środa, 12 lutego 2014

▪2

          Strzykawka znów spoczęła w mojej dłoni, a ja razem z Ally trzymającą dziwną formę przeszłam do pomieszczenia obok. Znajdował się w nim specjalistyczny sprzęt do wykonywania niezbędnych zabiegów.
   - Dobra, zostaw już to tutaj, umocuję to sama- powiedziałam do węża, a on zrobił to, co mu kazałam.
   Ponownie odłożyłam narzędzie z płynem na pobliski stolik i podeszłam do formy człowieka. Była ona sztywna i elastyczna jednocześnie, ale taka musiała być, aby utrzymać w sobie nieskończoną moc przechowywaną w niej. Włożyłam przedmiot do specjalnego wgłębienia w ścianie, wykonanego na zamówienie i przez mały zawór w palcu wskazującym postaci, wstrzyknęłam połyskujący, szary płyn ze strzykawki do środka.
   Wydawałoby się, że substancji jest niewiele i że nie wypełni ona naczynia. Ale jak to mówią, pozory mylą.
Ciecz zajęła każdy centymetr sześcienny w człowieku.
   Wyjęłam gotowe już nibyciało z wgłębienia i dotknęłam je swoim palcem wskazującym.
   Pomieszczenie wypełniło się światłem, a ciecz nie była już cieczą, ale duszą uwięzioną w formie. A wszystko to dlatego, że ludzie potrzebują czasu, aby przyzwyczaić się, że umarli. Ułatwiamy im to przez przywracanie im kształtu dawnego ciała na jakiś czas.
   - Witamy pana, panie...- Zerknęłam na kartkę, leżącą na stoliku obok pustej już strzykawki-... Edwardzie.
   - Mów mi Ed.- Usłyszałam.
   - Więc Ed.- Zaakcentowałam to śmieszne "d".- Zapraszam cię do mojego biura!- Ruszyłam do sali, w której znajdowałam się poprzednio, wiedząc, że gość za mną pójdzie.
   - Nie zaproponujesz mi kawy? Albo chociaż wody?- zapytał.
   - To już nie będzie ci potrzebne.- Otworzyłam przed nim drzwi.-  Proszę usiąść- rzekłam, wskazując na fotel przed biurkiem. Sama także klapnęłam na swoim obrotowym krześle.
   - Gdzie ja jestem? Dziś miałem ważne spotkanie o trzeciej i wolałbym się na nie nie spóźnić.- Odezwał się, siadając.
   - Bez zbędnych pytań, czasu mamy mało. Dziś rano o godzinie...- Zerknęłam w  dokumenty.- ...jedenastej umarł pan na zawał serca w swojej rezydencji.
   - Więc jestem nieżywy?- zapytał, spoglądając na swoje promieniste dłonie.
   - Tak można by powiedzieć. Może słyszał to pan kiedyś, ale po śmierci życie się nie kończy.- Zaczęłam nerwowo stukać długopisem o blat.- Wręcz przeciwnie, tutaj zaczyna się nowe życie. Teraz istnieje tylko pana dusza, która żyje i żyć nie przestanie. Oczywiście, jeśli będzie pan grzeczny.- Uśmiechnęłam się zawadiacko.- Pańskie życie na ziemi nie było zadawalające dla Stwórcy. Ale jako że jest On miłosierny, postanowił dać panu drugą szansę.
   - Więc to wszystko prawda?- Wpatrywał się we mnie, choć właściwie nie miał czym: dusze nie mają gałek ocznych.
   - Tak. Chcę też powiadomić, że dusze nie wyglądają tak.- Wskazałam rękę na niego.- Po prostu przez pewien czas będzie pan paradował tak, potem forma zniknie i będzie się pan musiał przyzwyczaić do nowego wyglądu. A teraz trochę o pana przyszłych domach.- Podniosłam się z krzesła i pstryknęłam palcami, jednocześnie wyświetlając hologram pierwszej propozycji mieszkania dla pana Edwarda.
   - Robi się ciekawie. Niech pani mówi.- Założył nogę na nogę i skierował swoją twarz na kolorowe osiedle, promieniujące jasnym blaskiem.
   - Propozycja pierwsza biuro mieszkań i ubezpieczeń Niebo, i żyli długo i szczęśliwie. Pańska rezydencja.- Przybliżyłam obraz na jeden z domów.- Właścicielem jest pan Jeremy Goodboy.
   - Ładnie, ładnie, ale proszę następny- mruknął, drapiąc się po brodzie.
   Przełączyłam program na następny hologram; osiedle pełne czarnych domów z wielką myjnią w centrum.
   - Pphu Ciemnidełko: wyczyścimy wszystkie grzeszki na trwałe, szybko, wygodnie i ceny małe. Rezydencja.- Ponownie przybliżyłam jeden z budynków.- Właścicielem jest Waldemar Nodirty- powiadomiłam i wyświetliłam ostatnią z propozycji.
   Obraz przedstawiał płonące lasy, osiedle z drewnianymi chatkami i dużą warstwę oparów.
   - Piekiełko spółka z.o.o- powiedziałam.- Pański dom.- Przybliżyłam jedną z chatek, która niekorzystnie zawaliła się właśnie w tej chwili.- Właścicielem jest pan Lucek, to znaczy Lucyfer BlinkBad- rzekłam na koniec i zamknęłam pokaz.- To od pana zależy, gdzie będzie pan mieszkał.- Ponownie usiadłam.
   - Wybieram pierwszą propozycję- powiedział, a w jego głosie wyczułam nutkę strachu. Zwykła reakcja ludzi na piekło.
- Nie wspominałam o tym, że to pan wybiera. Pan o tym zadecyduje, broniąc się przed zarzutami Sądu Najwyższej Rady. A pana proces zaczyna się za...- Spojrzałam na zegar wiszący na jednej ze ścian-... chwilę.

8 komentarzy:

  1. Świetny, czekam na trójkę: )

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle, nieźle :D Pisz dalej :)
    http://my-paradise320.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, to było całkiem całkiem :)
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam i weny życzę,
    Elfik Elen
    PS. Zapraszam was na mojego nowego bloga
    http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ;) Nominowałam Cię!
    http://opowiadaniaoklausieikatherine.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  5. O, matko. Trochę to sądzenie przeraża :O na razie mam mętlik w głowie i jeszcze niedużo wiem, ale mam nadzieję, że z czasem się rozwinie i wszystko wyjaśni C:

    OdpowiedzUsuń
  6. "Mów mi Ed" - a to Ci dopiero :D Nooo, to teraz to już poważnie dla mnie rozdział huehuehue. Tenk ju wery mucz <3
    "Gdzie ja jestem? Dziś miałem ważne spotkanie o trzeciej i wolałbym się na nie nie spóźnić" - teraz to se chyba możesz zapomnieć, bo nie żyjesz :D
    Biuro mieszkań i ubezpieczeń Niebo, i żyli długo i szczęśliwie. Pphu Ciemnidełko: wyczyścimy wszystkie grzeszki na trwałe, szybko i wygodnie. Piekiełko spółka z.o.o plus Lucek na dokładkę - no nie mogę, Króliczyca wymiatasz <3 buahahah.
    Brrr, nawet nie chcę wiedzieć, co ten PROCES i SĄD NAJWYŻSZEJ RADY oznacza tak naprawdę... Ale jak znam życie, dalej się okaże, więc chyba się muszę psychicznie przygotować. Wdech-wydech, wdech-wydech... i do dzieła :D

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila