poniedziałek, 17 lutego 2014

▪5

Kiedy tylko zobaczyłam srebrny błysk, wyciągnęłam dłoń przed siebie i posłałam w stronę nóg chłopaka wiązkę lodowego promienia. To go na szczęście zatrzymało. Jednak był dość blisko mnie i miał możliwość wymachiwania swoim ostrym patykiem, więc ręce też mu zmroziłam.
- To tylko żelki! W waszym świecie to około 2 złote, majątku cię nie pozbawię- mruknęłam.
- Nie chodzi o te durne żelki- burknął, próbując się wyrwać z lodowych kajdan.
- Ja już go nie lubię- wskazała na niego skrzydełkiem Sally.
- Nie obchodzi mnie to, czy mnie lubisz czy nie!- wydarł się.- Chodzi mi o ciebie- spojrzał na mnie spod burzy swoich czarnych włosów. Zapewne wskazał by mnie palcem, ale...
- Jeszcze nie czas na ciebie- lizak ponownie wylądował w mojej jamie ustnej.- Choć po szopce, którą tu teraz odstawiłeś, zastanowię się jeszcze nad tym.
Nieznajomy nie odpowiedział, nadal się wyrywał.
- Po co tu jesteś?- zapytałam go.
- Nie twoja sprawa- syknął.
- Może nie moja, ale mojej babci tak.
- Masz babcię?- ponownie na mnie spojrzał.
- Moja matka chyba musiała mieć matkę?
- Ale skoro to t y jesteś Śmiercią, to twoja babcia jest kim?
- Co cię to obchodzi? W końcu szukasz Śmierci, a jestem nią ja.
- Kim jest twoja babcia?- powtórzył pytanie.
- Cudowną kobietą- mruknęłam.
- Mów!- ryknął.
- Wiedz, że tym sobie u mnie nie zapunktowałeś.
- Starałem się być delikatny- powiedział, rozrywając lód u rąk.- Ale zabawa się skończyła- powoli wymierzył do mnie z dzidy, aby zadać ostateczny cios.
- Też starałam się być w miarę dobra- mruknęłam, unikając patyka i zmroziłam całe jego ciało, z wyjątkiem głowy.
- Żartujesz sobie?- syknął.
- Zapamiętaj: Śmierć nigdy nie żartuje- powiedziałam.- A teraz masz do wyboru dwie opcje: albo powiesz mi wszystko po dobroci, ale wszystko mi wyśpiewasz.
- Nic ci nie powiem.
- Właśnie coś powiedziałeś- zauważyłam.
- Ale już nie powiem.
- Znowu to zrobiłeś. Zdecyduj się: mówisz po dobroci, czy wolisz przemoc?
Chłopak się nie odezwał, dając wyraźny znak, że nie będzie gadał.
- Jak tam wolisz- mruknęłam i podeszłam do jednej z półek, aby wyjąć z niej sakiewkę z czerwonego materiału. Wyciągnęłam z niej odrobinę różowego pyłu i wysypałam na głowę obcego.
- Różowy?- spojrzał na mnie tak, jakbym była co najmniej głupia.
- Powiedz, po co tu przyszedłeś?- rozpoczęłam przesłuchanie.
Chłopak odpowiedział wpierw kobiecym głosem operowym- na szczęście miałam drzwi nie przepuszczające hałasu.
- Jestem tu, bo chcę cię zabić.
- A dlaczegóż to?- usiadłam na fotelu i oparłam nogi na biurku.
- Bo Lucyfer szykuje swoją swoją armię i zachęcać ludzi do siebie chce, wojnę urządzi, ludzie zabiją i skończą gdzie? W piekle- zarapował.
- Ale dlaczego chcesz zabić mnie?
- Bo im więcej ludzi, tym więcej oporu. A to przez ciebie ludzie umierają- tym razem cienki głosik sopranu.
Uśmiechnęłam się pobłażliwie, bo znałam prawdę.
- Słuchaj, chłopczyku. To nie przeze mnie ludzie umierają. Ja ich tylko doprowadzam tu. Więc nie zwalaj wszystkiego na mnie i na Śmierć, okej?
- Przez ciebie- pył przestawał działać i obcy już nie śpiewał.- To ty zabijasz.
Westchnęłam.
- Powiedz jeszcze, że żywię się waszymi mózgami.
- Nie wiadomo- mruknął.
- Zaczynasz mnie denerwować- rzekłam.
- I co mi zrobisz? Zabijesz mnie?- zaśmiał się.
- To był takie suche, że aż mi herbata wyschła- pokazałam pusty kubek. Wcześniej była w niej herbata.
- Ally, proszę, przeszukaj go- poprosiłam.
- Nie, ten pingwin nie będzie szperał w moich kieszeniach- sprzeciwił się.
- Oh, Ally jest wężem- wskazałam na zwierzę, wypełzające właśnie z pudełka po czekoladzie.- Jadowitym- dodałam z uśmiechem.
Chłopak się nie sprzeciwił.
Chce zgrywać twardziela, to jasne.
- Zacznij od kieszeni. Ja wezmę plecak- powiedziałam i podeszłam po wspomniany przedmiot. Nie był jakoś specjalnie napakowany czy wyposażony- zwykły, czarny plecak na zamki.
W środku znalazłam parę noży, jakąś strzykawkę (zapewne z trucizną), coś podobnego do zegarka oraz notatnik.
Otworzyłam z zaciekawieniem to ostatnie, sama także interesuję się rysowaniem.
Na pierwszej stronie znajdował się ninja z charakterystyczną dla niego kataną, o groźnych oczach patrzących na mnie. Pod spodem napis: "Przewróć kartkę, a pożałujesz". Uśmiechnęłam się. Żałosne.
- Radzę nie czytać dalej- syknął do mnie chłopak.
Ally buszowała już w kieszeni jego spodni (dość dużej kieszeni).
- Więc to pamiętnik!- ucieszyłam się. Będzie śmiesznie.
- Czekaj- usłyszałam, gdy chciałam już przewrócić kartkę- Jeśli odpowiem ci na parę pytań, zostawisz to?
Zastanowiłam się i rozważyłam wszystkie "za" i "przeciw".
- Okej.
- Hej, Luc, znalazłam coś- usłyszałam głos Ally.
- Masz na imię Lucy?- prychnął.- Za delikatne jak na kogoś, kto codziennie zabija setki osób.
- Nie nazywam się tak, po prostu mnie tak nazywają. I nie zabijam, doprowadzam do Salidie. A ty masz jakieś lepsze imię?- odgryzłam się.
- Emil- przedstawił się.
- Jakież męskie imię- prychnęłam.- Wystarczy dodać "a" i jesteś słodką dziewczynką- docinałam mu.
- To lepsze niż jakieś Lucy- nie pozostawał mi dłużny.
- Mówiłam, że coś znalazłam!- wydarła się Ally, żeby nas przekrzyczeć.
- Mów- odpowiedziałam, podchodząc do biura, na którym leżały zdobycze.
- Niezidentyfikowany przedmiot śmierdzący- mruknęła, wskazując na coś brązowego i okrągłego.- I ociekający- dodała, gdy po dotyku ogonem z "czegoś" wyleciał żółty płyn.
- Zapakujcie i do badań- powiedziałam.
- Nie- zaczął się śmiać Emil.- Nie wiecie, co to jest?
- Zapewne jakaś broń- mruknęłam.
W odpowiedzi zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
- To kotlet.
- Kotlet? To coś z kota?- zapytałam.
- Nie. To się je.
- Zapakujcie i do badań- powtórzyłam.
- Jeśli chcesz, sam mogę to zjeść. To nie jest trujące. Miałem to zjeść na obiad- odezwał się.
- Zbadaj skład Al- rozkazałam, a wąż wbił swoje kły w mięso.
- Trzydzieści siedem procent to woda, trzydzieści dwa: tłuszcze, dziewiętnaście to białko, cukry dziesięć, a inne: dwa procenty- wężyca wyrwała z mięsa swoje zęby.
- Nieźle- powiedział chłopak.- Ale teraz w tym jest jad.
- Powiedziałeś, że go zjesz- ukroiłam kawałek jednym z nożów znalezionych w plecaku Emila i z kpiącym uśmiechem włożyłam go do jego ust- Więc smacznego.
__________
Mam nadzieję, że się podoba :)
Pozdrawiam i miłego czytania :3

6 komentarzy:

  1. świetny !!
    Zapraszam do siebie, liczę na szczery komentarz www.very-crazy-duo.blogspot.com ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. "Powiedz jeszcze, że żywię się waszymi mózgami", haha XD. Lucy śmierć-zombie normalnie. I tekst z wyschniętą herbatą buahah. Ale i tak najlepszy tekst był z kotletem XDD tam już całkowicie ze śmiechu leżałam. Ach, uwielbiam humor w twoim opowiadaniu. W ogóle cholernie podoba mi się postać Lucy! Uuu. Jestem ciekawa co się stanie z Emilem po zjedzeniu zatrutego kotleta XD. Ach, Polska, Polska i kotlety! XDD Czekam na następny rozdział <333 pozdrawiaaaam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Superowy :)
    śmieszne i fajnie się czyta

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, że skomentowałaś mojego nędznego bloga, bo inaczej bym tu nie trafiła :D "Niezidentyfikowany przedmiot śmierdzący" - leżę i kwiczę (ze śmiechu). No i z mózgami też niezłe :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kotlet - Niezidentyfikowany przedmiot śmierdzący. Poezja buahaha.
    Taki suchar ten Twój dowcip, że aż mi herbata wyschła - nie mam pytań :D To sobie akurat zapamiętam huehuehue.
    Po końcówce to już w ogóle odleciałam. Chciałeś jeść to żryj, smacznego - uwielbiam sarkazm Lucy, i ją samą również :D

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila