czwartek, 20 marca 2014

▪18

          Stanąłem jak wryty.
Spodziewałbym się każdego, ale nie jego.
Każdy, tylko nie o n .
Lucy odepchnęła go gwałtownie od siebie i odwróciła się do mnie. Jej twarz była wykrzywiona przez gniew, a z jej nosa prawie buchała para.
- Teraz porozmawiaj sobie ze swoim kochasiem!- Ryknęła, odpychając także mnie i wyszła, trzaskając drzwiami tak, że wszystko zagruchotało.
Popatrzyłem zdezorientowany na chłopaka, który wzruszył tylko ramionami.

***

          Czy ja nigdy nie będę normalna?
Oparłam plecy o drzwi do sali treningowej i zatopiłam twarz w dłoniach.
Przypomniałam sobie bieg wydarzeń ostatnich minut.
   Ćwiczyłam rzut nożem do tarczy, kiedy drzwi otworzyły się z impetem. Odłożyłam nóż i ruszyłam w stronę wyjścia, sądząc, że to Emil. Nagle ktoś przygwoździł mnie do ściany na końcu pomieszczenia i zaczął dusić.
Spojrzałam na twarz wroga.
To był Mike.
- Hej! Miło, że wpadłeś.- Mruknęłam z sarkazmem przez ściśnięte gardło.
- Kim jesteś?- Syknął, dusząc mnie coraz bardziej.
Więc to tak wygląda sytuacja po pierwszej randce z Zielonym! Dzięki babciu! Właśnie za to cię kocham!
- Lucy. Lucy Logax. Twoja znajoma!
- Nie jesteś człowiekiem- szepnął mi ze złowieszczym uśmiechem na ustach.
- A niby dlaczego śmiesz tak twierdzić?- Prychnęłam.
- Wiesz, jeśli dziewczyna ucieka na pytanie o wierze w istoty paranormalne, to albo nią jest, albo ma z nią coś wspólnego.
- Albo po prostu spieszy się na autobus?- Zasugerowałam.
- Ale nie reaguje na to tak nerwowo jak ty.
A co, miałam cię obrzygać tęczą? Proszę bardzo, mogę ci to wynagrodzić, daj mi tylko lizaka babci!
- Miałam do załatwienia jedną sprawę.- Burknęłam. Jeśli "jedną sprawą" można było nazwać wymiotowanie i rozweselanie dzieci sztuczną tęczą.
- Wampir?- Podetknął mi pod nos czosnek, a ja niefortunnie kichnęłam w tym momencie.- Wilkołak!- Rzucił we mnie łyżeczką, najprawdopodobniej srebrną.
- A ty co, jakiś łowca wampirów?
- Duch?- Dotknął niepewnie mojego policzka, ale rozczarował się, spostrzegając, że jest materialny.- Zombie!- Zamachał mi słoikiem z czymś różowym w środku.- Cip, cip, świeży móżdżek dla ciebie!
- Weź przestań!- Odepchnęłam go od siebie, a on przycisnął słoik z jedzeniem dla zombiaków.
- Jeśli powiesz mi kim jesteś, zostawię cię w spokoju.- Burknął, chowając ten durny słoik do plecaka na ziemi.
   Zaufać mu? Mam zaufać facetowi, który przed chwilą na mnie napadł? Westchnęłam głęboko.
- Będziesz musiał mi przyrzec, że nic mi nie zrobisz. Na swoją własną krew, a jeśli choć trochę znasz się na swojej branży, wiesz co to oznacza.- Powiedziałam powoli i wyraźnie.
- Okej, okej.- Rozciął sobie palec scyzorykiem z kieszeni, to samo złożył z moim i przyłożył je do siebie.- No, to kim jesteś?- Zapytał po skończonej ceremonii.
- Lucy Logax, kandydatka na Śmierć, której jest wnuczką.- Wyciągnęłam do niego rękę w geście przywitania. On otworzył szeroko oczy, jakby tej odpowiedzi się nie spodziewał. Ciekawe jak w ogóle się tu dostał.
Mike powalił mnie na ziemię z uśmiechem (nie, nie swoim uśmiechem, tak pięknego uzębienia nie ma), wyciągając z kieszeni nóż.
- Hej, chłopczyku, mi się zdaje czy o czymś zapomniałeś?- Zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie.
- Ach tak.- Wyciągnął telefon z drugiej kieszeni i wybrał numer. Po chwili dodał, do telefonu:- Halo? Mamo, będę później. Mam jedną sprawę do załatwienia.- Rozłączył się, schował przedmiot z powrotem i ponownie na mnie spojrzał.- Wcześniej tym nożem robiłem kanapkę z keczupem.- Uśmiechnął się zdradliwie.
- Nie!- Zawołałam zrozpaczona.- Czy ty jesteś normalny? Kanapka z keczupem?- Popatrzyłam na niego jak na kosmitę.
- Co kraj to obyczaj.- Wzruszył ramionami.
- Czekaj, skoro już masz mnie zabić i te sprawy- ciągnęłam.- To mam parę życzeń. Po pierwsze, nie zabijaj mnie na podłodze. Sprzątaczka jest na urlopie od tygodnia. Po drugie, opowiedz mi, dlaczego mi to robisz. Mam chyba prawo, tak?- Uśmiechnęłam się słodko i nie czekając na jego pozwolenie, odepchnęłam go i wstałam, a następnie oparłam o ścianę, krzyżując ręce na piersi.
Chłopak nadal niepewnie na mnie zerkał.
- Nie bój się, nie ucieknę. Boję się gościa, który je kanapkę z keczupem.- Mruknęłam.
- Okej.- Przytaknął.- Więc, jestem zabójcą śmierci...
- Jak tu trafiłeś?- Spytałam, przerywając mu.
- No wylazłem na górę po schodach, w naszej bazie. Pomyliłem drzwi i zamiast do toalety...- Zarumienił się lekko.
- Ciekawe.- Powiedziałam bez wyrazu.- A skąd wiedziałeś o naszym kraju, że tak się wyrażę?
- Przeczytałem w kiosku.
- Emil.- Syknęłam z pogardą, mając na myśli nazwisko chłopaka i metaforę.
- Nie, naprawdę przeczytałem w kiosku. Ostatnio chyba miałaś ochotę na lizaki.
To zmienia postać rzeczy.
- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Wszyscy żołnierze są na miejscach, tak?
- Yhm.- Burknął.
- Okej.- Skłamał, keczupowy gościu nędzny.- Więc, czyń swoją powinność.
Michał niepewnie do mnie podszedł i przytulił. Tak to przynajmniej wyglądało, bo nóż wbił mi się w miejsce serca.
          Drzwi otworzyły się z impetem, a ja zobaczyłam w nich Emila.
Niech to. A miałam go unikać.
Tak jakby byłam już martwa i do tego przekłuta, więc odepchnęłam od siebie Mike'a i ze złością (zabawnie musiałam wyglądać), rzuciłam do przybysza:
- Teraz porozmawiaj sobie ze swoim kochasiem!
I wylądowałam pod drzwiami, jak żul pod mostem, jak kolędnicy na święta, jak uczeń przed klasą.
Drzwi, wszędzie drzwi.
Przyłożyłam do nich ucho i zaczęłam nasłuchiwać.
-... Robię? Gościu, jak ty się tu znalazłeś?! To forteca wroga!- Darł się Mike.
- Odezwał się szlachetny, który skoczył w ogień, żeby ratować swojego kuzyna!- Odpowiedział Emil, nie będąc gorszym.
Hej. To oni są kuzynami?
- I tak nie byłeś nam na nic potrzebny. Chodziło tylko o rozgłos.
- Możecie więc mnie wypuścić!
- Ciebie: tak. Mary: nie. Ona, w przeciwieństwie do ciebie czegoś się uczy!
- Znam Marysię i wiem, że nie zrobi czegoś takiego- odparł spokojnie Emi.
- Bez swojego ukochanego braciszka stała się bezradna, a jej jedyną pomocą został kuzyn.- Widziałam ten jego szyderczy uśmieszek.
- Nie powiesz tego Starszym?- Zmienił temat Kiosk.
- Jesteś nędznym robakiem, Kiosku. Nie warto.
- Mógłbyś za to dostać awans.
- Ale nie chcę.
- Zastanawiam się, czy ny cię nie zabić.- Wyznał Emil.
Michał zaśmiał się.
- Już to widzę.- Powiedział z sarkazmem.- Spadaj na drzewo do swojej Lucy. Jesteście siebie warci.
O. Nie. Ja. Warta. Emila.
Niemożliwe.
Wpadłam do sali i powaliłam chłopaka na ziemię.
- Odszczekaj to, kundlu!- Syknęłam.
- Fajnie, że wpadłaś.- Oznajmił z uśmiechem.- Hau hau.- Dodał bez entuzjazmu. Ukradkiem zobaczyłam, jak jego kuzyn się uśmiecha.
-Ty nie jesteś lepszy!- Warknęłam do niego, ale uśmiech nadal widniał na kego ryjku.
- Zamierzasz mnie teraz zabić?- Zapytał Mike.- Jesteś jakaś niezniszczalna, tak?
- Tak. Zamierzam cię zabić. Ale ten tu- wskazałam ruchem głowy na Emi'ego- mi nie pozwoli. Więc po prostu zostawię cię u mojego wujaszka. Do diabła z tobą.
Oskarżony zaśmiał się głośno.
- Od początku naszej znajomości byłaś zabawna.
- Jej wujek to Lucyfer.- Wyszeptał Emil.
Nastolatkowi zrzedła mina. Uśmiechnęłam się. Rzuciłam komunikator do mojego towarzysza.
- Naciśnij duży, czarny guzik i wypowiedz rozkaz "Kod 033, sala treningowa".
Chłopak wykonał rozkaz, po chwili więc pojawili się strażnicy, którzy zabrali śmiejącego się niczym psychopata Michała do piekła.
Ruszyłam za nimi. Miałam przecież unikać Emila. Chciałam tego. Prawda?

          Dotknęłam zimnego metalu i usłyszałam za sobą dźwięk kroków. Zrozumiałam, co się święci i czym prędzej weszłam do biura, zamykając drzwi na klucz.
- Lucy...- Powiedział Emil błagalnym tonem.- O co ci chodzi? Zrobiłem coś nie tak?
Oparłam się o drzwi. Nie odpowiem mu. Nie zrobię tego.
- Wiem, że wczoraj cię wyprosiłem i tak dalej... Ale... Na filmach brzmiało to lepiej.- Westchnął głęboko, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Przepraszam.- Usłyszałam szept.- A teraz wpuścisz mnie? Czuję się tu jak ostatni dureń.
Miałaś go unikać, unikaj go, nie chcesz go zabić. To podpowiadał mi rozum.
Resztki zaś mojego serca mówiły mi, że kotlety są kochane.
Wybór był prosty.
Zamek zazgrzytał w drzwiach, a ja stanęłam w nich jak zmizernowana ostatnia sierota.
- Hej.- Szepnęłam.
Chłopak uśmiechnął się promiennie.
- Jednak mnie wpuściłaś.- Rzekł uradowany.
- A co miałam zrobić?- Wzruszyłam ramionami.
Łóżko było pościelone, ale wciąż rozłożone. Moje królewny się obudziły, a teraz jęczały wspólnie z powodu bólu głowy.
- Lucy...- Powiedziała boleśnie Ally.
- Nie moja sprawa.- Rozłożyłam ręce.- Upiłyście się colą, macie teraz za swoje.
- Ale...- Jęknęła Sal.
- Mam żelki.- Mruknął Emil.
- Gdzie?!- Ożywiła się natychmiastowo Sally, a cały ból zniknął z jej twarzy.
Zachichotał.
- Nic im nie jest.- Oznajmił.- Lekki kac.
Idealne określenia, tak.
- Sally, żelki znajdziesz w kuchni.- Poinformowałam ją.- Dziś była nowa dostawa. Al, ty też idź po czekoladę. I poćwiczcie trochę, rozruszajcie się. Chce mieć węża i pingwina, nie dwa pączki!- Poganiałam je, otwierając przed nimi drzwi.
Kiedy zniknęły, wyjęłam z szafy popcorn. Otworzyłam go i poczęstowałam Emila. On usiadł po turecku pod ścianą, ja przed łóżkiem. Ciszę przerywało tylko chrupanie.
- Co ci się dzisiaj stało?- Zapytał chłopak, wyciągając swój notatniczek.
Westchnęłam. Mam mu powiedzieć? Chyba ostatecznie tak będzie najlepiej.
- Miałam sen. Dość realistyczny. Że cię zabiłam.- Wyszeptałam.
- Co takiego zrobiłem?- Uśmiechnął się.
- Powiedziałeś, że mnie kochasz.- Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
Zapadła cisza.
Zaprzecz temu, zaprzecz, zaprzecz!
- Dlaczego był realistyczny?
- Bo w śnie miałam na dłoniach to.- Pokazałam mu śnieżynki na dłoniach.
- I tylko dlatego mnie unikałaś?
- Ja... Nie chcę cię zabijać.- Powiedziałam.- To znaczy, do czasu, kiedy jesteśmy wspólnikami.- Poprawiłam się.
Nastolatek przeczesał dłońmi swoje włosy.
- Jak konkretnie mnie zabiłaś?- Zaciekawił się.
- No więc, przytuliłam cię...-Zabrzmiało to głupio w moim wydaniu.-... a potem kolce ze śnieżynek przeszyły cię na wylot.
- Ciekawa opcja.- Stwierdził.- Nie pomyślałaś o tym, żeby ograniczać przytulanie, od zera obowiązującego teraz, do zera? I noszenia czegoś w rodzaju rękawiczek?- Uniósł brew.
- Emil, to tak nie działa. Ja jestem niebezpieczna.
- Działajmy wobec mojego planu, jeśli mnie zabijesz, będzie to z mojej woli.- Oświadczył, wrzucając do ust popcorn.
- Miałeś mi opowiedzieć o swoim życiu.
- A ty o swojej drugiej śmierci.- Mruknął.
- Zacznij.
- Dwa miesiące temu wuj wysłał mnie do zabójców z moją przyszywaną siostrą. I do niczego się tam nie nadaje. To tak w skrócie. Teraz ty.- Uśmiechnął się.
- Rodzina wysłała mnie na wojnę, na której zginęłam- powiedziałam. Nie wspominałam więcej, mając po ostatniej takiej akcji bolesne doznania.
- A trzecia?- Zaciekawił się tak bardzo, że aż odłożył jedzenie na bok.- Będziesz miała to już za sobą.
Nie chciałam zagłębiać się w to wspomnienie, bo było najbardziej bolesne. Porwał mnie jego wir.

          - I że cię nie opuszczę aż do śmierci.- Zachichotałam na koniec.- Kocham cię.- Wtuliłam się w pierś mojego chłopaka, Eryka.
- Ja ciebie też.- Wyszeptał mi do ucha.
Znajdowaliśmy się na pięknym molo nad morzem, a słońce właśnie zachodziło. Byliśmy jedyną parą na plaży.
- Czasem myślę sobie, co przychodzi po śmierci.- Szepnął Eryk.- Czy po śmierci łączymy się z ukochaną osobą.
Oczywiście wszystko to wiedziałam, ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie teraz.
- Faktycznie ciekawe.- Stwierdziłam.- Myślę jednak, że po śmierci te osoby raczej nie chcą się już znać. Bo wiesz, w przysiędze jest "i nie opuszczę cię aż do śmierci".
- Tak...- Chłopak się zamyślił.
- Wydaje mi się, że na ciebie nie zasługuję.- Powiedziałam szeptem.- A że wszystko jest tylko snem.
- Jestem prawdziwy.- Położył moją dłoń na swoim policzku i uśmiechnął się czule.
W jego ramionach czułam się bezpiecznie, był jedyną osobą, której jeszcze mogłam zaufać. Spojrzałam w jego oczy. Czarne oczy, które nagle posmutniały.
- Co się stało?- Zapytałam z troską.
Wyjął coś z kieszeni kurtki.
- I że nie opuszczę cię aż do śmierci.- Wyszeptał nieobecny i wbił mi broń w serce.
Jedyna rzecz, która mi została, odeszła.
Miłość jest do bani.

   Otworzyłam gwałtownie oczy, spodziewając się przed sobą zatroskanego Emila, który jednak siedział spokojnie z boku.
- Wiedziałem, że wrócisz. To jak?- Zapytał, łapiąc śnieżynki z sufitu. Zły nawyk.
- Zabiła mnie miłość.
Zamarł.
- Miłość?- Zdziwił się.
- Zabił mnie mój chłopak. Ze słowami "i nie opuszczę cię aż do śmierci".- Uśmiechnęłam się smutno.
- Romantycznie.- Stwierdził.
- Jasne. Tyle, że potem już nie pokochałam nikogo innego.
- Co zrobiłaś?
- Dobrowolnie zgodziłam się na zamrożenie mojego serca. Jeden raz miłość mnie zraniła, drugi raz tego nie zrobi.
- To stąd są te...?- Wskazał na latający wszędzie śnieg.
- Tak, to był skutek uboczny, z którego jestem zadowolona.
- Miałaś bardzo ciekawe życia.
- Określiłabym je bardziej jako "bolesne".
- Przez to, że ktoś ci coś zrobił, odrzucałaś go?
- Hej, ci ludzie mnie zabili?- Tłumaczyłam się.
- Tak, ale...
- Emil, dla mnie nie ma już czegoś takiego jak przyjaźń, rodzina czy miłość. Wiem, że mogę liczyć tylko na siebie.
- A Ally? Sally? Twoja babcia?
- Oni mnie przygarnęli. Poza tym, oni też dużo nie wiedzą.
- A ja?
- Powinieneś już iść.- Potarłam skronie, zaczęła mnie od tego wszystkiego boleć głowa.- Ostatecznie w ogóle nie ćwiczyłeś.
Chłopak wyszedł bez słowa. Zostawił na podłodze tylko swój notatnik. Podniosłam go, z postanowieniem oddania go zaraz wieczorem. Przypadkowo otwarłam go na jednej z zagiętych stron. Widniał na nidj mój wizerunek, dodatkowo wykonany starannie i z precyzją.
Tylko Emil mnie zrozumiał.
Tylko Emil o mnie myśli.
Tylko Emil we mnie wierzy.
To nie zwiastuje nic dobrego...
______________
No i yeah, rozdział przed czasem, dość długi.  :)
Dziś na polskim przeczytałam, że ktoś uważa, że duszony okoń jest leoszy od kotleta.
Jestem zniesmaczona tym stwierdzeniem.
I oficjalnie mam już świra na kotlety, bo patrząc na tekst, jako pierwsze wyłowiłam słowo kotlet, a bo co!
Zapraszam jeszcze raz na Rozdzieloną.
I pozdrawiam, ahoj ♥
Zbulwersowany Króliczek.

14 komentarzy:

  1. "- Nie!- Zawołałam zrozpaczona.- Czy ty jesteś normalny? Kanapka z keczupem?- Popatrzyłam na niego jak na kosmitę." rozwaliłaś mnie tym tekstem. Rozdział świetny dowidziałam się więcej o Lucy. Ciekawi mnie przeszłość Emila czemu nie jest typowym Kioskiem co się stało z jego rodzicami wiele pytań ale może doczekam się kiedyś odwiedzi. Czekam niecierpliwie nn. Mój kom to żelek dla Sally ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. W jednych miejscach są akapity, a w innych nie. Nowa moda? :D
    No, no. Co to się porobiło? Żeby kandydat na chłopaka również pragnął ją zabić? Rodzina Emila? A, to wiele wyjaśnia. Bardzo wiele. Cytat z tym nożem - za to wygrywasz internety!! Ewentualnie znajdziesz doładowania internetowe z Orange na opakowaniach Liona. <:
    Ta jedna z wielu śmierci Lucy mogłaby być bardziej rozbudowana, ale nie będę naciskać. Przecież i tak mi się podoba. :)
    Wyłapałam kilka literówek. Radzę przeczytać rozdział raz jeszcze i to poprawić. ^^
    Chciałabym się rozpisać jak Naff, której zazwyczaj bije po oparach z domestosa (za często go wdychasz kochana, za często. xD), ale czasami bywa tak, że umysł mówi "śmiech Jenga, hahaha!" i pogadane. A z nim nie ma co dyskutować - w końcu to z nim obmyślam fabułę Miasta... ^^
    No. To życzę weny i czekam na dłuższy rozdział. ;)
    Na drugiego bloga wbiję w poniedziałek. Czemu? Bo to taki fajny dzień. :D
    Pozdrawiam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Abigail XD. Wiesz jak pocieszyć człowieka.
      Opary domestosa są spoko, czego ty chcesz! Mocny towar, musisz spróbować! Służę domestosową pomocą! Mwahahah.

      Usuń
    2. Naff, nie tylko Ty wdychasz opary z Domestosa. Moja znajoma również, przez co jest kszy kszy na lekcjach angielskiego.
      .
      .
      .
      Muszę kiedyś skorzystać z tego towaru. :D

      Usuń
  3. Czekałam na ten rozdział miliony lat kotletowych. Zerkałam co pięć minut czy już jest. A teraz już jest i mi się podoba. Wow soł romantik ending <3 Kanapki z keczupem są złe, a kotlety kochane 101% tró Ja też chcem serce z lodu (bo to takie fajne jest) Bo tak w ogóle to myślę, że oni są siebie warci :3 I nie odszczekam tego xD *śpiewa zakochana para* Rozdzieloną przeczytałam wczoraj i jest fajna. Ale ten blog jest lepszy (przynajmniej narazie) i masz go nie zaniedbywać. Losy Emilki i Lucy (która uważa, że kotlety są kochane x3) iz te mołst important. Czekam z niecierpliwością czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko Emil we mnie wierzy.
    Tylko Emil mnie rozumie!
    Jprdl jakie to jest cholernie przesłodkie <333333 !!!
    Boże weś daj następny bo to jest za zajebiste żeby dalej czekać :O
    Plllsss!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jebłam XD. Kanapka z ketchupem i "przeczytałem w kiosku" i "wylądowałam pod mostem jak żul". Widać, że miałaś niesamowicie wielkie pokłady weny. Teraz zbieraj mnie z podłogi, bo niefajnie leży się z kotletami, które uśmiechają się do ciebie i krzyczą: "Łiiiiiiiii! Podłoga! Łiiiii!", na co Naff: "Łiiiiii, kotlety, łiiiiiiiii!" (a potem Naff zamienia się w kotleta :O).
    Dobra, Abigail chyba ma racje. Za dużo oparów z domestosa. Muszę zmienić towar >D
    Eeeej, wyjście Michała z sali powinno być bardziej spektakularne! Wiesz, skoro już się śmiał jak psychopata, to powinni go zawinąć w biały kaftan (albo różowy, żeby śmieszniej było, albo... nie! Kaftan zdobiony kotletami! To byłby hit na rynku!). Napisz coś kiedyś o wujku Lucyferze, napisz *___*
    Dobry motyw ze śmiercią! Podobał mi się! Szczególnie z tymi słowami przysięgi małżeńskiej! Wszyscy chcą zabić Lucy D: cioty. Rozmróźmy jej serduszko, Emilka je przytuli C:
    NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
    .....
    ....
    Okoń wcale nie jest lepszy, niż kotlety. Ryby są beee, ryby są obślizgłe, ryby są niedobre, śmierdzą starymi skarpetami z dna oceanu D: (nie wąchałam, ale się domyślam ohoho). Więc... kotlety rządzą. Wiesz? Jak będziesz miała urodziny, to usmażę kotleta i wyślę ci go pocztą. MWAHAHHAHA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był fragment książki Astrid Lindgren, "Dlaczego kąpiesz się w spodniach,wujku?" XD
      Też się zbulwersowałam (uwielbiam to słowo), no bo jak może być coś lepszego od kotleta?
      Co do wysyłania kotleta pocztą, czekaj na urodzinki Emila (4 stycznia), bo wtedy też moje są :3
      Przypadek? Nie sondze
      Także trochę sobie poczekasz, Naff ^^

      Usuń
  6. Nieeee!!! Ja chyba jestem zła!!! Jestem psychopatką? Robię sobie kanapki z keczupem i nie jem mięsa!!!! Ale na pocieszenie lubię żelki, a zanim zostałam wegetarianką lubiłam kotlety :D
    Super blog!!! Jeden z najlepszych jakie czytam (a czytam około dwudziestu blogów naraz)!!!
    Nie mogę się doczekać next, i niech kotlety będą z Tobą!!! ;P (śmieję się jak opętana... Chyba rzeczywiście jestem psychopatką :'( )

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, fajne! Znaczy, klimat trochę nie mój, ale jest dużo humoru a to się ceni. U mnie humoru trochę mniej, ale też są opowiadania. Zapraszam na www.dieselpunk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział ;)
    Zapraszam też do mnie na rozdział 2! :)
    be-my-mystery.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Faaajne to :D Na początku miałam minę "WTF??", a teraz skisłam :D Mega zabawnie piszesz :)
    Zaobserwuję Twojego bloga jak tylko google mi na to pozwoli, bo teraz ciągle wyskakuje błąd :/
    _
    Zapraszam do mnie: http://ignis-vitae.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział:) Czekam na kolejne...

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku *_*
    Twój blog jest niesamowity :D prowadzisz go świetnie i jestem na prawdę ciekawa co się dalej stanie :)
    Zapraszam też do mnie :D http://loszawszesprzyjaludziomaleniemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila