poniedziałek, 7 kwietnia 2014

▪22

          Mknęliśmy przez miasto z zawrotną prędkością pięciu kilometrów na godzinę. Przed nami jechał rozklekotany żółty traktor ze zdartą farbą. Liczyłam tylko powoli do dziesięciu, aby nie wybuchnąć i nie nawrzeszczeć na kierowcę tegoż cudownego "porshe".
   Emil siedział po mojej prawej i przeglądał mapę, co chwila kreśląc po niej ołówkiem i mrucząc pod nosem.
   - Czego ty właściwie szukasz?- Zapytałam. Byłam już przy pięciu, a podwójna ciągła wciąż obowiązywała. Nawet jeśli miałabym złamać przepisy, sąsiedni pas wciąż przecinały samochody.
   - Jak to czego? Jedziemy uczcić twoje urodzinki. Idziemy na shopping!- Zaszczebiotał jak malutka dziewczynak.
   - Znam plan miasta na pamięć. Przeżyłam w nim trzy żywota, że nie wspomnę o odwiedzinach po śmierci- mruknęłam, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
   - Chciałem się na coś przydać.- Zaczął składać mapę.
   - Zabiłeś morderczy ryż, uchroniłeś mnie przed śmiercią i dostałeś patelnią od Bonda. To chyba na dziś wystarczy.
   - Lucy, wyluzuj. Masz urodziny!
   - Setne urodziny- szepnęłam.
   - Ah. Ja... Ten... Tego...- Zaczął chłopak, bez powodzenia.-Hmmm... To dużo.- Wykrztusił wreszcie.
   - Tak.- Skręciłam w prawo za traktorem.
   - Nie wiedziałem...- Tłumaczył się.
   - Dobrze. Wiem o tym.- Westchnęłam.- Musimy się wyrobić przed piątą potem przyjeżdża wujek Lucek, ciotka Gertruda...
   - Spodziewam się dużej rodzinki. Czemu oni właściwie przyjeżdżają? Uczcić przeżycie pierwszego dnia w konkursie?- Prychnął.
   - Emil. To moja rodzina. Jako jedyna nie porzuciła mnie przy śmierci. Poza tym, nie byłabym na tyle głupia, żeby kłócić się ze Śmiercią, władcą Piekieł i innymi.- Zezłościłam się, wbijając paznokcie w kierownicę.
   - Nie obchodzi mnie kwestia mojego życia po śmierci. Już na ziemi mam przechlapane.- Wzruszył ramionami.
   Zahamowałam gwałtownie, wciskając jednocześnie klakson.
   - Co ty robisz, baranie! Patrz, jak idziesz, jeszcze ci się obcasik złamie! Ty! Tak, ty! Co się tak gapisz!- Wrzasnęłam na przechodnia, który wbiegł prosto przed nasze auto. Akurat miałam otwarte okno, wszystko było słychać na calutką ulicę.
   Emil położył dłoń na mojej i wychylił się przez okno.
   - Wyzwanie z facebooka, stary.- Mruknął zmczonym głosem.- Muszę prowadzić z miejsca pasażera.
   Mężczyzna ruszył dalej przed siebie, rzucając w naszą stronę obelgi.
   - Czekaj, czekaj, gnido, jeszcze z tobą nie skończyłam!- Darłam się jeszcze za nim. Emi zamknął okno.
   - Luc, ludzi przeraża już brak kierowcy za kółkiem, a co dopiero głos znikąd. Może nie pamiętasz, ale jesteś niewidzialna.
   - To... Dlaczego ty mnie widzisz?- Zauważyłam, ruszając dalej. Na szczęście chwilowo zgubiliśmy naszego partnera jazdy, żółtego traktorka.
   - Właśnie.- Spuścił głowę.- To się dzieje od jakiegoś tygodnia.
   - Widzisz duchy?- Wyszeptałam z niedowierzeniem.
   - Najwyraźniej tak.
   - Niesamowite, myślałam...
   - Hamuj, hamuj. To tutaj.- Zmienił temat.
   Zaparkowałam przed ogromnym centrum handlowym "Badylarka", tuż obok żółtego malucha.
   W ciszy ruszyliśmy do wejścia.
   - Tak właściwie, to gdzie chcesz iść?- Zapytałam Emila.
   - To ty decydujesz.- Uśmiechnął się do mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że jest całkiem ładny, gdy się uśmiecha.
   - Ja nigdy nie chodziłam po sklepach. W każdym razie, od dawna.- Mruknęłam z zażenowaniem, wpatrując się w swoje czarne trampki.
   - Nauczę cię!- Chwycił moją rękę i pociągnął do pierwszego sklepu, odzieżowego. Natychmiast ruszył w stronę sukienek.
   - Nie, nie, nie. Nie będę chodzić w kiecce!- Zaprotestowałam i stanęłam w miejscu.
   Zaśmiał się.
   - Nie mówiłem, że to dla ciebie. Chce kupić jakąś dla mnie.- Odrzekł, wyciągając białą szmatkę w kwiaty. Przystawił ją do swojego ciała.- Czy to mnie nie pogrubia?
   - Zdecydowanie tak.- Stwierdziłam. Sukienki naprawdę do niego pasowały.
   Emil przybrał wyraz twarzy urażonego szczeniaka i wysunął wargę do przodu, a jego oczy magicznie się zaszkliły, jakby za chwilę miał się rozpłakać.
   - Naprawdę?- Zapytał.- Miałaś mi odpowiedzieć, że nie i że jestem piękna!- Nie wytrzymał i zachichotał.
   - Witaj w piekle, bracie- westchnęłam, przeglądając resztę ubrań.
   Emil wygrzebał spośród wieszaków zwiewną żółtą sukienkę z czarnym paskiem i przymierzył ją na mnie. Przypadkowo dotknął mnie, ale odsunął rękę jak oparzony.
   - Ta by ci pasowała.- Stwierdził.- Przymierz.
   Włócząc nogami udałam się do przymierzalni naprzeciwko. Zostawiłam Emi'ego w swoim raju, krainie sukieneczek i kiecek.
   Kiedy suknia spoczęła na moim ciele, z niepewnością spojrzałam do lustra. Bo, choć byłam niewidzialna dla oczu, lustra były bystrzejsze od ludzi. Paradoks, czyż nie?
   Szczerze? Wyglądałam świetnie. I to skromnie mówiąc. Żółć idealnie rozjaśniała moje ponure ego. Chłopak miał gust, musiałam mu to przyznać.
   Wróciłam do nastolatka, obracając się przed nim z chichotem, jednocześnie prezentując ubiór. Ludzie patrzyli na nas dziwnie, ale pewnie uznali to jako wiatr (chociaż w sklepie nie było okien) i szli dalej.
   Emila zastałam z gromadą sukienek odłożonych na bok, od czarnych do białych, cały asortyment.
   - Nieźle, nieźle. Ale wiesz, to był dopiero początek.- Popchnął mnie w stronę przymierzalni, wkładając w dłoń kolejny wieszak, tym razem z kiecką w kolorze czerwonym
- Przebierz się, ja zaraz przyjdę.- Mruknął i wrócił po resztę, a ja oddałam się w ramiona mody, po raz pierwszy raz w moich wszystkich trzech żywotach.

▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡▪♡
         
          To był największy błąd moich wszystkich trzech żywot. I życia pośmiertnego.
   Po czterech godzinach samego p r z y m i e r z a n i a ciuchów byłam bardziej wyczerpana niż po walce z zawodowcem.
   Po przymiarce sukienek (półtorej godziny) nie nadszedł koniec much męk. Następne były spódnice (pół godziny), potem podkoszulki (godzina) i reszta.
   Do kasy Emil musiał podejść dwa razy. Nie mam pojęcia, skąd wziął te wszystkie pieniądze. Mam nadzieję, że nie ukradł ich z banku,
   - Nareszcie!- Wyskoczyłam ze sklepu jak torpeda i wdychałam świeże, nieskażone zapachem nowych ubrań, powietrze. Czułam, że znowu żyję! Byłam taka szczęśliwa!
   - To dopiero jeden sklep.- Oznajmił Emil i zaciągnął zrozpaczoną mnie do jubilera.
           Takiego nawału pierścionków, naszyjników i bransoletek jeszcze nigdy nie widziałam. I choć byłam już wyczerpana sukieneczkami i innymi, to biżuteria mnie zainteresowała. Te klejnoty, błyszczące srebro czy złoto...
   - Poproszę coś...- Zaczął rozglądać się nastolatek, przeczucając przez ramię swój nowiutki granatowy szal, niczym projektant mody.
   Nie słuchałam go. Podeszłam do złotego pierścionka z maciupeńkim rubinem w kształcie serca na środku. Obrączka była misternie wykonana i, jak głosiła tabliczka obok, miała dwadzieścia lat.
   Nawet nie usłyszałam, kiedy Emil podszedł do mnie.
   - Podoba ci się?- Szepnął mi do ucha, łaskocząc mnie w policzek.
   - Podobał. Kiedyś należał do mnie- powiedziałam smutno.- To Eryk mi go podarował tego samego dnia, kiedy...- Zamilkłam, ale chłopak i tak wiedział, o co chodzi.
   - Ale żeby ci go zdjął? Tak nieboszczykowi?- Sprzedawca zniknął na zapleczu, a oprócz nas nie było już tutaj nikogo.
   - Był zdolny do wszystkiego. Młody kryminalista. Tak jak...
   - Ty.- Dokończył.
   - Dokładnie- obróciłam się, a moja twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko niego.
   - Chciałbym ci coś dać. Tak oficjalnie z okazji urodzin.- Oświadczył i rozpostarł dłon z małym, czarnym pudełeczkiem.- Wszystkiego najlpeszego. I żebyś znalazła tego, który nie opuści cię aż do śmierci.- Zakończył poetycko.
   Powoli otworzyłam pudełeczko z fantastyczną bransoletką. Była srebrnym łańcuszkiem, zapinanym. W pewnych odległościach od siebie były umieszczone na przemian śnieżynki i kwiaty. Całość niesamowicie lśniła. Natychmiast założyłam ją na lewą rękę.
   - Jest piękna- wyszeptałam, patrząc na ofiarodawcę.
   Teraz tylko ukróć me męki i wróćmy do domu, dodałam w myślach. Dziwne, zazwyczaj to mężczyźni nienawidzą zakupów.
   - Możemy wracać.- Odpowiedział Emi, jakby czytając w myślach.- Zahaczymy jeszcze tylko o papierniczy.
   Tyle jeszcze wytrzymam.
   Sklep papierniczy znajdował się na piętrze i ulokowany był obok Biedronki. Emil wyłowił z kubeczka przy kasie parę ołówków, gumkę do mazania z koszyczka obok i pamiętnik w skórzanej oprawie, który potem podarował mi.
   - Mówiłaś, że nie masz się komu zwierzać. Więc, jeśli będziesz miała taką potrzebę...- Powiedział nieśmiało. A ja w głowie miałam tylko to, że wychodzimy z tej miejskiej dziczy.
   Wstąpiliśmy jeszcze do Candy'ego Andy'ego, bo co to za wycieczka bez zakupu lizaków i żelków dla Sally.
   W drodze powrotnej prowadził Emil. Muszę przyznać, że bałam się. Ściskałam mocno oparcie fotela. Ale wytłumaczył, że to dla bezpieczeństwa, bo nie chce się potem tłumaczyć facebookowym wyzwaniem.
   Za oknem migały pola uprawne i wszelkiego rodzaju budynki. Musieliśmy tylko dotrzeć do centrum, gdzie znajdowała się nasza magiczna winda. Wyzwolenie od piekła współczesnego świata.
   Nastolatek zaparkował przed pralnią chemiczną i wysiedliśmy z samochodu. Winda znajdowała się co prawda w trzech miejscach, ale ta była najbezpieczniejsza. Wkroczyłam pod latarnię, gdzie zazwyczaj znajdowała się machina.
   Ale jej tam nie było.
______
PAM PAM PAM
*Taką se muzyczkę w głowie dopowiadam.*
Jest! Męki jak Lucy w sklepie z Emilem, ale jest! Udaaało się!
Wiem, że nie za długo, ale to dlatego, że...
Rozdział właściwie wydarłam z siebie, bo musiałam go napisać. Sama se tak chciałam.
Wracając: dziś w miarę normalnie, postarałam się ograniczać wszelkiemopary itd.
Dedykejszyn *wow, sama dostałam od Kelsey, za co jej dzięki wielkie* dla wszystkich czytających. Szacuneczek, że wytrzymujecie ^___^
Hm. I co by tu... znowu zmiana w nagłowku. Taki szpan zapoznanie w pixlrerze. Wow.
No i rysuneczek Lucy w żółtej kiecce. Yeah, made by Króliczek w Papyrus coś tam. Robiłam godzinę, więc, no...
Ahoj ♡

9 komentarzy:

  1. Kotletowy Króliczku! Widzę, że jest normalniej, niż zazwyczaj... Why? :C Powiedz swojej wenie, że już się do niej zbieram. Mam nowoczesną broń - gaz pieprzowy! Psiku psiku, będzie śmieszniej. :D
    Ostatnio siedziałam na Twoim blogu z przyjaciółką i się śmiałyśmy z kotletów. Nie ma to jak dostać głupawki, gdy chciało się być poważnym człowiekiem. <3
    Tak, wyzwanie na facebooku wymiata. Tylko szkoda, że zapomniałaś o tym, iż ktoś musiał zajmować się pedałami gazu, sprzęgła i hamulca. Zastanawia mnie, co pomyślał sobie tamten człowiek. Zapewne to było tak: skubany, ćwiczy jogę i umie się tak wyginać. Chyba też zacznę ją ćwiczyć... Albo kupię nową płytę Ewy Chodakowskiej? Ta to się dopiero wygina...
    Ekhem. Porzućmy tamte myśli.
    Sukienki... Brr! Spodnie są najlepsze! Sukienki są dla mnie jak trucizna. Tak samo spódnice. Również buty na obcasie to coś nieosiągalnego. Jeansy oraz trampki. <3 Ale żeby Emil się tak na tym znał? Taki podziemny Jacykow!
    Biżuteria. Tu już jest inaczej. Noszę mój wisiorek z Kosogłosem (wzdycha, ojj, wzdycha!), a pierścionek kiedyś tam sprzedałam, bo potrzebowałam kasy. A ten prezent dla Lucy. *o* Emilka jest zakochana, Lucy też zakochana. <3 Taka kotletowa para. *u*
    Że... że co? Brak windy? To złomiarze już odkryli największy skarb!
    Pozdrawiam i weny życzę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wena kazała przekazać, że była na urlopie, aczkolwiek już zamykam drzwi na klucz i nigdzie się nie wybiera ^__^
      Jak tylko skończę moje pracowite dni, będzie lepiej, taktak.
      Ostatnio mój mózg przetwarza informacje typu: "Dziś na obiad indyk. Oooo, mam kenta, dalej, dalej, mów. Krzysiu słodko wygląda jak śpi. Ciekawe, jakby wyglądała z głową w zamrażarce." Itp. Czyli typowe myśli Królika. Ale no, to się powinno poprawić :)
      I teraz jestem ciekawa, co Twoja koleżanka o mnie myśli xD
      Emil jest wygibaśny, on wszystko umie :3
      Jestem zwolenniczką spodni, tak jak Ty. Sukienki i spódnice? Mogę wymienić na palcach. Buty na obcasie? Mwahahaha, jaaasne! Nigdy nie chodziłam w nich i nie chodzę.
      Lucy nie jest zakochana, tak się wydaje :D zniwecze wszystkie marzenia, hahahha!
      Windy nie ma, bo ryżyk ukradł :c a złomiarze z wykrywaczami metalu dalej chodzą :c
      Thank you for comment c:

      Usuń
  2. Nie będę się rozpisywała zbytnio.
    Rozdział bardzo fajny. Akcja w sklepie najlepsza. Ciągle nie mogę ogarnąć dlaczego Emil ma taki pociąg do damskich ubrań. Gender czy jak?! ^^
    No, ale miło z jego strony że podarował Lucy taką piękną bransoletkę i pamiętnik, też tak chcę!!!
    Zazdro jak cholera takiego przyjaciela!
    Czo ta winda? Znikła czy ktoś podpierdolił?? ^^
    Pozdrawiam i do następnego!
    Elfik Elen
    PS. Przepraszam za niecenzuralne słowa ale... taka już jestem. A i chciałabym zaprosić Cię do zaglądania na mojego, trzeciego już, bloga. Tak wiem, rozszalałam się ale co tam. Puki mam pomysły to muszę korzystać!
    No, więc oto link: http://akademiadlautalentowanejmlodziezyy.blogspot.com/
    I jeszcze raz, zapraszam serdecznie. Może ci się spodoba, kto wie... :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować za komentarz ;3
      Na trzeciego bloga już zajrzałam i naznaczyłam go nienormalnym komentarzem ^^
      Niecenzuralne słowa? U mnie dzisiaj nauczycielka od fizyki przeklnęła na dodatkowej fizyce, a kobieta od doractwa... Kobieto, to normalne :D

      Usuń
  3. Dwa błędy:
    1. "po raz pierwszy raz w moich wszystkich trzech żywotach."
    2. "To był największy błąd moich wszystkich trzech żywot."
    Poza tym rozdział genialny :D Słodkiii i romantycznyyy :3 Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki ;3
      Pisane o 10 w nocy, nie myślałam trzeźwo+ brak weny xD
      Czekaj, czekaj, kolejny rozdział wkrótce bo wena wróciła z mocą 2x ♥

      Usuń
  4. Emilka czuje pociąg do damskich ubrań? Pewnie jak był mały to zmienili mu płeć. Ale podprogowa świadomość zapamiętała. Czyli Emilka jest lesbijką, bo kocha Lucy xD I kłamiesz, że ona go nie kocha. Chociaż może nie wierzy, że potrafi kochać, bo nie wie, że Emilka rozmroziła jej serce. Albo naprawdę ma nadal zamrożone serce, ale Emilka znajdzie sposób, żeby je rozmrozić. :3
    Ah, te wyzwania z fb. Jak Emilka taka na czasie to ciekawe czy już wstawił sowie zdjęcie z dzieciństwa.
    Emilka fil lajk e Jacykow. Ja już nie wiem co sądzić o sukienkach i spódnicach. Ale wiem, że kupowanie butów to wytwór wujka Lucka. Zwykle dzieje się tak: Najpierw znajdź ładne buty. Następnie przymierz, aby przekonać się, że: są za wąskie w podbiciu/ za małe/ za duże / za twarde itp. ewentualnie nie ma twojego numeru :/
    Windę pewnie Bond ukrad;. Bo wygrać chce!
    Dzisiaj właśnie tak dziwnie normalnie... Cisza przed burzą?
    Notka jak zwykle genialna i z niecierpliwością czekam na następną.
    PS. Powinny być akapity.*WOW* Żeby mi tylko się nie zrypały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm z tego co wiem, płci mu niezmienili,ale z Emilką to nigdy nic nie wiadomo. Może Vanish zadziałał? XD
      Zdjęcie z dzieciństwa? Mraau. Mam pomysł.
      Buty. Hmmm, j mam sklep obok, bo wujek sprzedaje i wygląda to tak: dobre? Yhym, dobre. Chcezz takie? No. No to bierzemy ;3
      Akapity się zrypały, ale głodzę Emila i mógł coś podjeść, myśląc, że to kotlet ^___^
      Następny roz w budowie ♥
      Pzdr :>

      Usuń
  5. Ehm, czas na nadrabianie C:
    TAK! 5 km/h! Zupełnie jak Naff na drodze! >D
    Wyzwanie z fejsbuka zawsze spoko XD. Tyle ich teraz w internetach. Emil powinien jeszcze wypić piwo na czas XDDDD.
    Emil naprawdę jest Emilką D: o, ja pieprzę.
    Ach, ta scena z prezentem taka zacna C: miłość się kroi, miłość się kroi (kroi jak chleb!).
    Wiem, dzisiaj krótko, ale ograniczyłam wdychanie domestosa na rzecz prezentacji maturalnej na polski - wiesz, muszę brzmieć w miarę normalnie, chociaż to trudne XD. Czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila