wtorek, 1 lipca 2014

▪30 (UWAGA, pokręcone numer 2!)

NOTKA, PRZECZYTAJ MNIE. :)
Jeszcze jedna sprawa: Znacie jakąś fajną piosenke/melodię pasującą do tła trailera? Nie przeszkadzałoby Wam, jeśli występowałaby w nim postacie z anime? Proszę o opinie. :)
Ah, i powinien wrócić stary, dobry wygląd strony. Nie macie już zakazu wjazdu, hehe. :D
Przedstawiam kolejny rozdział, napisany razem z Abigail, za co jej baaaardzo dziękuję! :3
I Naffowi też podziękuję, za chęć użyczenia głosu do mojego trailera, hihi. :3
Elfiku i Spite: jest przed czwartkiem? Jest! Mwhahahah.
***
Poniżej zdjęcie z wesela Miry i Wiesia. Piszcie w komentarzach życzenia ślubne, jakie prezenty im dajecie, gdzie mają pojechać w podróż poślubną, gdzie zamieszkają, ile będą mieć dzieci i jak im się będzie powodziło! 
Ja życzę parze młodej sto lat w szczęściu, przeżytych razem w spokoju i setką kochanych dzieciaczków, które odziedziczą po tatusiu piękny, żółty traktor. <3

___________________________________

          - Nadal jej nie ma.- Po słabo oświetlonej sali rozległ się potężny głos. Z ciemności wyłoniła się wysoka kobieta, o surowym wyrazie twarzy i czerwonych niczym lawa wulkanu, falowanych włosach. Czarny skafander, przeplatany licznymi paskami z bronią, opinał jej smukłe ciało. Zaciśnięte w kreskę usta wskazywały na zniecierpliwienie.- Camille, jesteś pewna, że minął tydzień od rozpoczęcia jej wyprawy?
   Światła potężnych komputerów, złożonych obok siebie, rozproszyły ciemność, ukazując młodą, opaloną dziewczynę o brązowych włosach i identycznym skafandrze. Oczy dziewczyny błyszczały pełnią życia. Usiadła przy urządzeniu i wpatrzyła się w rozmówczynię.
   - Dokładnie siedem dni, trzy godziny, siedemnaście minut i dziewięć sekund.- Odpowiedziała.- Abigail, dlaczego się tak martwisz?
   Kobieta podeszła do jednej ze skrzyń, ułożonych jedna na drugiej w kącie sali. Oparła na nim but zakończony obcasem i wbiła go mocno w drewno, które roztrzaskało się pod wpływem siły. Ze środka wysypały się dziesiątki żółtych przedmiotów. Abigail podniosła jeden z nich i przyjrzała się mu uważnie, obracając go w palcach.
   - Ta partia bananów nie jest wyprostowana.- Stwierdziła ze smutkiem.- Klienci czekają od tygodnia, a ona zrobiła sobie wolne!
   - To smutne, ale czy nie można zatrudnić kogoś innego?- Zaproponowała cicho Camille.
   - A czy znajdziesz innego murzyna chętnego do takiej roboty?!- Wrzasnęła z furią kobieta i cisnęła owoc na ziemię.
   - Ale czy ona przypadkiem...
   - Przestań proszę.- Abby podeszła do drugiej sterty skrzyń i po jej rozbiciu wyjęła z niej kolejnego banana.- Ta partia jest nachylona pod nieodpowiednim kątem.- Przed jej oczyma pojawiła się holograficzna siatka, która przeanalizowała owoc.- Zamiast trzydziestu stopni jest dwadzieścia dziewięć.
   Camille westchnęła ciężko.
   - Chciałam powiedzieć, że ona chyba ma chip w swoim tatuażu.
   Kobieta zatrzymała się, a jej usta wykrzywił lekki uśmiech.
   - Namierz ją.- Oświadczyła.
   Dziewczyna usiadła wygodniej przed komputerem i zaczęła nerwowo stukać w klawiaturę, przez co na monitorze pojawiały się kolejne wyskakujące okienka. Abigail obserwowała wszystko ze znudzeniem, czekając na rezultat.
   - Stój!- Zawołała w pewnym momencie, a brązowowłosa gwałtownie wzięła ręce z klawiatury, unosząc je do góry.- W Lidlu jest promocje na patelnie z Tefala!- Zaszczebiotała, ale zauważywszy minę towarzyszki, opanowała się.- Szukaj dalej.
   W miarę upływu czasu, ma ekranie zaczęła wyświetlać się mapa, a na niej różne punkty i linie.
   - Numer pracowniczki?- spytała Cam.
   - 127 3323 930.
   Zręczne palce ponownie uderzyły w klawiaturę. Białe kółeczko zaczęło się obracać, aby po chwili ogłosić werdykt.
   - Jak to; nie znaleziono?- Zapytała z furią Abby.
   - Najwyraźniej chip uległ deaktywacji lub został zniszczony.
   - Nie mogła tego zrobić!- syknęła czerwonowłosa.
   - Najwyraźniej...
   Abigail obróciła się tyłem do komputera i ściągnęła z wieszaka solidnie podziurawiony czarny płaszcz, który zarzuciła na siebie. Schyliła się i podniosła dwa banany, które schowała do kieszeni. Związała wstążką włosy w kucyk i założyła na włosy czarny niczym smoła kapelusz poszukiwacza. Nakryła nim lekko przepełnione wściekłością oczy.
   - Szykuj się, Mira- szepnęła.
  
          - A co z Królikiem?- zapytałem nieśmiało Naff, kiedy wkroczyliśmy z powrotem do salonu.
   Dziewczyna wzruszyła ramionami.
   - Pewnie poszła się przebrać. Ten strój może i wygląda odjazdowo, ale nie będziemy się stroić dla kogoś takiego jak ty.- Odgarnęła z gracją włosy i usiadła na narożniku.
   - A gdzie kotlety?- Zdziwiłem się, gdy ujrzałem pusty talerz. Lucy wpatrywała się nieruchomo w jeden punkt, nie odrywając od niego wzroku.
   - Mówiłam, że mają rodziny. Myślisz, że kto przygotuje dzieci do szkoły, hm?- Odparła z wyższością.
   Westchnąłem ciężko. To wszystko mnie po prostu przerastało. Najpierw Lucy, teraz zmasowany atak dziwnych czarodziejek, Morderczy Ryż Band i dziwna niebieskowłosa. Widziałem, jak ukradkiem spogląda na nas z kuchni, myjąc sterty brudnych naczyń.
   Przez to wszystko załamałem się i stałem się jak taki słaby kotlecik. Jednak Naff miała rację nazywając mnie tak.
   - Nic jej nie jest?- spytałem cicho, mając jeszcze wyrzuty sumienia za takie nagłe zaspoilerowanie Króliczka. Bo koniec końców, wiedziałem, że ogląda to po raz pierwszy, ale żeby tak to przeżywać?
   - Przeżyła już gorsze rzeczy.- Wzruszyła ramionami dziewczyna.
   - Serio?-spytałem z zaciekawieniem.
   - Nie. Ale nauczyła się tłumić emocje i świetnie ignorować ludzi.
   Ciekawa taktyka. Ale w takim razie dlaczego wybuchła płaczem po streszczeniu akcji całego sezonu?
   - Ale nie radzę z nią zadzierać.- Dodała keczupowowłosa.- Ze mną zresztą też.- Uśmiechnęła się zawiadiacko, a ja przeniosłem zmęczony wzrok na Lucy.
   - Co z nią? Domestos źle zadziałał? Co on w ogóle spowodował?
   Naff przymknęła lekko oczy i oparła się.
   - Po wysłuchaniu twojej historii, wnioskuję, że przy utracie wspomnień kobietka zapomniała, jak się mówi. Lub po prostu nie odczuwała takiej potrzeby. Domestos jest silnym suplementem, który pomógł ożywić część jej komórek. Lecz efekt nie będzie trwały, choć trwać będzie jeszcze około doby.- Otwarła oczy i przez chwilę mierzyła mnie wzrokiem.- Jaka była dawniej?
    - Inna- szepnąłem.- Odważna, niepokonana, o ciętym języku. Nie bała się nikogo i nieczego. Zawsze wytrwała i piękna. A kiedy ją denerwowałem...- Uśmiechnąłem się smutno na wspomnienie jej wybuchów złości.- Teraz to nie jest Lucy. To jej wrak.- Powtórzyłem słowa Lucka.
   Lucy przeniosła na mnie wzrok, nieco bardziej żywy niż ostatnio, a Naff zastanowiła się głęboko. Po chwili starsza przywaliła mi z liścia w policzek.
   - Hej!- Pomasowałem bolące miejsce.
   - Chcesz powiedzieć, że kochałeś tamtą Lucy, a tej już nie kochasz?- Gwałtownie wstała i zamachnęła się ręką, ale natrafiła tylko na powietrze.
   - Nie mówiłem, że ją kochałem! Ani że ją kocham!- Oburzyłem się.
   - Zamglone oczy, zaróżowione policzki, troska i myśli kręcące się wokół jednej osoby. Jesteś zabujany po uszy!- Wrzasnęła rozdzierająco Naff.
   - Nie- wyszeptałem.- Byłem zakochany.
   Dziewczyna wydała się być zbita z tropu. Zaatakowała mój drugi policzek.
   - Tylko dlatego, że straciła wspomnienia, przestałeś nagle ją kochać? To nie jej wina! Ona wbiła sobie te durne noże? Chciała tego? Została zaatakowana!
   - Co mi po niej, skoro mnie nie pamięta? Chciała mnie zabić.
   - Zrozumiała, że życie ludzkie jest kruche i po prostu nie chce umrzeć. Pomyśl sobie, jesteś w kuchni, gdy nagle wparuje do niej obcy gość, który tajemniczym sposobem zna twoje imię i chce cię przytulić! Czy to normalne?
   - Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że nic nie pamięta. A skoro mnie nie pamięta, nic tu po mnie.- Sapnąłem smutno.
   Dziewczyna rzuciła się na mnie i przygwoździła do podłogi, trzymając za szyję i lekko dusząc.
   - Mówisz, że skoro cię nie pamięta, nic tu po tobie, tak?- wysyczała.- Masz wspaniałą okazję od losu!- W jej oczach zaiskrzyły się iskry gniewu.- Masz szansę, aby ją poznać drugi raz i po raz drugi się w niej zakochać!
   - A kiedy oglądasz powtórki seriali, nie nudzi ci się?- Odparowałem.
   - Zależy, jaki jest serial.- Posłała mi znaczący uśmieszek i poluźniła uścisk.- Teraz można zobaczyć, jak trwały był wasz związek.
   - Nie chodziliśmy ze sobą!
   - Byłeś w niej zakochany, ona w tobie też, więc co to za różnica?- Naff wstała i usiadła obok Lucy, bawiąc się jej włosami.
   Wmurowało mnie. Na szczęście grobową ciszę przerwały ciche odgłosy kroków, dochodzące od strony schodów.
   Z ciemności wynurzył się Króliczek, a zmiany w jej ubiorze było mocno zauważalne. Słodziutką sukienkę zastąpiła długa, zielona bluza z nałożonym na burzę złotych włosów kaputurem, z którego wychodziła para króliczych uszu. Do tego wąskie czarne spodnie i trampki.
   Dziewczyna powoli podeszła do stołu z niewzruszoną miną i podniosła szklankę z wodą, unosząc ją do ust i pociągając z niej łyk wody. Czujnymi oczyma obserwowała mnie ukradkiem.
   - Króliczku...- Zacząłem.
   Nastolatka oderwała od siebie szklankę i zmierzyła mnie wzrokiem. Wychyliła naczynie w moją stronę i wylała na mnie całą jej zawartość, nie wykazując żadnych emocji.
   - Ojej.- Powiedziała cicho.- Chyba się zmoczyłeś.
   - Zrobiłaś to specjalnie!- Krzyknąłem.
   - Przecież sam się oblałeś.- Wykrzywiła usta w grymasie.
   - Nie, to ty wylałaś na mnie wodę!
   Króliczek rzucił się na Naffa i zaczął cicho łkać.
   - On... znowu chce mi coś zrobić!- Obróciła się do mnie ze łzami w oczach.
   Keczupowowłosa rzuciła mi pełn wyrzutów spojrzenie.
   Westchnąłem cicho.
   - Ojej, jaka ze mnie niezdara.- Wypowiedziałem kwestię niczym zombie.- Oblałem się wodą.
   Złotowłosa usiadła już normalnie, a w jej oczach nie widziałem nawet cienia łzy. Przeciwnie, na jej twarzy gościł triumfalny uśmiech.
   - Chyba będziesz musiał się przebrać.- Oświadczyła.
   - Nie będę sprawiał problemu, to za chwilę wyschnie.
   Królik zmarszczył brwi i ze znudzeniem pociągnął ręką w powietrzu. Nieopodal rozległy się niepokojące dźwięki, a po chwili, za pomocą rozwalenia w proch całej ściany, do salonu wkroczył słynny...
   - Wiesio!- Niebieskowłosa wystrzeliła z kuchni niczym torpeda i szybko znalazła się przy ukochanym. Zaczęła wdrapywać się na jedno z kół żółtego traktora.
   - Czyń swoją powinność.- Oświadczyła dumnie dziewczyna.
   Mężczyzna sięgnął ręką za siebie i zaczął we mnie ciskać czymś w rodzaju łajna, tyle że trzy razy gorszego. Mimo nędznych prób obrony, nie uniknąłem śmiertelnych pocisków.
   - Ojej! Chyba się zbrudziłeś, co z ciebie za niezdara!- Złotowłosa przybrała zmartwiony wyraz twarzy, a Naff i Lucy zrobiły to samo. Dlaczego nikt mi nie pomoże?
   - Będziesz musiał się przebrać.- Oświadczyła Keczupowa Panna.
   - Tak.- Uległem propozycjom.
   - Niestety mamy tylko sukienki!- Powiedział smutno Króliczek.- Przyniosę coś!- Dziewczyna zniknęła na chwilę, po czym wróciła z obcisłą różową sukienką, która już w jej rękach wydawała się być na mnie za mała.
   - Emisdo Teia!- Zachichotała, a wokół mnie rozpostarła się słaba mgiełka. Kiedy zniknęła, paradowałem już w czyściutkiej sukience, z ogromną kokardą na włosach.
   - Kto by pomyślał! Wyglądasz jak jedna z bohaterek Kaze Kamen!- Uśmiechnęła się złowieszczo dziewczynka.
   Lucy zerwała się z miejsca i rozglądnęła, najwyraźniej przestraszona zamieszaniem.
   - A teraz tańcz, kotlecie!- Zaśmiała się psychopatycznie Naff.
   - Chwila!- Krzyknęła Lucy i spojrzała na mnie.- Jak masz na imię?
   - Emm... Emil.
   Ona przekrzywiła lekko głowę i prychnęła cicho.
   - Niezbyt męskie. Pasuje ci ta sukienka, ale w sumie wyraźnie widać braki w dekolcie i biodrach.- Oznajmiła ze stoickim spokojem.
   - Więc nie martw się, kotleta zjedz, nie jest tak źle, kotlety są, więc możesz je jeść, by w cycki poszło ci!- Zanuciły razem Naff i Króliczek.- Więc nie martw się, kotleta zjedz, nie jest tak źle, kotlety są, więc możesz je jeść...
   Drzwi otworzyły się z hukiem, który rozszedł się po całym domu. W drzwiach ukazała się srebrzystooka kobieta o włosach koloru lawy, w długim czarnym płaszczu i kapeluszu typu Indiana Jones. Oniemiała stanęła na środku salonu i zmierzyła nas wzrokiem.
   - By w cycki poszło ci!- Zaśpiewała na koniec, zdzielając mnie przy okazji pokaźnym kopniakiem z glanów kalibru trzeciego.
   Usłyszałem pisk zaskoczenia.
   - Wiesiu! Wycofujemy się!- Zapiszczała Niebieskowłosa, przytulając się do ukochanego.
   - Poproś o to swój hydrant! I powiedz rodzicom, że ślub w stodole odwołany! I po co ja rezerwowałem ten kombajn...- Mężczyzna wycofał się, a szkody, które wyrządził, magicznie zniknęły i wszystkie stało się takie jak dawniej.
   - Skoczę po arbuza!- Rzuciła Mira i zniknęła w kuchni.
   Królkczek i Naff wpatrywały się natomiast intensywnie w przybysza, mógłbym powiedzieć, że złowrogo i z wyższością. Złotowłosa wstała i rzuciła się na gościa z uśmiechem.
   - Abigail!- Zapiszczała, a kobieta starała się wydostać z jej łapek.- Nie widziałyśmy się od...
   - Dwudziestego siódmego, od zlotu patelniarzy.- Uśmiechnęła się.- Swoją drogą, słyszałam, że macie tu unikatowe sztuki z Tefala, aluminiowe. Macie wersję w różu? Ostatnio układałam kolekcję kolorami i za Chiny nie znalazłam różowej patelni!
   - Abby. Zacięty kolekcjoner patelni.- Oznajmiła keczupowowłosa.- To naprawdę ty?- Zapiszczała.- Machnij parafkę!
   Kobieta odgarnęła włosy opadające na srebrzystoszare oczy okalone długimi rzęsami, po czym spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
   - Przyniosłam arbuza!- Zaszczebiotała niebieskowłosa i położyła idealnie ukrojone kawałki arbuza przede mną.
   Chcąc nie chcąc, wzruszyłem ramionami i zacząłem zajadać owoc- kotlety przecież uciekły, a ja byłem głodny. Pieczołowicie wydłubałem łyżeczką uciążliwe białe pestki, których było tu od grona, a po skończonej robocie włożyłem soczystą porcję do ust, rozgryzając pestki na mniejsze kawałki.
   - Ty rasisto!- Wrzasnęła z nienacka złotowłosa, która wcześniej uważnie mi się przyglądała.- Białych odstawiasz, a czarnych zjadasz, hm?
   Zanim dotarło do mnie, że Króliczkowi chodzi o mój zaciekły problem z arbuzowymi pestkami, Abigail zdążyła rozpocząć konwersację z Mirą.
   - Lokalizator nie wykrył twojego chipu.- Oświadczyła prosto z mostu.
   Mira wyraźnie się speszyła i zasłoniła tatuaż dłonią, rumieniąc się niemiłosiernie.
   - Ah, chip...- Wydukała, schylając głowę.
   - 127 3323 930.- Wyrecytowała płynnie Abby.- Twój kod.
   - Nic nie zrobiłam!- Niebieskowłosa uniosła ręce w obronnym geście, jednocześnie odsłaniając swój słaby punkt.
   - Aha!- Kobieta chwyciła ją za ramię i przyglądnęła się prostemu wyznaniu miłości, zwracając szczególną uwagę na przekreślone słowa.- Deaktywowałaś go!- Rzuciła oskarżycielsko, puszczając wspólniczkę wolno.- Przekreśliłaś słowo specjalnym tuszem, jednocześnie wyłączając chip w nim zawarty. Mogłam się tego spodziewać. W końcu często zmieniasz obiekty westchnień!
   - Ale psze pani... To przez przypadek...- Tłumaczyła się Mira.
   Abigail odrzuciła koniec płaszcza, który majestatycznie zafalował w powietrzu i spojrzała na dziewczynę z litością.
   - Tłumaczą się winni.- Rzuciła i zaczęła ciężko stąpać w stronę wyjścia. Przed drzwiami zatrzymała się i spojrzała na mnie, lustrując od góry do dołu.- Poszłabym już, naprawdę, ale jedno nie daje mi spokoju. Co ty, na patelnię aluminiową z o średnicy 26 cm, masz na sobie?- Zmrużyła lewe oko i poprawiła kapelusz, naciągając go bardziej na czoło.
   Otworzyłem usta, aby wydukać coś o zemście wściekłego Królika, ale to właśnie on mnie ubiegł.
   - Oh, przebrał się tylko za jedną z bohaterek Kaze Kamen.- Oświadczyła swobodnie złotowłosa, chichocząc pod nosem.
   - Kaze Kamen?- Powtórzyła kobieta i przyjrzała się mi raz jeszcze.- Za Vittani, rozumie się?- zapytała dla pewności.
   - Yhym.- Naff zakołysała radośnie nogami.
   Stałem osłupiały przez jakiś czas, aż w końcu było dane mi usłyszeć odpowiedź wielkiej kolekcjonerki patelni.
   - Brakuje ci różowych włosów.- Oświadczyła chłodno.
   Czułem, jak moje nadzieje rozbijają się na tysiąc kawałeczków, a policzki rumienią się coraz bardziej.
   - To da się zrobić!- Krzyknął radośnie Króliczek i wyciągnął w moim kierunku dłoń, abym po chwili paradował z dwoma różowymi kucyczkami do ziemi, związanymi wstążką.- Puder! Szminka! Cienie do powiek!- Otoczyła mnie biała chmura, a gdy ustąpiła, poczułem na twarzy dodatkowy ciężar przeklętej tapety.
   Zapadła cisza.
   - Jednak nie masz talentu do cosplayów.- Wzruszyła ramionami Naff i przybrała nadąsaną minę, a pozostałe panienki jej przytaknęły. Więc, do diabła, dlaczego bawiłyście się w takie przebieranki?
   Mira, która czmyhnęła do kuchni po incydencie z chipem, wróciła do salonu, wycierając ręce w kraciastą ściereczkę. Jako jedyna spojrzała na mnie z rozbawieniem.
   - Wyglądasz jak dziewczynki z tych chińskich bajeczek.- Zachichotała, a oczy w całym pokoju zwróciły się na nią, a każda ich para świeciła wściekłością.
   - Anime nie są chińskimi bajkami!- Wrzasnęliśmy wszyscy równocześnie, po czym rzuciliśmy się na Niebieskowłosą, odpłacając pięknym za nadobne.
   - Ah, ta dzisiejsza młodzież.- Westchnął cicho Wiesio i włożył do ust jabłko.- Za moich czasów biło się o spadek po ojcu i benzynę do traktora.- Poklepał kierownicę żółtej maszyny i uśmiechnął się do niej czule.- Jak dobrze, że mamy siebie, Kunegundzio.
   Wojenne okrzyki ucichły, a zastąpił ją cichy śmiech. Wszyscy odstąpiliśmy od Miry, która chichotała, a w jej oczach kręciły się drobne łezki. Cała była w kurzu i innym, niezidentyfikowanym brudzie.
   - To właśnie tak się z Wiesiem poznaliśmy!
   Abigail powoli wstała i otrzepała płaszcz, jednocześnie chwytając za rękę Mirę i popychając ją w stronę wyjścia. Nagle w przedpokoju pojawił się ToiToi. Abby bezlitośnie wepchnęła tam niebieskowłosą i wróciła do nas, przysiadając na końcu sofy.
   - Umyj się!- Rzuciła do wspólniczki.
   Zgromadziliśmy się wokół słynnej kolekcjonerki, a ona przymknęła oczy i oparła głowę o ścianę. Na moje nieszczęście, miejsce siedzące przypadło mi właśnie obok niej i chociaż jak najbardziej zwiększyłem odległość między nami, nadal znajdowałem się w zasięgu jej rąk.
   - Nie ma tu nic oprócz niebieskiej wody i próbki owocowego szamponu z promocji?- Krzyknęła Mira.
   - Jak w tropikach!- Zachichotał Króliczek.
   - Zaznałaś już cudownej kąpieli w wodospadzie ToiToi i prosisz o więcej?- Prychnęła z pogardą czerwonowłosa.
   - Nie sądzisz, że za surowo ją traktujesz?- zapytałem.
   Kobieta spojrzała na mnie, mrużąc oczy, po czym sięgnęła za pazuchę płaszcza. Zorientowałem się, że to patelnia, dopiero gdy przywaliła mi nią prosto w twarz.
   - Średnica 40 centymetrów, no ładnie!- Zapiszczała Naff.
  
          Emil upadł na ziemię z krzywym uśmieszkiem i pięknym napisem "Tefal" na czole, a po pokoju rozległ się łomot. Nagły impuls sprawił, że chciałam do niego podbiec. Przytulić i spytać, czy wszystko w porządku. Ale zgasł szybko. Wiedziałam, że ten chłopak może mnie zabić. Życie jest kruche i trzeba je ochraniać za wszelką cenę. Aż do śmierci.
   - Jesteś teraz jedną wielką patelnią, ale do mojej kolekcji nie dojdziesz. Mam już pesymistyczną patelnię z przeceny w Tesco".- Oznajmiła Ognistowłosa.
   - Dlaczego to zrobiłaś?- Wydukałam, patrząc na podróżniczkę, która zdzieliła Emiego patelnią. Muszę przyznać, że patelnia była bardzo ładna: duża i czerwona, z nieprzywierającą powierzchnią i odczepianą rączką. Idealnie komponowała się z jej właścicielką.
   - Gość mnie denerwował.- Rzuciła jakby od niechcenia i powróciła do relaksu. Zastanawiało mnie, jaka jest naprawdę. Być może oschła i obojętna na zewnątrz, ale delikatna i wrażliwa na piękno patelni.
   Emil tak naprawdę jest denerwujący? A może tylko taki wydaje się w oczach tej kobiety?
   Poczułam nasilający się ból na plecach, w głowie i okolicach serca. Natychmiast zamknęłam oczy i automatycznie się skuliłam, aby zmniejszyć cierpienia. Rozluźniłam się i oczyściłam myśli.
   - A tej co?- Usłyszałam głos pani od patelni.- Jej też muszę przywalić patelnią?- Tym razem obydwie ręce zniknęły za pazuchą i wyciągnęły dwie identyczne patelnie.- Zagustuję w manewrze "na kanapkę". Przywalić z obu stron, a na środku wystający rybi dzióbek!
   - Nie!- Zaprotestowały jednocześnie pozostałe dziewczyny. Nie pamiętam ich imion. Nie pamiętam prawie nic.- Ona... Dużo przeszła.
   - Mam czas. Mira zazwyczaj dość długo przesiaduje w ToiToiu. Może mi się wydaje, ale chyba zbytnio się do niego przywiązała.
   Dziewczyny spojrzały na mnie niepewnie, ale gdy nie zobaczyły żadnego znaku sprzeciwu, śmiało zaczęły. Historię rozpoczęła ta o włosach w kolorze keczupu.
   - Dziewczyna ma na imię Lucy i jest dobrze zapowiadającą się kandydatką na Śmierć i wnuczką samej Śmierci.- Zaczęła powoli.
   Naprawdę tak było? A jeśli mnie okłamywali? Z tego co mówiła mi babcia wynikało, że mogłam ufać tylko jej. A jeśli ona także mnie okłamywała? Każdy chciał mnie zabić? Ból się nasilił, a ja znów oczyściłam umysł.
   - Wszystko szło dobrze, aż do czasu, kiedy umarł o ten tu.- Druga z dziesczyn, złotowłosa, wskazała ma Emila.- Wtedy zaczęło się piekło.
   Kobieta wyraźnie się ożywiła.
   - Jest martwy?
   - W pewnym sensie. Tak jak Lucy. Dwie duszyczki.
   Ognistowłosa zmierzyła mnie wzrokiem i odgarnęła włosy do tyłu.
   - Jestem łowcą dusz. Normalnie uwięziłabym was i zabrała gdzie trzeba, ale jako że nie jesteście w Salidie, ale w Ramdis, nie mogę tego zrobić.
   Jestem martwa? Dlaczego więc żyję? Czy to niebo? Czym jest Salidie, a czym Ramdis?
   - To zasada obowiązująca w całym Everlast i nie możesz jej złamać.- Oświadczyła złotowłosa.
   Everlast? Brzmi jak nazwa patelni.
   - Jej chłopaka ocalił jej wujek, Lucyfer.- Kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie, jakby znała mojego rzekomego wujaszka.- Ale udało mu się jedynie wynegocjawać pobyt w Piekle. Jednak jego przeprowadzka zaczęła się wcześniej, za sprawą babuni dziewczyny. Kiedy została sama z Lucy...- Dziewczyna przerwała i spojrzała na Keczupową.
   Miałam chłopaka? Mój wujek to Lucyfer? Jaki Lucyfer? Pobyt w Piekle? Babcia coś zrobiła?
   - Wbiła jej noże w jej słabe punkty. Nierozwinięte jeszcze skrzydła, które zawiera każdy z nas. Zawarte są w nich wspomnienia, uczucia i co gorsze: nieśmiertelność, zyskiwana po śmierci.
   Słucham?
   Ból wciąż wzrastał, w miarę upływu opowieści, a oczy same zamykały się. Ręce zaczęły drżeć, a wokół zrobiło się strasznie zimno.
   - Skrzydła, hm?- mruknęła kobieta.
   - Tym sposobem znalazła się tutaj w takim stanie.- Dokończyła złotowłosa.
   Otoczenie ustąpiło miejsce ciemności, a ból wypełnił moje myśli. W objęciach mroku byłam bezpieczna, a zło nie mogło mnie tu dosięgnąć. Poczułam ukłucie w lewej piersi. Czy ja czasem nie bałam się ciemności? Przecież to w niej czaiły się potwory.
   A może jestem jednym z nich?

           - Co zrobiłyście Lucy?- Warknąłem, kiedy zaraz po przebudzeniu ujrzałem skuloną dziewczynę, z zaciśniętymi ustami i łzami spływającymi po policzkach.
   - Nic.- Wzruszyła ramionami Abigail i skierowała wzrok na kabinę ToiToia, z której właśnie wyszła Mira.- Nowe włosy?- spytała jej.
   - Nie. Wyprane w ToiToiu.- Odrzekła z dumnie uniesionym podbródkiem niebieskowłosa, a Abby zachichotała.
   - Opowiadałyśmy Abby o tym, co jej się przydarzyło- mruknął Króliczek.- A kiedy skończyłam, odpłynęła.
   Naff niepewnie dotknęła dłoni Luc.
   - To nie przez domestos.- Oświadczyła.
   - Musimy wracać.- Rzuciłem się, aby zabrać dziewczynę na ręce i przenieść ją do Salidie.
   - Hej, hej, Romeo, spokojnie!- Abigail zatrzymała mnie ruchem ręki.- Mam akurat parę spraw do załatwienia w Salidie. Pójdziecie ze mną.
   - Ze świruską kolekcjonującą patelnie?- syknąłem.
   Tym razem dłonie sięgające za pazuchę płaszcza wydały mi się podejrzane i dzięki temu uniknąłem przygwożdzenia patelniami do ściany. Inaczej było z Mirą.
   - Podwiozę was!- Zaofiarował swą pomoc Wiesio i rzucił w moją stronę mocną linę.
   - Po co mi to?- spytałem, oglądając sznur.
   - Przywiąż Dorrenową, muszę ją ze sobą zabrać.- Westchnął mężczyzna.- Jej siostra nie płakałaby po niej, ale banany same się nie wyprostują.
   Wykonałem polecenie, a tymczasem Abigail ulokowała Lucy wygodnie na tyłach pojazdu. Wiesio odpalił maszynę, a ja pospiesznie wskoczyłem obok Abby, która właśnie wyciągała kolejne patelnie. Zniżałem już głowę, aby uniknąć ciosu, ale ona zaśmiała się radośnie.
   - Twoja codzienna dawka pocałunków z patelnią już zrealizowana, nie bój się.
   Przewlekła przez drobne dziurki w metalu sznureczki, po czym odczepiła od drugiej patelni rączkę, aby po chwilk imitować grę na skrzypcach- z tą różnicą, że były to skrzypce zrobione z patelnii. Po okolicy rozległy się pierwsze dźwięki Jeziora Łabędziego.
   - Nie siedziałem, że umiesz zagrać Jezioro Łabędzie- wyszeptałem.
   Melodia przeszła w bardziej skoczną, odstępując od orginału.
   - Nie wiem, co łabędzie mają do patelni. U mnie nazywają to Jeziorem Patelni.
   Cały czar chwili prysł, a nad nami przeleciał klucz pięknych, białych łabędzi.
   Uważajcie. Abigail czyha ze zgrają patelni.

7 komentarzy:

  1. Masakra. Czytając to coraz bardziej zbliżam się do stanu umieszczenia mnie w psychiatryku.
    I dlaczego moja postać jest aż tak zrypana? Widzę, że jak Króliczek się mści to na całego. :P Taka ofiara z Miry, że tylko Emil się za nią wstawia.
    Za to przypadła mi do gustu Abigail. :D
    Przy okazji, WTF jakim cudem znalazłyście takie zdjęcie? JAK?!
    Ja chyba nie muszę składać życzeń, tak więc panna Dorrenowa wraca do prostowania bananów. ;P
    PS. Muszę chyba nadrobić początek, bo nie mogłam wyjść z szoku jak przeczytałam, że Emil jest martwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zależy, czy ten trailer ma być dramatyczny, wesoły, zabawny, spokojny, czy to ma być rock, metal (lol), pop czy nie wiadomo co XD - wtedy ci może pomogę huehue. Anime - jak najbardziej!
    Wszystkiego dobrego dla Miry i Wiesia huehue XD. Żółty traktor zawsze spoko!
    Ta partia bananów nie jest wyprostowana XD wtf buahahaha.
    W Lidlu jest promocje na patelnie z Tefala! Jebię XD. To takie w stylu Abby!
    JEEEEEEEJ XD! Znowu się pojawiam! Juhuuuu! Naff = spec od domestosa! Ou yea XD.
    Ej... "odezwała się starsza" zabrzmiało, jakbym była starą babcią XD smuteczek. TAK! Przypierdyliłam mu! Należało się! TAAAK! To jestem ja!~
    Emil, ty rudy niedorobie przejechany żółtym traktorem Wiesia! Jak możesz tak mówić, że jej już nie kochasz?! Ty kutwa gadzie jeden! Domestosem go!
    Łajno zawsze spoko! Wszyscy maltretują Emila, tak ma być XD. Teraz już się musisz przebrać. A najlepiej to chodź nago.
    Emil w sukience i kotlety idące w cycki = zawsze spoko XD. W ogóle, to wykreowałaś mnie na wredną i agresywną mendę! TAK! Taka jestem w realu XDDD! Składam gratki!
    Zlot patelniarzy! A niech to XDDD! Jebłam buahaha.
    "Białych odstawiasz, a czarnych zjadasz" MWAHHAHA! XDD Leżę na podłodze i się wiję jak wąż XD.
    TAK! Anime to nie chińskie bajki! XDDD
    "Za moich czasów biło się o spadek po ojcu i benzynę do traktora" - buahaha XD! Dobrze Wiesio, mistrz ciętej gadki!
    "Delikatna i wrażliwa na piękno patelni" - ach, to takie głębokie! XD
    "Jezioro patelni" - idealne podsumowanie buahahah XD. Idę się powiesić ze śmiechu! BUAHAHA, umrę jak wrócę, znaczy... wrócę, jak umrę XD!

    OdpowiedzUsuń
  3. Domestos <3<3<3 Twój blog rujnuje pozostałości mojej normalności... Teraz została z niego tylko jakaś ciapcia... Ale... Ach, kotleciki, kotleciki, te schabowe, te befsztyki, kotleciki, kotleciki, low ju soł macz!!!!!!!!! <3 O, widzisz, sama nawet nie wiem co piszę... :D Czekam na nn

    Dużo weny i żelków życzę
    No i domestosa i kotletów
    Żelcio

    nieprzecietniludzie.blogspot.com
    tkaczemarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Jest przed czwartkiem! :) Spite ma zaciesz, jak nigdy! :D
    Ekhem, ekhem! Z okazji dnia ślubu życzę parze młodej dużo kotletów i jednorożców! Ode mnie dostają niestety tylko nową (neonowo-żółtą) farbę do traktora, jako, że kotletów i jednorożców nie było chwilowo na składzie. Sorry, taki mamy klimat! W wakacje zawsze są wykupywane! Jeżeli chodzi o podróż poślubną, to polecam gorąco Tartar. Wiele rozrywek i pewna śmierć w wyjątkowo niskiej cenie! Tylko sto drachm za osobę! Jednak jeżeli wybiorą się winne, nudne miejsce (na przykład na Jamajkę), to życzę im mieszkania pod mostem Poniatowskim! (Wiesiu będzie czuł się, jak u mamusi w domu!). Dzieci, oczywiście, jak najwięcej. Ale oczywiście nie za dużo! Koło setki powinno pewnie wystarczyć... I jeszcze raz! Życzę kotletów i jednorożców!

    Sam rozdział jest mi trudno komentować, szczególnie, że nie mam za dużo czasu (jutro muszę wyjątkowo nie być zombiakiem i wypadałoby jednak chwilę pospać, a wyjeżdżam przed siódmą!). Ale zapewniam, że był świetny, a dawka czystej nienormalności przekroczyła wszelkie granice. Ale w jakiś, nie wiadomy mi, sposób zachowała należyty styl, który nawet ogarnęłam. Co jest raczej trudne o tej porze. Wyrażam szczerą nadzieję, że sytuacja Lucy się poprawi i w końcu weźmie ślub z Emilem (ale po odzyskaniu pamięci!). Jeżeli tak się nie stanie, a zakończenie nie będzie w ogóle szczęśliwe, to ja idę ciąć się moim kotem!

    Pozdrawiam, weny życzę i mam nadzieję, że kiedy wrócę będzie czekało na mnie kilka rozdziałów,
    Spite

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesuuu... Co Ty bierzesz? xD Normalnie skisłam czytając ten rozdział! Jest długi, porąbany i cudowny! :D
    _
    Zapraszam na new: http://ignis-vitae.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeju <3 hahaha genialny rozdział <3

    Niech Lucy już sb coś przypomni i bd jak dawniej....nienawidzić Emila huehue on się znowu zamknie w sobie i znowu miłość mrrmrr

    Czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Tworzenie tego rozdziału było z@jebiste jak pasztet!
    Mira, widzisz? Trzeba było kłamać? A tak masz Wiesia za męża i pracę jako konserwator prostowanych bananów. I dobrze ci tak! Nie wolno robić tak obrzydliwych numerów mojej kochanej literackiej córce! Nie e!
    Emil w sexy sukience, tekst piosenki wymyślony w chwili udawania, że Jestę Poetką. :D I to przywalenie z mega patelni - bosko! Emil, dostaniesz jeszcze raz!
    Moje patelniane skrzypce, łiii! Kocham to! <3 Jaram się nimi jak Naff Domestosem. Jaram się nimi jak Mira Wiesiem. Jaram się nimi jak Króliczek kotletami! Jaram się nimi jak Cleo Nathielem! <3
    A naszym nowożeńcom życzę tysiąca dzieci, z@jebistego wychodka na środku pola, kabiny toi toi'owej z funkcją szumu wodospadu, zapasu domestosa na gorsze dni, kiedy sto osiemdziesiąte trzecie dziecko marudzi, że nie ma własnego Ursusa, weny do prostowania bananów, bo wkrótce będzie ugniatanie arbuzów w klepsydry, tysiąca książek o hodowli pcheł i tego, by mąż cię nigdy nie zauważył ze słupem telegraficznym! <3

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz= 1 żelek dla Sally lub 1 kotlet w twarz Emila