- Puść mnie, Heniek! Zaraz zmasakruję tego typa!- Głos dziewczyny odbijał się od ścian przez najbliższe sekundy. Stałem tam bezradny, nie wiedząc, co zrobić. Przykryłem ranę ręką i patrzyłem na nią jak otępiały. Krew siączyła się z przecięcia na boku, kąpiąc powoli na posadzkę. Przeniosłem wzrok na Lucy. Jej wujaszek trzymał ją mocno w objęciach i powstrzymywał przed atakiem na mnie. Jej twarz wykrzywiał grymas wściekłości, paznokcie wbijały się w dłoń Lucyfera, a nogi kopały na wszystkie strony, byleby tylko wydostać się z pułapki.
- Co jej się stało?- zdołałem wyszeptać. W głowie miałem mętlik. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny wcześniej dziewczyna chce ze mną pogadać, martwi się o mnie i mówi, że mnie kocha, a teraz chce mnie zabić.
Nigdy nie zrozumiem kobiet.
- Ugh, nie wiem!- wysapał mężczyzna, szamotając się z nastolatką.- A ty możebyś wziął i opatrzył tą durnowatą* ranę?- wydarł się.
Porwałem pierwszą lepszą ściereczkę z brzegu (żeby tylko nie była z tłuszczu kotletów) i przyłożyłem do miejsca, które niemiłosiernie piekło. Bardziej zdziwiło mnie to, że zauważyłem dopiero teraz.
Usiadłem na krześle, czując, jak tracę siły.
- Nazwała cię Heńkiem.- Zauważyłem, kierując wzrok na interesującą misę owoców obok lodówki. Byleby nie patrzeć na Lucy, jej złość i krew, wyciekającą z mojego ciała.
- Zapewne...- Lucyfer unieruchomił dziewczynie ręce.-...babulinka maczała w tym palce. Nie bez powodu budzę się w kartonie- prychnął.
- Dlaczego miałaby to robić własnej wnuczce?
- Bo jest podła, samolubna i, do diabła, jest parszywą Śmiercią!- Wyrzucił ze siebie słowa jak z mikroskopijnego karabinu (a one są znacznie szybsze niż te normalnych rozmiarów).
- To w takim razie co jej zrobiła?
Szatan przywiązał ścierką Luc do krzesła przysuniętego przed chwilą i zaczął wodzić palcami po jej twarzy, uważając na jej zaskakująco ostre i wrzechobecne zęby.
Teraz zaczął muskać punkty na plecach, dokładniej na łopatkach. Po chwili zatrzymał palec i rozdarł materiał.
- O cholera**- syknął.
Zerwałem się i podszedłem do mężczyzny.
Na skórze Lucy widniały dwie głębokie rany, rozłożone równolegle, poniżej łopatek. Wydawały się dziwnie czarne, do tego emanowała z nich tajemnicza energia. Znajoma, a jednocześnie obca.
- Co? Co się stało?- zapytałem ożywiony.
- Ona ci to zrobiła?- Lucek odepchnął mnie lekko i podszedł do dziewczyny, patrząc w jej pozbawione wyrazy oczy. Nie wściekała się już. Milczała, a po jej policzkach spłynęła nawet pojedyncza łza.
Skinęła niepewnie głową, zaciskając usta.
Lucyfer westchnął ciężko i zatopił twarz w dłoniach. Już myślałem, że on też zacznie płakać, ale po chwili gwałtownie podniósł się i zaczął spacerować po sali.
- Nie odwiążesz jej?- spytałem, wskazując na zasypiającą nastolatkę.
- Myślałem, że chcesz jeszcze trochę pożyć- warknął. Może lepiej nie będę się odzywał.
Mężczyzna otworzył lodówkę i wyciągnął z niej kiełbaskę. Kiedy już miałem go pytać, dlaczego to robi, zaczął ją przegryzać.
- Coś ci się...hm, fajczy.- Stwierdziłem, obserwując dym ulatniający się z całego ciała Lucyfera.
- Nie jest źle.- Obejrzał swoje dłonie i włożył resztę mięsa do ust.- Bywało gorzej.
Nie wiedziałem do końca, co to oznaczało, ale najwyraźniej sytuacja nie była najgorsza.
Owoce zaczęły znikać z misy, której się bacznie przyglądałem, a żołądek Diabła napełniał się coraz bardziej. Spojrzał na mnie krzywo i powiedział z pełną banana buzią:
- A ty nigdy nie jadłeś, kiedy się denerwowałeś?
Przewertowałem w myślach przeszłość i pokręciłem głową. Ten wzruszył ramionami i wpychał w siebie żarcie przez kolejne parę minut, aż nie zostało już nic.
Odchrząknąłem cicho.
- Mógłbym się dowiedzieć, co dzieje się z Lucy?- Rzuciłem ukradkowe spojrzenie na śpiącą spokojnym snem nastolatkę i uśmiechnąłem się smutno.
- To już nie jest Lucy.- Lucyfer wyciągnął tym razem półlitrową butelkę alkoholu spod zlewu i duszkiem wypił c a ł ą jej zawartość.- To jest jej wrak- jęknął, opadając na ziemię.
- Ale... Jak to?- spojrzałem na niego wielkimi oczami i wyrwałem butelkę z rąk, rzucając nią celnie do kosza.
- Przegrała już swoje życie.- Oczy Lucka zamgliły się, a usta wykrzywiły w słabym uśmiechu. Jego donośne, kocie kichnięcie spowodowało lekkie zatrzęsienie.
Uniosłem niepewnie prawą rękę i walnąłem samego Szatana z liścia. Ale zapewne bolało mnie to bardziej niż jego.
Aczkolwiek metoda podziałała. Wujaszek oprzytomniał i myślał trzeźwiej.
- Palancie, martw się teraz o siebie, a nie o nią.- Wskazał na mój lewy bok i szmatkę przesiąkniętą krwią.
- Gdybym jeszcze wiedział, co zrobić!- powiedziałem dość głośno, unosząc oczy do nieba.
- Może pójdziesz do lekarza, hm?- Zaproponował mężczyzna i powoli wstał, opierając się o blat.
- Nie opuszczę Lucy!- Zaprotestowałem.
- Dla niej już nie ma ratunku, dla ciebie- tak!
- Zaskakuje mnie twoja trzeźwość myślenia- stwierdziłem.- Myślałem, że Lucy jest ci bliska.
Oczy Lucyfera zrobiły się szkliste.
- Bo była!- warknął.- A ta głupia babka wszystko spaprała!- Jego dłonie zacisnęły się w pięści, a ja zacząłem poważnie myśleć o bezpieczeństwie talerzy w kuchni.
- Była, teraz jest tylko wrakiem, przegrała życie: co mam z tego zrozumieć, jeśli nic mi nie powiedziałeś?
- To nie jest rozmowa, którą można prowadzić ot tak, przy kawce, w kuchni. To... coś poważnego.
Zrezygnowany jeszcze raz powiodłem wzrokiem po twarzy Lucy.
- Ona... chciała mnie zabić...
Lucyfer poklapał mnie lekko po plecach.
- Miłość, bracie, jest do dupy...
Jakież poetyckie stwierdzenie.
- ...jeśli wtrąci się ta trzecia osoba, która zrobi wszystko, abyście tylko nie byli razem!- Poczułem spore pokłady ciepła za mną i zobaczyłem, jak Szatan zaczyna płonąć, począwszy od dłoni nadal zaciśniętych w pięści, do stóp, które nerwowo uderzały posadzkę.
Dziewczyna poruszyła gwałtownie nogą, a jej twarz przebiegł wyraz bólu. Ustąpił on jednak po chwili słabemu uśmiechowi.
- Ja... Wezmę ją do siebie- szepnąłem i powoli podszedłem do mojej śpiącej królewny. Ostrożnie rozwiązałem sznury, słysząc jeszcze kąśliwe uwagi płonącego Lucka.
- Jeśli chcesz już umrzeć, proszę bardzo.
Delikatnie wziąłem Lucy na ręce i wyniosłem z pomieszczenia, czując jak ból ogarnia moje ciało, zaczynając od rany na boku. Chwilę potem rozległ się deszcz przekleństw i dźwięki tłuczonych talerzy rozległy się od strony kuchni.
*Lucek tworzy nowe słowa xD
** normalnie, pierwszy i ostatni raz użyte xDDD
~*~
Materac cichutko zaskrzypiał, kiedy kładłem Lucy na łóżku w moim pokoju, bo jak mi wiadomo- to tutaj właśnie spała wcześniej.
Odgarnąłem kosmyk białych włosów z jej twarzy, na której malował się spokój i ukojenie. Ale coś mi tu nie pasowało.
Oczy miała otwarte. Wpatrywała się we mnie i wstrzymała na chwilę oddech.
Powiodłem delikatnie palcem po jej twarzy i zatrzymałem go na ustach.
- Nic ci nie zrobię- szepnąłem.
Dziewczyna odepchnęła mnie lekko od siebie i obróciła się na drugi bok.
Z uczuciem przegranej usiadłem na fotelu naprzeciwko i oparłem głowę na ręce. Usłyszałem tupot małych stóp.
- Wiedziałam, że w końcu nie wytrzymasz!- wykrzyknęła Sally, patrząc raz na mnie, raz na Luc.- Zabiłeś ją?
- Prędzej ona mnie- prychnąłem. Pingwin wygramolił się na miejsce obok mnie i wyciągnął skrzydełko.
- Tak właściwie, jestem Sally. Chyba nie zdążyliśmy się poznać.- Oznajmiła i prześwidrowała mnie swoimi czarnymi oczkami na wylot.
Podałem jej palec.
- Emil. Ale to chyba wiesz.
- Co jej jest?- Wskazała na Lucy.
- Sam nie wiem. Lucek tylko strasznie się wściekł i powiedział, że to jest tylko jej wrak.
- Trzeba będzie go przesłuchać- stwierdziło stworzonko, kiwiąc głową.
Skinąłem w odpowiedzi.
- Wczoraj cię tu rysowała- szepnęła Sal.- Nie spała całą noc, żeby dokończyć.
Popatrzyłem na nią i ujrzałem, jak w kącikach jej oczu gromadzą się łzy, które zwierzątko natychmiast otarło.
- Powinienieś ściągnąć koszulkę i to opatrzyć.- Wskazała na moją ranę.- A ja lecę do wujaszka.
- Nie radziłbym. Ostatnio słyszałem tłuczone talerze.
- To, że pongwiny nie potrafią latać, nie oznacza, że nie przedrzą się przez ruiny serwisu obiadowego- prychnęła zabawnie i wyszła przez niewielką szparę w drzwiach.
Westchnąłem ciężko.
Zdobyłem już zaufanie Lucy, a teraz je straciłem.
Miałem wszystko, a nie mam już nic.
_____________________________
Boyahh.
Krótko dość, tak, ale niestety :c
Wiem, że długo nic nie było, ale trzeba będzie się do tego przyzwyczaić, bo:
A) Nowe opowiadanko
B) Sprawdziany w szkole D:
C) Inne takie tam xD
A nie było mnie długo, bo byłam na pielgrzymce (od dziś uraz do rosołku, ryb i kudłatych węży zwisających z lampy D: mieszka może ktoś w Witkowicach *mieście diabła XD*)
Ahhhh, i myślę nad konkursem na 10 tysiaczków. Byłby ktoś chętny? :3
I jeszcze jedno, NAJWAŻNIEJSZE:
czy jeśli myjesz schody, a akurat kiedy kończysz, w radiu leci piosenka "We are the champions", masz się bać? XD Przypadek? Nie sądzę.
Ahoj, kamraci ♥
Króliczek.
Cichaj, rozdział nie jest krótki. Jest w sam raz!
OdpowiedzUsuńCo do cholery jest z Lucy?! Boże, współczuje Emilowi tego, że chciała go zabić. To takie smutne... :(
No ale cóż, ona nie jest już sobą...
Lucek i kuchnia, mieszanka wybuchowa, zdaje się.
Sally, boziuu. Taka słodka, mała pingwinkaa. Ooooo, kocham ją.
Co do konkursu, to trochę się boje bo znając ciebie to... ale jestem chętna.
Pozdrawiam, weny i do nexta,
Elfik JoWita
Ugh, jestem już taka straszna, nieprzewidywalna czy porąbana? XD
OdpowiedzUsuńNie no, skąd że znowu?!
UsuńTylko twoje pomysły... czasem... przerażają mnie xD
Świetne, kocham ♥
OdpowiedzUsuńJejuuu... Taki smuteczek :c Jak mogłaś to zrobić Luc? No jak? Jesteś okropna! Ja chcę kolejny rozdział. Teraz, zaraz, natychmiast!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię jeszcze do mnie na nowy rozdzialik :)
Usuńhttp://ignis-vitae.blogspot.com/
I znów zapraszam na kolejny rozdział :D
UsuńKiedy wreszcie coś u Ciebie?
A w ogóle to ja mogę Ci tak spamować? Bo jeśli Ci to przeszkadza, to tylko słowo i przestanę :)
Możesz, możesz :>
UsuńSzkoła teraz przeszkadza mi w nadrabianiu, więc to nawet dobrze ^^
Rozdział super *.*
OdpowiedzUsuńPS Na moim blogu jest już prolog
Lucy działa pod wpływem Vanisha! Albo płynnego mielonego. Nigdy nic nie wiadomo, co tamta jej zrobiła.
OdpowiedzUsuńBiedny Emil. Musi patrzeć na cierpienie Lucy, sam przy tym się załamując. A Lucyfer zachowuje się jak mały, rozwydrzony bachor. Weź mu kup sieć McDonalds, może wtedy zostawi kuchnię.
A pingwinek przeuroczy. To ona wojuje w internetach!
A na obrazie jest błąd, przeuroczy błąd. <3
Pozdrawiam i życzę weny. ;*
Lubię jeść kiełbaski, całymi kilogramami, suszone i wędzone i gotowane też! *śpiewa*. Lucyfer jest jak kobieta, żre jak myśli albo jak rozpacza XD.
OdpowiedzUsuńLucy przegrała życie. What the fuck? Nie wiem o co chodzi, chcę się dowiedzieć, bo się martwię.
Nie żeby coś, ale łóżko zaskrzypiało, więc miałam od razu dziwne wyobrażenia. Ach, Naff, ty zboczeńcu. Przecież on tylko Lucy kładł, nic jej nie robił! (to był jego pokój, jego łóżko).
Sally rządzi, niech zrobi porządek z nimi wszystkimi i zadziobie babcię na śmierć, bo jej nienawidzę za to, co zrobiła Lucy i jak zraniła Emila D: kij jej metalowy w plecy.
Jestem za konkursem ^___^! Ale zależy jaki to ma być XD
A ja myślałam, że Emilki już zranić nie można skoro nie żyje xD
OdpowiedzUsuń'Miłość, bracie, jest do dupy...' Lucek wygrał tym tekstem. To takie tró.
Czyżby babka wstrzyknęła Lucy do krwiobiegu domestos? :o A może wyciąg ze swoich lizaczków O.o Nie lubię jej. Ona jest porąbana najpierw zmusiła Luc żeby się zaprzyjaźniła z Emilką (nie tą słodką i waleczną, tylko tą, która boi się kotletów), a teraz chce ich za wszelką cenę rozdzielić ;__;
Ale jak Lucy ma wygrać WKnŚ bez Emilki?
Tak w ogóle to odkąd nazwałaś kotkę Emilka to mam problem z uporczywym nazywaniem Emilki Emilka tak, żeby było wiadome o kogo chodzi. :(
Ja już miałam przed oczami happy end... Ale przecież Króliczek zawsze wymyśli kogoś kto wszystko zniszczy. :(
Skoro Lucy to Śpiąca Królewna to obudzi ją pocałunek tró loff... :D
Muszę ogarnąć wszystkie twoje blogi xD Nawet nie wiem ile ich jest.
W każdym razie zajrzę wszędzie, bo rozpaczliwie poszukuję tytułu dla swojego bloga, któremu *fanfary* napisałam już prolog (który mi się z resztą nie podoba ;__;).
Tak, nie ma to jak pisanie opowiadania na apelu xD
Nie wiem czy wiesz, ale moje serce rozsypało się na tysiące kawałeczków, bo skończyłam Wierną. :'(
PS. Dzisiaj mi się śniło, że Lucy z tych czarnych dziur wyrosły skrzydła O.o
UsuńBlog przedarł się do moich snów, możesz być z siebie dumna xD
Cudowny rozdział;*
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością nn <3
http://prawdziwa-tozsamosc.blogspot.com/
Extra rozdział!
OdpowiedzUsuń"miłość, bracie, jest do dupy" - miałam przed chwilką podobną myśl :D Siedzę za zamkniętymi drzwiami ze słuchawkami na uszach, a i tak słyszę puszczaną ciągle przez moją siostrę, piosenkę "Miłość stanęła w drzwiach". Jeszcze jedno zdanie o miłości, ale zacznę rzygać tęczą SPAM i przez to powstaje najbardziej romantyczny rozdział na moim blogu ^^ SPAM
No, ale rozdział na prawdę świetny! Już myślałam, że będzie wszystko Ok., ale oczywiście musiałaś zgotować coś przerażającego ;P
Pozdrawiam, weny życzę i z niecierpliwością czekam na następny rozdział,
Spite
Co oni jej zrobili, niedobre ludziska! Już ja im pokażę i tej całej babci Śmierci też. Grr... będą trząść ze strachu kotletami i pocić się vanishem! Sally taka fajniutka, słodziutka <3 Czekam na cz. dalszą ;D
OdpowiedzUsuń