Emil stał za babcią z dumnie uniesioną głową.
- Lucy, poznaj proszę Emilkę- przedstawiła mi chłopaka staruszka.
- Jestem Emil- warknął cicho gość, obracając w dłoniach nóż.
- Serio?- babcia spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Bardziej wyglądasz na...- urwała, dostrzegając broń w jego dłoni.
Zobaczyłam błysk metalu nad głową kobiety.To wystarczyło, żebym zareagowała.Wypuściłam z dłoni obłoczek lodowej pary, który zamroził nastolatka.
-Lucy, co ty robisz?- oburzyła się babcia.
-Oh, nic. Tylko ratuję ci życie- warknęłam.
-Po pierwsze, młoda damo, nie warczy się do mnie. A po drugie, tak się traktuje wspólnika?
Mogłam przysiąc, że Emil się uśmiechnął.
-Wspólnika?- cofnęłam się do tyłu, jednocześnie stając na ogonie Kotka, który zerwał się i skoczył na lodowy posąg, drapiąc go szaleńcze.
-Jako uczestniczka w WKnŚ musisz mieć wspólnika-staruszka nie zwracała uwagi na miauczenie zwierzątka i ciche jęki naszego gościa.-A Emilka,to znaczy Emil- poprawiła się- akurat przyszedł cię odwiedzić.
- Zapewne w celu zadania mi ostatniego ciosu- prychnęłam z pogardą.-Babciu, nie będę z nim uczestniczyć. Już nawet Kotek byłby lepszy-zwierzę jakby na potwierdzenie tych słów miauknęło głośniej.
- To będzie więc karą za wczorajszy wypad na miasto Zielonych-oznajmiła staruszka.
-Nie, babciu!- krzyknęłam zrozpaczona.- Wszystko, tylko nie to!
-Też cię kocham, wnusiu- posłała mi całusa.-A tera już muszę iść,kochana- wstała, chwytając w rękę torebkę.- Zbłąkane duszyczki same tu nie dotrą- mrugnęła znacząco.- W tym czasie postaraj się poćwiczyć z twoim nowym kolegą. I postarajcie się nie zabić- rzuciła już całkiem poważnie, wychodząc.
- Lucy, poznaj proszę Emilkę- przedstawiła mi chłopaka staruszka.
- Jestem Emil- warknął cicho gość, obracając w dłoniach nóż.
- Serio?- babcia spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Bardziej wyglądasz na...- urwała, dostrzegając broń w jego dłoni.
Zobaczyłam błysk metalu nad głową kobiety.To wystarczyło, żebym zareagowała.Wypuściłam z dłoni obłoczek lodowej pary, który zamroził nastolatka.
-Lucy, co ty robisz?- oburzyła się babcia.
-Oh, nic. Tylko ratuję ci życie- warknęłam.
-Po pierwsze, młoda damo, nie warczy się do mnie. A po drugie, tak się traktuje wspólnika?
Mogłam przysiąc, że Emil się uśmiechnął.
-Wspólnika?- cofnęłam się do tyłu, jednocześnie stając na ogonie Kotka, który zerwał się i skoczył na lodowy posąg, drapiąc go szaleńcze.
-Jako uczestniczka w WKnŚ musisz mieć wspólnika-staruszka nie zwracała uwagi na miauczenie zwierzątka i ciche jęki naszego gościa.-A Emilka,to znaczy Emil- poprawiła się- akurat przyszedł cię odwiedzić.
- Zapewne w celu zadania mi ostatniego ciosu- prychnęłam z pogardą.-Babciu, nie będę z nim uczestniczyć. Już nawet Kotek byłby lepszy-zwierzę jakby na potwierdzenie tych słów miauknęło głośniej.
- To będzie więc karą za wczorajszy wypad na miasto Zielonych-oznajmiła staruszka.
-Nie, babciu!- krzyknęłam zrozpaczona.- Wszystko, tylko nie to!
-Też cię kocham, wnusiu- posłała mi całusa.-A tera już muszę iść,kochana- wstała, chwytając w rękę torebkę.- Zbłąkane duszyczki same tu nie dotrą- mrugnęła znacząco.- W tym czasie postaraj się poćwiczyć z twoim nowym kolegą. I postarajcie się nie zabić- rzuciła już całkiem poważnie, wychodząc.
-Za jakie grzechy- rozpaczałam, ciągnąc do swojego biura lodowego Emila.
Tak, może i łatwiej było go odmrozić, ale jakoś (oh, sama nie wiem czemu) mu nie ufałam. W miarę zbliżania się do mahoniowych drzwi prowadzących do pokoju (kazałam je wymienić), muzyka narastała. A było to dziwne, bo nie nawidziłam wręcz dyskotek i wszelkiego rodzaju imprez tego typu.Z przerażeniem powoli otworzyłam drzwi. Pokój oświetlony był całą gamą kolorów, aż zachciało mi się wymiotować tęczą, jak po zjedzeniu tych lizaków od babci. Echo muzyki disco odbijało się od ścian. Rozglądając się po pomieszczeniu, nie zauważyłam żadnych strat. Ale zauważyłam jednego pingwina w afro, okularach przeciwsłonecznych i brokatowych spodniach oraz węża w wełnianym swetrze.Na mój widok Sally przestała wymachiwać skrzydłami i rozdziawiła dziób ze zdziwienia.
- Widzę, że bardzo przejęłyście się moim zaginięciem- mruknęłam.
-Właśnie urządzałyśmy stypę- burknęło niewinnie zwierzątko.
-Właśnie widzę- stwierdziłam, podchodząc do zagraconego biurka.
-Motywem przewodnim było: "Była cicha i piękna jak wiosna, aczkolwiek radosna"- tłumaczyła Ally.
- To dlaczego ona ma na sobie afro i jakieś badziewne ciuchy, a ty skarpetę przerobioną na sweter?- zapytałam. Swoją drogą, to były moje ulubione skarpety.
-Ja chciałam się ubrać gustownie i stylowo, a zarazem ciepło-zaprezentowała strój niczym modelka.- Zimno tu, wiesz?
-Jakoś nigdy ci zimno nie było- mruknęłam, wyciągając z szafy worek na śmieci, poprzednio zostawiwszy Emila w kącie.
-Więc mamy zimę stulecia- powiedziała.
Spojrzałam za okno.
Na niebie gościło słońce, bez towarzystwa chmur.
Podniosłam puszkę leżącą na brzegu biurka i jęknęłam.
-Znowu upiłyście się colą?
-Nie przesadzaj, to tylko jedna puszka na dwie- wytłumaczyła Sally.
Rzuciłam spojrzenie w stronę kosza przy drzwiach,pełnego podobnych puszek.
Oprócz tego znalazłam osiem opakowań po żelkach, trzy po czekoladzie i jeden z lizaka, zapewne pozostawiony przeze mnie. Kiedy uporałam się ze sprzątaniem, wystawiłam (pełny) worek za drzwi i poszłam rozprawić się z pupilkami.
-Nie było mnie zaledwie cztery godziny- westchnęłam, składając kostium Sally i chowając go do jej mini szafy na biurku.
- To bardzo dużo- odpowiedziała Al, ściągając różowy sweterek.
-Macie szlaban na żelki i czekoladę. O coli nie wspomnę- powiedziałam stanowczo.
-Ale...- jęknęły jednocześnie.
- Bez dyskusji- mruknęłam, wyciągając z szafy piżamę.
Podeszłam do jednej ze ścian, odnalazłam plakat promujący nowy szampon i nacisnęłam go delikatnie, otwierając drzwi łazienki. Posłałam w stronę Emila jeszcze jeden promień lodu, dla pewności.
-Pilnujcie go- rozkazałam i weszłam do małego pomieszczenia.
Tak, może i łatwiej było go odmrozić, ale jakoś (oh, sama nie wiem czemu) mu nie ufałam. W miarę zbliżania się do mahoniowych drzwi prowadzących do pokoju (kazałam je wymienić), muzyka narastała. A było to dziwne, bo nie nawidziłam wręcz dyskotek i wszelkiego rodzaju imprez tego typu.Z przerażeniem powoli otworzyłam drzwi. Pokój oświetlony był całą gamą kolorów, aż zachciało mi się wymiotować tęczą, jak po zjedzeniu tych lizaków od babci. Echo muzyki disco odbijało się od ścian. Rozglądając się po pomieszczeniu, nie zauważyłam żadnych strat. Ale zauważyłam jednego pingwina w afro, okularach przeciwsłonecznych i brokatowych spodniach oraz węża w wełnianym swetrze.Na mój widok Sally przestała wymachiwać skrzydłami i rozdziawiła dziób ze zdziwienia.
- Widzę, że bardzo przejęłyście się moim zaginięciem- mruknęłam.
-Właśnie urządzałyśmy stypę- burknęło niewinnie zwierzątko.
-Właśnie widzę- stwierdziłam, podchodząc do zagraconego biurka.
-Motywem przewodnim było: "Była cicha i piękna jak wiosna, aczkolwiek radosna"- tłumaczyła Ally.
- To dlaczego ona ma na sobie afro i jakieś badziewne ciuchy, a ty skarpetę przerobioną na sweter?- zapytałam. Swoją drogą, to były moje ulubione skarpety.
-Ja chciałam się ubrać gustownie i stylowo, a zarazem ciepło-zaprezentowała strój niczym modelka.- Zimno tu, wiesz?
-Jakoś nigdy ci zimno nie było- mruknęłam, wyciągając z szafy worek na śmieci, poprzednio zostawiwszy Emila w kącie.
-Więc mamy zimę stulecia- powiedziała.
Spojrzałam za okno.
Na niebie gościło słońce, bez towarzystwa chmur.
Podniosłam puszkę leżącą na brzegu biurka i jęknęłam.
-Znowu upiłyście się colą?
-Nie przesadzaj, to tylko jedna puszka na dwie- wytłumaczyła Sally.
Rzuciłam spojrzenie w stronę kosza przy drzwiach,pełnego podobnych puszek.
Oprócz tego znalazłam osiem opakowań po żelkach, trzy po czekoladzie i jeden z lizaka, zapewne pozostawiony przeze mnie. Kiedy uporałam się ze sprzątaniem, wystawiłam (pełny) worek za drzwi i poszłam rozprawić się z pupilkami.
-Nie było mnie zaledwie cztery godziny- westchnęłam, składając kostium Sally i chowając go do jej mini szafy na biurku.
- To bardzo dużo- odpowiedziała Al, ściągając różowy sweterek.
-Macie szlaban na żelki i czekoladę. O coli nie wspomnę- powiedziałam stanowczo.
-Ale...- jęknęły jednocześnie.
- Bez dyskusji- mruknęłam, wyciągając z szafy piżamę.
Podeszłam do jednej ze ścian, odnalazłam plakat promujący nowy szampon i nacisnęłam go delikatnie, otwierając drzwi łazienki. Posłałam w stronę Emila jeszcze jeden promień lodu, dla pewności.
-Pilnujcie go- rozkazałam i weszłam do małego pomieszczenia.
-O, widzę, że już się częściowo rozmroziłeś- orzekłam, wychodząc z łazienki odświeżona.
-Tak- odparł lakonicznie Emil.
Tym razem nacisnęłam plakat ze śpiącym Kotkiem. Wysunęło się z niego łóżko. Schowałam ubrania do szafy, sprawdziłam, czy Sally i Ally na pewno śpią, po czym sama usiadłam na swoim łożu.
- Rozgość się- mruknęłam, rozmrażając chłopaka do końca, jednocześnie wyczarowując wokół niego coś w rodzaju lodowej klatki.
-Jakaś ty łaskawa- burknął, siadając w kącie.
- Daję ci swobodę ruchu. To chyba lepsze od sterczenia jak posąg. I nie radzę uciekać: nasza straż jest zawodowa- uśmiechnęłam się do niego słodko, po czym dodałam:- Dobranoc.
_______
W dzisiejszym rozdziale kotletów brak :c
Ale nie rozpaczajcie, w następnym rozdziale jakieś się pojawią! ♥
Ah, i zapomniałam; zmienił się wygląd bloga: podoba się? :3
Czekam na opinie ^___^
Pozdrawiam :*
-Tak- odparł lakonicznie Emil.
Tym razem nacisnęłam plakat ze śpiącym Kotkiem. Wysunęło się z niego łóżko. Schowałam ubrania do szafy, sprawdziłam, czy Sally i Ally na pewno śpią, po czym sama usiadłam na swoim łożu.
- Rozgość się- mruknęłam, rozmrażając chłopaka do końca, jednocześnie wyczarowując wokół niego coś w rodzaju lodowej klatki.
-Jakaś ty łaskawa- burknął, siadając w kącie.
- Daję ci swobodę ruchu. To chyba lepsze od sterczenia jak posąg. I nie radzę uciekać: nasza straż jest zawodowa- uśmiechnęłam się do niego słodko, po czym dodałam:- Dobranoc.
_______
W dzisiejszym rozdziale kotletów brak :c
Ale nie rozpaczajcie, w następnym rozdziale jakieś się pojawią! ♥
Ah, i zapomniałam; zmienił się wygląd bloga: podoba się? :3
Czekam na opinie ^___^
Pozdrawiam :*
Hi c;
OdpowiedzUsuńWygląd bloga mi się podoba, chociaż zdjęcie na nagłówku jest takie... spikselowane? Jak to ująć xD
Biedny, zdeptany kotek. I biedny posąg. I w ogóle Emilka taka... nadwrażliwa haha :D A zawodowa straż kojarzy mi się z zasypiającymi bandziorami z książek. Zawsze zasypiają >< może jest jakaś specjalna akcja? Typu "podaruj bandziorowi pigułkę gwałtu" O.o i oni w książkach ich tym faszerują?
Dobra, bo zbaczam z tematu.
Świetny rozdział! Brak kotletów bynajmniej jest tutaj złem w najszczerszej postaci! :C
Pozdrawiam! ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com
Szkoda, że nie ma kotletów :( Bardzo fajny rozdział! Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńŁączysz horror z komedią. Pingwinek jest naprawdę przebojowy! Genialna scena ze stypą :D.
OdpowiedzUsuńDobra, dotarłam na Twojego bloga. :D
OdpowiedzUsuńZacznę więc od błędów, dobrze?
Brak akapitów, które tak bardzo sobie cenię od czasu, jak ktoś zwrócił mi na to uwagę. Chwała tej osobie!
A teraz dialogi.
Jeżeli osoba coś mówi, szepcze i robi coś jeszcze, co jest związane z użyciem krtani to zapisujemy to w ten sposób:
- Ten kotlet jest spalony - mówię, rzucając nim w ścianę. O, jaka ładna plama się zrobiła. Ale wygląda jak arcydzieło.
A jeżeli ktoś się drapie po głowie, bierze w ręce kotleta i tak dalej to tak:
- Wiem. Sam go odgrzewałem. - Uśmiecha się dumny z siebie. Czemu nie rzuciłam tym kotletem w niego?
No i długość. Części są takie krótkie. :C
A teraz idziemy dalej.
Masz ciekawy styl pisania. Brakuje ci jeszcze trochę do arcydzieła, jednak z czasem wejdzie ci to w krew i będziesz pisać zawodowo. Nie twierdzę, że moje dzieła są cudowne, normalnie cud miód i schabowe, ale trochę siedzę w tej branży i wiem, co mówię. ;)
A co do Lucy to jest kolejną pyskatą i sarkastyczną dziewczyną, która mogłaby być moją najlepszą przyjaciółką! Tak, nadajemy na tych samych falach! :D
A Emila, znaczy się Emil, to też niezłe ziółko. Niech Lucy go karmi lizakami swojej babci, niech się nabawi próchnicy. :D
No to pozostaje mi czekać na następny rozdział i życzyć ci weny.
Pozdrawiam. :D
Ps. Stypa cudowna. :D
O nie D: będzie musiała się męczyć z tym kotleto-maniakiem! I czo teraz?! ZuUA babcia! Fragment o pingwinie w afro i: "Urządzałyśmy stypę" przyprawił mnie o zabójcze śmiechy XD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie było kotletów D: już za nimi tęsknię mwahahha XD. Nie no, rozdział krótki, ale naprawdę fajny! Jaram się *___* jestem ciekawa, co będzie dalej!
Chryste! Stypa bez wątpienia najlepsza! Takie tam... tańce i figle nie do końca wiedząc czy nasza pani żyje czy nie... a co raz się żyje! Wracając...
OdpowiedzUsuńBabcia dała jej naprawdę straszną karę. Emilka? Babcia Emilka i kotlety... jeść mi się chcę jak o tym myślę! Mam nadzieję że współpraca dwóch upartych osobowości nie skończy się na śmierci którejś ze stron.
Co do nagłówka, jest spoko. Taki tajemniczy jak całe opowiadanie... KOCHAM TO!
Pozdrawiam i czatuję na kolejny rozdział,
Elfik Elen
PS. Zapraszam do mnie http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/ oraz na http://kingdomofspells.blogspot.com/
Świetnie piszesz! :D
OdpowiedzUsuńpodziwiam takie blogerki jak Ty, ja nie mam głowy do takiego pisania :)
OdpowiedzUsuńobserwujemy?:) \
www.dulcescrujientes.blogspot.com :)
http://uncover-real-face.blogspot.com/2014/02/rozdzia-drugi.html Zapraszma do mnie <3333
OdpowiedzUsuńHaha... Rozdział cudny ;* Fajną sobie stypę urządzili xD No trochę dziwnie było bez kotletów, ale ci wybaczę :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
" - Widzę, że bardzo przejęłyście się moim zaginięciem- mruknęłam. -Właśnie urządzałyśmy stypę- burknęło niewinnie zwierzątko."
OdpowiedzUsuńTWOJE TEKSTY SĄ GENIALNE!!
Order Dobrze Wypieczonego Kotleta po raz ęty c;
OdpowiedzUsuń