wtorek, 29 lipca 2014

END.

NOTKA*NOTKA*NOTKA*BARDZO WAŻNE

Epilog.
Ostatki śmiertelnej myśli. Spotkamy się wraz z nowym adresem, na nowym blogu, lecz z tymi samymi bohaterami.
Więc skoro to już koniec i nie będzie już nic oprócz ostatniego posta z linkiem do następnej części, to ogłoszę coś na koniec.
Dziękuję.
Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli i wspierali. Podsuwali pomysły. Pomogli zregenerować wenę i wprowadzić teksty, dzięki którym ktoś się uśmiechnął.
Tak naprawdę potrafię być w pełni poważna. Ale lubię czytać, kiedy ktoś piszę, że się uśmiał. Uwielbiam rozweselać ludzi. Sama nie wiem czemu. Nie wiem kiedy to się wzięło.
I choć czasem naprawdę sypię sucharami jak ja z Żydziem w Toruniu, zajadające pierniki z Mikołajem Kopernikiem który sypie sucharami jak z rękawa, dziękuję.
Abigail. Cleo. Naff. Żydziowi. I długo by wymieniać.
Dziękuję. ♡

~ czy ktoś pozostanie ze mną po epilogu? Czy ktoś zostanie z Lucmilką

*wierszyk na końcu napisany przez cudowną Abigail, która pozwoliła mi tutaj go umieścić. Wcześniej zapomiałam, ale myślę, że tu się wpasował lepiej.*

~***~

          Nie minął zaledwie jeden dzień, a sędziowie wydali werdykt. Kazano stawić się nam na placu Salidie, przy wielkiej, choć przeciętnej fontannie, otoczonej koronami drzew, które zaczynały się właśnie zielenić. Marcowe słońce przygrzewało, a wiosenny wietrzyk owiewał mnie swoim delikatnym płaszczem.
          Nazywają mnie Lucy. Mam szesnaście, ukochanego idiotę bojącego się kotletów, Emila oraz dwa pupilki: pingwinicę Sally o niewyparzonej gębie i uzależnieniu od żelek i jej przeciwieństwo, kotkę Emilkę o połyskującym futerku.Jestem wysoka na 165 centymetrów. I choć może wydawało się to z początku dziwne, mam naturalnie białe włosy z czarnymi końcówkami. Do tego fiołkowe oczy, tryskające teraz energią do życia i czerwona usta.
   Ale co ważniejsze, nie chcę być Śmiercią.
   Czego więc chcę?
   Szczęśliwego zakończenia.
   Czy będzie mi ono dane?
   Czas pokaże.
          Emil kroczył dumnie obok mnie, co chwila rzucając zatroskane spojrzenie na moją twarz. Po ostatnim etapie, co pięć minut pytał się mnie, czy nic mi nie jest. Prawdą było to, że czułam się wtedy dobrze, jak nigdy. Nawet teraz, gdy wujek Lucyfer potwierdził, że mam się dobrze, a większość wspomnień z najbliższego czasu wróciło, nie spuszczał mnie z oczu.
          Nie pamiętałam wszystkiego. Nadal miałam duże luki w pamięci, ale Lucek obiecał wyjaśnić mi całą sytuację po ogłoszeniu wyników. I choć zrobił to z całkowitą powagą, nie bałam się prawdy. Bo wiedziałam, że każdy mógłby mnie okłamać, ale on nie zrobiłby tego.
          Przed fontanną ustawiono mównicę, zza której wystawała już siwa łepetyna Heli, lustrującej wzrokiem przybyłych. Nie zauważałam żadnych braków w widowni. Wszyscy byli nieśmiertelni, więc jedyną siłą, która powstrzymywałaby ich przed przybyciem tutaj, byłoby czyste lenistwo.
          Sally siedziała wygodnie na moim ramieniu, raz po raz sięgając po ulubione żelki. Ona także rzucała w moją stronę zatroskane spojrzenie, jakbyśmy nie widziały się wieki.
          Emil pociągnął mnie mocniej w stronę pierwszych rzędów. Zachichotałam cicho, a on tylko uśmiechnął się i zatrzymał uściskiem, kiedy byliśmy już na odpowiednich miejscach.
   - Skoro wspomnienia już odzyskane, musimy poważnie porozmawiać.- Spojrzał mi prosto w oczy z powagą, próbując mnie prześwidrować na wskroś i odgadnąć moje myśli.
   - Nie bądź taki poważny, bo zacznę się bać-burknęłam cicho z uśmiechem i odwróciłam chwilowo wzrok na bok.
   - Em, Lucy?- zaczął i zmieszany sytuacją, przeczesał włosy.
   - Tak?- przekrzywiłam głowę i przypatrywałam się mu z rozbawieniem.
   - Nie do końca wiem, czy pamiętasz, co robiłaś przed drugim etapem...
   Zmrużyłam oczy.
   - Czy powinnam o czymś wiedzieć?
   Z oddali ujrzałam śmiejącego się z opowiedzianego przez jakąś kobietę żartu Mike'a. Wypuścili go?
   - Bo...
   - Emil!- rzuciłam groźnie.
   Chłopak wypuścił powietrze ze świstem i wyrzucił z siebie te parę słów.
   - Bo całowałaś się z Mike'm!
   Zmierzyłam go wzrokiem.
   - Ja?
   - Tak właściwie to on pocałował ciebie, ale zdawało mi się, że tobie też się to podobało i...
   Zatkałam mu usta ręką i wymusiłam sztuczny uśmiech.
   - Przepraszam, ale mam coś do załatwienia.
          Szybkim ruchem skierowałam się w stronę zdradliwego padalca, i rzucając w stronę jego sympatycznej towarzyszki przepraszające spojrzenie, pociągnęłam go za kaptur bluzy trochę dalej od tłumów.
   - Lucy!- Ucieszył się Mike i zarzucił mi ręce na szyję.- Dawno się nie widzieliśmy!
          Zaśmiałam się głośno i chwyciłam mocno jego rękę, przerzucając całe jego ciało na ziemię, a następnie przygwoździłam go obcasem do podłoża.
   - Dotknij mnie jeszcze raz, a przyrzekam, że zrobię z ciebie zamrożone kotleciki.- Uśmiechnęłam się szyderczo, a Sally zeskoczyła z mojego ramienia nie wiadomo kiedy i wepchnęła chłopakowi do paszczy pustą już paczkę żelek.
   - Nie dzwoń!- prychnęła jeszcze na odchodnym i wspięła się ponownie na swoje stałe miejsce.
   - Panie i panowie!- Głos prezenterki rozległ się echem, a ja czym prędzej wróciłam do Emila, aby ponownie wtulić się w jego ciepłe, bezpieczne ramiona, w których nic mi nie groziło.
   - Boisz się?- wyszeptał mi do ucha z cieniem uśmiechu na ustach.
   - Nie.- Odpowiedziałam. Nie kłamałam.- Cudem uniknęłam śmierci na tamtej arenie. Nikogo nie pokonałam.
   - Ale ja...- wyszeptał chłopak.
   - Ty zawaliłeś pierwszy etap. To ja musiałam cię bronić.
          Muszę przyznać, że dzisiejsza uroczystość odbywała się wyjątkowo sprawnie, a Hela nie przeciągała jej ani trochę i trzymała się procedur.
   - Przejdę do najbardziej wyczekiwanej chwili całego naszego konkursu. Otóż, jak dobrze wiecie, przyznawane są dwa stanowiska, dla dwóch najlepszych osób- Śmierć i jej zastępca. Zwycięzca powalił wszystkich i zapewnił sobie wygraną, zaś osoba na drugim miejscu z zimnym sercem zabijała kogo popadnie.
          Uśmiechnęłam się w myślach. Te opisy w ogóle nie pasowały do mnie i Emila.
   - Zaczniemy może od zastępcy. Śmiercionośnego zastępcy, którego obowiązki wymienione były oczywiście w regulaminie.- Oznajmiła wesoło Hela.
          Tłumy ucichły i intensywnie wpatrywały się w mównicę.
   - Śmiercionośnym zastępcą samej Śmierci zostaje...
   Wstrzymywane przez wszystkich oddechy dowieńczały dramtyzm sytuacji. Miałam ochotę zaśmiać się wszystkim w twarz. To już mnie nie dotyczyło.
          Koszmary ustały.
   - Potomek legendarnego Kioska!- Krzyknęła Hela.- Emil Kiosk!
         Otaczające mnie ciepłe ramiona, w których czułam się tak bezpiecznie, nagle stały się zimne i obce. Bicie serca zatrzymało się, a myśli zaprzątała nieskończona pustka. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Musiał być inny Emil Kiosk.
   Jego reakcja była jednak gorsza. Znieruchomiał. Po prostu stał, wpatrując się w moją twarz z bezradnością. Nie mógł zrobić nic.
   Tłumy wokół nas rozrzedziły się, a po okolicy rozległa się burza oklasków i głośnych okrzyków radości.
   - Dobrze, dobrze, przejdźmy dalej!- Prezenterka pomachała ręką, dając znak, aby się uspokoić.
   - Lucy...- wyszeptał cicho Emil. Przytuliłam go lekko, ale raczej po to, aby pocieszyć siebie.
   - A tytuł Śmierci uzyska...- Emocje sięgnęły zenitu. Zmartwione spojrzenie Lucyfera, wyłowione gdzieś spośród tłumu, wydawało się mówić do mnie nieme "przykro mi".
          Następne słowa przeszyły mnie na wskroś niczym dwa sztylety i odbijały się w mojej głowie jeszcze długi czas.
   - Śmiercią zostaje Lucy Logax!
          Koszmary... Wróciły.

Zaschnięte łzy Śmierci,
Sponiewierane myśli
Skradzione wspomnienia,
Powydzierane pióra.

Oddech pustki,
Nieodgadnione spojrzenie,
Zagubiona we własnym ciele,
To tylko szept zbłąkanych demonów.

8 komentarzy:

  1. Nie dziękuj, nie ma za co ;)
    " Przed fontanną ustawiono mównicę,(...)" - a gdzie by indziej? :D
    Hahaha, akcja z Mike'em powala. :D
    Genialna końcówka!
    A wiersz Abigail? Rewelacja!
    To co? Kiedy zaczynamy zbierać materiały i szukamy funduszy dla Herbacianych Snów?

    Koniec pozbawiony zmartwień,
    Szczęście przy boku miłości.
    Przyjaciele, co zawsze są ze mną.
    Życie, które trwa,
    bez niespodzianek piękne.

    Lecz nic nie jest proste.
    Przeznaczenie dopada mnie nagle,
    z okrutnym uśmiechem na ustach.
    Nie chcę być Śmiercią,
    Lecz Śmierć mną być musi.

    ~to takie linijki ode mnie, co moim zdaniem siedziało w epilogu w głowie Lucy.

    Czekam na link do części drugiej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta fontanna jest legendarna! *deal with it*.
      Ja już stoję przed kościołem i żebram, mwahah. Właśnie, muszę dzisiaj machnąć jakiś wierszyk. Wow, może bez rymów. Zobaczymy. ^^
      Twój wiersz też jest świetny! Mi nigdy nie wychodzą bezrymowce. D:
      A link do części drugiej będzie, jak znajdę/zrobię jakiś szablon. Meh. Znowu przekopywanie szablonów. :<
      Dziękuję za komentarz! :3

      Usuń
  2. Najpierw się śmiałam, a na końcu popłakałam... Kobieto, kocham cie. Oczywiście, że zostanę na drugiej części i trzeciej i czwartej, jak będzie trzeba. Nadal za mało mi Emila z kotletami, żelkowej (kocham żelki) Sally i wiecznie sarkastycznej Lucy :) Zostaję i koniec kropka. Możliwe, że jeszcze tego pożałujesz ;)
    Dawaj więc link jak najszybciej, bo czekam i potrafię rzucać w twoją twarz żelkami. Kilogramami żelek. Tonami żelek. I kotletów też.

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i wiersz cudowny :) :*

      Usuń
    2. Też cię kocham! *tuuulimy!*
      Dzisiaj zacznę 2 częśc, więc mam nadzieję, że w sierpniu już będziecie mogli zobacsyć bloga nr 2. ^^
      Dziękuję za komentarz. :D

      Usuń
  3. Oczywiście, że z tobą zostanę! Na zawsze XDD! *hug*
    TAK, LUCY! JEDZIESZ, JEDZIESZ! Zabij Mike'a!! OHOHOHO! Moc obcasów >D!
    I to Sally: "nie dzwoń" XDD i jej żelki. Ej, po co je marnować na takiego pacana?! Mogłaś dać mi je!
    Wiedziałam, że Lucy zostanie śmiercią, a Emil jej zastępcą :c to smutne. Buuuuuuuu! *płacze* God, why?! Przecież Lucy chciała być po prostu szczęśliwa :c niech śmierć szlag weźmie!
    Wierszyk od Abigail epicki. Matko, łezka mi się w oku kręci. Dawaj tu drugi tom! JUŻ! NAŁ! Dziękuję za świetne opowiadanie jakim nas obdarzyłaś <3 niech żyją kotlety! NIECH ŻYJĄ ŻELKI! JEEEEE!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja poproszę kolejną część. Bo ja sie nie zgadzam na takie zakończenie. To zbyt smutne. Okropne :c Ona chciała szczęścia...
    Wierszyk jest genialny. Aż mnie dreszcz przeszedł!
    _
    Zapraszam na nowy rozdział: http://ignis-vitae.blogspot.com/
    I na zupełnie nową historię: http://zapach-burzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie! To nie możliwe! Przepraszam! Naprawdę nie skomentowałam?! Przysięgam, że przeczytałam to już wcześniej! Wydawało mi się, że pisałam komentarz, ale może bloger się obraził za moje nie dodawanie postów... nie wiem...

    Ale teraz już jestem i komentuję! Strasznie fajny rozdział! Oczywiście, żę ja zostanę! Zaraz zajrzę na drugiego bloga! Koniec (ten tu) jest przerażający i smutny... chlip!
    Wierszyk genialny!

    Pozdrawiam!
    Spite
    P.s.: Zapraszam do mnie, na nowy rozdział (pierwszy od chyba stu lat!)

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila