sobota, 15 marca 2014

▪16

   Wiem, że nie musiałam winić moich drzwi za Emila, ale one też kiedyś mi coś zrobiły (a dokładniej: przytrzasnęły palec). Ale z zawiasów nie wypadły.
Nie rozumiem moich pupili. Bo jak można tak długo spać?
Nawet ja po litrze mleka śpię krócej.
Runęłam na łóżko, zmęczona właściwie niczym.
Dlaczego temu chłopakaowi na mnie zależało?
Jeśli tak, dlaczego mnie wyprosił?
O co tu chodzi?
Czyżby on...
Zrobiło mi się niedobrze.
...Się we mnie zakochał?
Nie, nie, nie. To wykluczam od razu. Jest Kioskiem, Zabójcą Śmierci i tchórzem. W dodatku, wnioskując po szkicu Mike'a w jego notesiku, może być panem z miękkim łokciem, czyli gustować w mężczyznach.
Poza tym, kto mógłby mnie pokochać.
Znałam dobrze swoje wady i nie miałam nic przeciwko nim. Jestem jaka jestem, a jestem zła.
Wiedziałam, co się stanie, jeśli kogoś pokocham.
Nie licząc faktu, że to niemożliwe.
" Muszę stworzyć swoje własne życie".
" Zrozumiałem, że w życiu są też inne rzeczy niż uganianie się za duchami ".
" Zrobię wszystko, żeby ją chronić ".
Co to ma znaczyć?
" Ona cię chciała zabić! A przyjaźni się z tobą tylko dlatego, że chce wygrać ten durny konkurs!".
To prawda? Czy ja naprawdę tak robię?
Zawsze miałam starannie wyznaczone cele, plan w głowie, wszystko szło jak po maśle, bezproblemowo.
A teraz sama nie wiem co robię i, co gorsza, co chcę zrobić.
" Zależy mi na niej, okej?"
Te słowa cały czas dźwięczały mi w uszach.
Nie mogłam go pojąć. Po naszym instytucie kręciło się parę niebrzydkich panienek, a on nawet na nie uwagi nie zwrócił. Ale z drugiej strony... chciał mnie zabić.
Chciał, skarciłam się w myślach. Ty też.
Ale...
Nie. Koniec z tym na dziś. Poszłam jeszcze wykonać wieczorną toaletę i wróciłam do łóżka.
" Zależy mi na niej, okej?"
Zależy.
Zależy.
Zależy.

Obok mnie powietrze przeciął jeden z noży.
- Dobrze!- Pochwaliłam Emila, szczerzącego się wdzięcznie z drugiego końca sali.
Nóż trafił w sam środek tarczy, więc trening nie poszedł na marne.
- Teraz kukła!- Wskazałam na manekin po lewej. Oszczep przeszył ciało na wylot.
Gwizdnęłam z podziwu. Chłopak szybko się uczył.
- To co, koniec treningu?- Spytałam go, obracając w dłoniach ten sam sztylet, którym chciał mnie wczoraj zabić.
- Konkurs już jutro, musimy ćwiczyć.- Posłał w stronę tarczy kolejny nóż.
- Wiesz, zastanawiam się, czy to, co wczoraj słyszałam, to prawda. To całe "zależy mi na niej" i w ogóle.- Zaśmiałam się, ukradkiem spoglądając na Emila, najwyraźniej nieuradowanego moim żartem.
- Podsłuchiwałaś!- Wycelował we mnie palcem.
- Tak.- Wzruszyłam ramionami, bez poczucia winy.
- Uważasz, że to było zabawne?- Zapytał, ponownie raniąc lalkę.
- Trochę?
Przeniósł na mnie wzrok. Jego oczy były zmęczone i smutne.
- Lucy, ale ja mówiłem to na poważnie.
Sztylet wyślizgnął się z moich rąk. Zaniemówiłam.
- Lucy Logax...
- Skąd znasz moje nazwisko?
- Kocham cię- te dwa słowa wypowiedział ze spuszczoną głową, szepcząc, jakby się wstydził albo bał.
Wrosłam w ziemię, patrząc tak na niego, i patrząc.
Jego oczy robiły się coraz bardziej smutne i zmęczone, jego twarz pokryła się zmarszczkami zmartwienia.
Co mu odpowiedzieć?
- Wiem.
Spoliczkowałam się w myślach za tą odpowiedź.
"- Kocham cię. -Wiem".
To takie romantyczne.
Patrząc tak na Emila, zdałam sobie sprawę, że jestem na niego wściekła. Nie wiem czemu, ale...
Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
Usłyszałam, jak odetchnął z ulgą, a jego mięśnie się rozluźniły.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, myślałem...
Nie dokończył, bo z dużej śnieżynki z wewnętrznej strony mojej dłoni wyłonił się wielki lodowy kolec, przeszywający jego ciało na wylot.
Z piersi zaczęła wyciekać krew, plamiąc moje ręce.
Upuściłam ciało na podłogę i wybiegłam z sali.
Zabiłam Emila.

   Obudziłam się z krzykiem. Śnił mi się Emil. Nawet nie chodzi o to, że to on. Chodzi o to, że coś mi się śniło.
Jako istota niebędąca już istotą żywą, nie miałam snów.
Aż do teraz.
Nie wiedziałam dodatkowo jak potraktować ten sen, bo zabiłam w nim Emila.
Spojrzałam na moje dłonie i z przerażeniem spostrzegłam, że widnieją na nich dwie, duże śnieżynki. A jeśli to stało się naprawdę...?
Wygrzebałam się z łóżka i nie zważając na nic innego, zapukałam (a właściwie waliłam ręką w drzwi).
Otworzył mi zaspany nastolatek, przeczesujący swoje włosy.
- Co ty tu robisz?- Zapytał ochrypniętym głosem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Żył. Czyli go nie zabiłam. To był tylko sen.
Zapragnęłam go przytulić. Rozłożyłam już ręce, ale przypomniałam sobie incydent z przytulasami w moim śnie i zamiast tego oparłam się o framugę.
- Powinieneś już być na nogach.- Wywiązałam się z sytuacji.
- Jest wpół do czwartej.- Mruknął i zamykał już drzwi, żeby wrócić do łóżka, ale zatrzymałam go.
- Właśnie, za godzinę śniadanie. W kuchni już byłeś, więc trafisz tam bez problemu. A ja przyszłam sprawdzić, czy jesteś już na nogach, bo jak to mówiłeś, u was to już o drugiej nad ranem śniadanie było zjedzone.- Odeszłam.
Sen nie był prawdą, przynajmniej do połowy, bo jak wytłumaczyć te płatki śniegu na dłoniach? Muszę opracować plan działania. Nie mogę przecież zabić mojego wspólnika. Zostaje więc jedna opcja, dzięki której bezpieczna będę i ja, i on.
Muszę go unikać.

W pokoju przebrałam się w mój codzienny strój, czyli bluzę z kapturem, podkoszulek oraz spodnie, wszystko w odcieniach szarości. Ruszyłam do kuchni zaraz potem, aby nie spotkać Emila, bo tego bym nie chciała. Z koszyka ze świeżymi produktami wyciągnęłam chleb, ser oraz szynkę, a z lodówki- masło. Sobie zrobiłam dwie kanapki, chłopakowi trzy. Nie biorąc talerza, spałaszowałam śniadanie, nucąc sobie pod nosem jedną z piosenek, które kiedyś przerabiałam. Padło na "Serową armię", jako że jadłam ser.
Był tylko refren, ale za to chwytliwy i niesamowicie ciekawy:
"Jesteś serem, białym Camemberem,
Nosisz dziury, więc walcz!
Jesteśplasterkiem, szalonym serkiem,
Twoja siła to smak!".
Melodia była idealna do ćwiczeń, tekst: nie za bardzo.
Porwałam jeszcze z koszyczka wodę w butelce i jabłko, po czym ruszyłam na trening.
Sama.
Modliłam się tylko, żeby Emil także nie wpadł na ten pomysł...
__________
Sobotni rozdzialik, dłuższy z okazji *famfary*
Światowego Dnia Kotleta!
> który był wczoraj <
Nie wiem, jak Wam się podoba: Emilki za dużo nie ma, bo... Lucy go przecież unika, halo?
No to czekam na opinie ;)
Ps. Następny rozdział powinien być lepszy: dzisiaj mam zamiar upić się dwoma szampanami dla dzieci ^_^

9 komentarzy:

  1. Było cudownie! Boże, na początku myślałam że na serio Lucy zaciukała Emila, ale okazało się że to tylko sen. Głupi, nieznaczący nic sen. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo te śnieżynki to podejrzana sprawa...
    Tak czy tak pomysł z unikaniem nie do końca dobry. Moim zdaniem Lucy powinna powiedzieć co jej się śniło i żeby na nią uważał, bo może stać się krzywda.
    No, takie jest moje zdanie. Może nie za miłe czy coś, ale szczere a o szczerość tutaj chodzi a nie o pochwały, chociaż i one są mile widziane ^^
    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na nexta,
    Elfik Elen :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A może następny rozdział będzie napisany z perspektywy Emila? ;) Tak tylko pytam ^.^ Genialne!!! ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto to jest niesamowite!! Uwielbiam to opowiadanie! Porażający sen :o nie mogę się doczekać dalszych części! *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. "Kocham cię", "Wiem". LOL XD. Lucy wbiła mnie w siedzenie. Nie no. Jak czytałam wyznanie Emila, to oczy mi się rozszerzyły jak u ufo :O. Nie spodziewałam się tego! DOBRZE! Tak trzymać, Emilko!
    *CISZA, CISZA*
    To jednak był sen D: ? Nieeeeeee. Ale trzeba przyznać, że najbardziej zaskakującym momentem było zabicie Emila! Matko, ta Lucy to ma najeb* we łbie XDDDDDD. Epicka piosenka, nie ma co. Bajm by się zawstydził twórczością Lucy!
    Lucy to dupa, wiesz? Chce unikać Emila, a przecież ma z nim współpracować. No, zabiję ją. Niech podda się miłości! *rzuca serduszkami w Lucy*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany, za szybko dodajesz te rozdziały!! Odkąd mam telefon w naprawie to nie potrafię wszystkiego nadrabiać w jeden wieczór, bo nie siedzę przy laptopie non stop, a komórkę miałam zawsze w dłoni. :C
    Lucy i jej dziwny sen. Już się bałam, że ona go zabiła, a tu taki zonk. I ta jej odpowiedź na wyznanie miłości. Rany, nie chciałabym tak. ^^
    I tak jej się nie uda go unikać. W końcu będzie ją śledził, by odkryć powód tego całego "chowania się po kątach za kotletem"!
    Dobra, ja muszę mykać dalej, bo jeszcze kilka blogów do nadrobienia. :D
    Życzę weny i czekam na następny rozdział. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm... Motyw z zabiciem ukochanego (xD hehehehe) wydaje mi się znajomy. Biedna Lucy. Fajnie, że tak szybko dodajesz rozdziały. Ten blog jest wspaniały. Weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. wOOOOOOOOOOOOOOOOw, uszanowanko.
    Weny i wstawiaj szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila