknął i ruszył w moją stronę, aby zaatakować, ale przygwoździłam go do ściany lodem.
-Więc? Kim ona jest?- Nalegałam.
-To moja siostra- odparł zrezygnowany, kładąc głowę na piersi.
-Bohaterski braciszek, tak?- Spojrzałam na niego przenikliwie.
-Możesz zrobić ze mną co chcesz. Nawet przerobić mnie na mielone, ale ją zostaw- prosił.
-Zobaczymy.-Odparłam tajemniczo.
Zapadła między nami cisza, przerywana tylko miarowym oddychaniem Emila.
-Na dziś chyba koniec treningów- mruknęłam.
Rozkazałam strażnikom jak najszybciej zjawić się w sali treningowej. Steve i jego świta przybyli niedługo po zawiadomieniu.
-Doprowadźcie ją do Kotlecików Babci Emilki. Zaraz pod drzwiami- szepnęłam do dowódcy, na co on w odpowiedzi zasalutował.
Emil patrzył na to wszystko przerażonymi oczami, szarpał się, dziwnie przeklinał. Kiedy posąg już wyniesiono, stopniowo odmroziłam chłopaka.
-Co oni jej robią? Co?!- Wrzeszczał, unieruchamiając moje ręce.
-Zabrali ją tam, gdzie powinna się teraz znajdować.
Mój towarzysz uniósł dłoń, jakby chciał uderzyć mnie z liścia, ale najwyraźniej się powstrzymał.
-Czy jest bezpieczna?- Zapytał cicho.
-Można tak powiedzieć- mruknęłam, przypominając sobie niezbyt zawodową straż w Ośrodku Szkoleniowym Zabójców Śmierci.
-Chodź już. Nie chciałbyś jeszcze ode mnie oberwać- powiedziałam do niego i zaczęłam podnosić bronie ze środka sali, chowając je do kantorka.
Kiedy już skończyłam, zaprowadziłam Emila do jego nowego więzienia, to jest pokoju. Był on naprzeciwko mojego biura i znajdowała się w nim masa kamer.
-Od dziś mieszkasz tu. Chwilowo. Nie chciałam, żeby ktoś podglądał
mnie pod prysznicem.
-Wcale tak nie robiłem! Poza tym, ty też święta nie jesteś!- Oburzył się chłopak.
-Ale ja jestem u siebie.- Uśmiechnęłam się słodko i wyszłam z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz i pokrywając je warstwą lodu (tak dla pewności).
Sama udałam się do swojego biura, aby sprawdzić stan moich stypowiczek. Sally w koszu. a Ally na lampie. Bywało gorzej. Jako że kosz był zaraz przy drzwiach, pingwinek pierwszy został wyzwolony. Kiedy wylądował w swoim pokoiku, na ciepłym łóżeczku, przyszła kolej na węża. Na szczęście zwierzę się nie obudziło przy przenoszeniu na stertę ręczników. Dzięki temu uniknęłam sporej porcyjki jadu w moim organizmie.
Usiadłam przy biurku, wyciągając z szuflady lizaka skradzionego ze sklepu Zielonych.
Swoją drogą, ta sprawa z Emilem i słodką aferą była podejrzana. Duchów z Salidie przecież nie można zobaczyć. A ja nie przypominam sobie, żebym była pijana, naćpana albo coś.
Bo dobrowolnie bym mu nic nie powiedziała.
Z ociąganiem wróciłam do znienawidzonej przeze mnie papierkowej roboty. Zauważyłam, że wśród dokumentów nie ma już tej tajemniczej żółtej karteczki. Ale nie mam czego żałować. Po dwóch godzinach bezustannego wypisywania na kartkach papieru, ktoś zapukał do drzwi.
Odłożyłam długopis.
-Wejdź.- Mój głos był zachrypnięty, ale dość głośny. Muszę się czegoś napić.
-Wiadomość dla panien...To znaczy dla Lucy- podał mi zaklejoną, bíałą kopertę.
-Dzięki- wzięłam przedmiot do ręki i powoli otworzyłam.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. W kopercie znajdował się bardzo
treściwy list. Ze złości podarłam go i wrzuciłam do kosza. Babciu, tak
ze mną pogrywać nie będziesz. Ruszyłam do gabinetu staruszki, stąpając ciężko, z oczami jarzącymi się od wściekłości.
Stałam przed drzwiami do gabinetu babci zastanawiając się, czy kulturalnie zapukać, czy może raczej wyważyć drzwi. Uznałam jednak, że mam na sobie nowe buty i wolałabym ich nie niszczyć. Zapukałam energicznie.
-Proszę!- Powiedziała śpiewnym głosem staruszka, ale gdy zobaczyła, kto jest gościem, dodała:- Lucy, wiesz, że cię kocham...
Przerwałam jej.
- Babciu, ile razy mam ci mówić, że...
- Musisz się ustatkować, kochanie. To doda ci punktów na WKnŚu.
- Nie obchodzi mnie to babciu! Nie będę się spotykać z jakimś- wzdrygnęłam się na samą myśl- Zielonym. Poznałam jednego i mam dość.
- Jeden chłopak nic nie oznacza.- Tłumaczyła się babcia.- Znam tego młodzieńca.
- Babciu... Wolałabym potrenować.- Burknęłam obrażona. Nadal stałam w drzwiach.
- Lucy, nie zadzieraj ze Śmiercią- ostrzegła mnie.
- Wkrótce będę mogła powiedzieć ci to samo.- Mruknęłam.
- Kiedy będziesz mogła tak powiedzieć, pozwolę ci na to. Ale na razie nie możesz.
- Zrobię wszystko, byleby nie...
- Masz iść na spotkanie z tym Zielonym i być dla niego miła. To nie jest prośba.- Powiedziała stanowczo.- A teraz może ubierzesz się w jakieś ładne ciuszki. Słyszałam, że to się im podoba.
Wyszłam z pokoju, trzaskając mocno drzwiami. Bo skoro nie mogłam ich wyważyć, przynajmniej nimi trzasnę.
Z drzwiami mojego pokoju zrobiłam to samo. Byłam wściekła. Babcia znowu próbowała mnie zeswatać, w dodatku z jakimś Zielonym. Podeszłam do szafy i przeglądnęłam jej zawartość.
Słyszałam, że ludzkim chłopakom podobają się dziewczyny w sukienkach. Poszperałam trochę, ale żadnej nie znalazłam. Najlepszym wyjściem było ubranie mojej czarnej, kwiaciastej spódnicy ponad kolana, czarnej, koronkowej podkoszulki i szpilek w tym samym kolorze. Zapewne babcia by pochwaliła ten ubiór. Rozpuściłam włosy, zazwyczaj splątane w warkocz. Do torebki wrzuciłam komunikator, notatnik i ołówek oraz sztylet (ostrożności nigdy za wiele).
Wyszłam z biura, jeszcze raz zerkając na moje pupilki. Ruszyłam na moją upragnioną randkę.
_______________________________________________________________
Mam nadzieję, że wyszło mi to trochę dłużej niż zazwyczaj :)
Starałam się ^__^
Czekam na Wasze opinie <3
Niech moc kotletów będzie z Wami!
Pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńTo tak :
JESTEŚ IDEALNA
Czekam niecierpliwie na następny rozdział
J-e-s-t-e-ś i-d-e-a-ł-e-m, koniec w temacie. Dowidzenia. Weny !
Więc po kolei:
OdpowiedzUsuń1. Rozdział był super. Myślałam że Lucy zginie po raz piąty ale faktycznie, ona nie ma serca więc nie ma jak...
2. Rozdział nieco dłuższy niż zwykle.
3. Wybieram drugą opcję komentowania, tzn. KOTLETEM W MORDĘ EMILOWI
I moc kotletów z tobą mistrzu kotletów,
Elfik Elen
PS. Czekam na nn ^^
Rozdział genialny jak zwykle i taki kotletowy :3 Czekam na następny rozdział i życzę weny!
OdpowiedzUsuńSuper! :D Czekam na następną część :3
OdpowiedzUsuńZauważyłam tylko jeden błąd " to jest pokoju"
OdpowiedzUsuńOgólnie super ;)
Rozdział super. Co ja mogę powiedzieć :) może krótko G.E.N.I.A..L.N.Y
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że prędziutko dodasz nowy :P
Pozdrawiam i weny życzę
I niech moc kotletów będzie również z tobą hahaha
Aqua
( zapraszam na 8 rozdział http://aquasenshi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-8_28.html )
Śmiech brzmiący jak warczenie piły łańcuchowej BUAHAHA już na tym zdaniu leżałam ze śmiechu na podłodze XDDDD. Jestem ciekawa jak brzmi taki śmiech! I tak, Lucy ma fioła na punkcie kotletów XD
OdpowiedzUsuńBiedna Luc. Babcia to zUua kobieta, że próbuje ją zeswatać z tym zielonym kotletem D: (zielony kotlet? Znaczy, że z pleśnią? LOL. Kotlet pleśniowy).
To jest świetne! Jak czytałam to w nocy nie mogłam powstrzymać się od śmiechu :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam i czekam na ciąg dalszy *w*
Zostałaś nominowana do LBA! Więcej tutaj: http://wiecznepragnienie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuń